To seryjny maniak-piroman mógł podpalić samochód Julii Pitery - to najnowsza hipoteza, jaką badają śledczy - pisze "Dziennik". Wersja jest prawdopodobna, bo w okolicy gdzie mieszka Pitera w ostatnim czasie zdarzały się takie przypadki.
Samochód Pitery nie był pierwszy
- Bierzemy pod uwagę hipotezę, że maniak-piroman podpalił auto, nie wiedząc, do kogo należy. Zakładamy, że jest sprawcą innych podopobnych zamachów - mówi "Dziennikowi" rozmówca znający szczegóły śledztwa. Taką wersję potwierdzają też rozmówcy "Życia Warszawy". Jak podaje gazeta, policja nie wyklucza, że na Mokotowie grasuje podpalacz. Od początku roku strażacy gasili już w Warszawie 305 aut - w tym na Mokotowie aż 27 razy. Tylko na przełomie października i listopada w okolicach, gdzie mieszka Pitera, spłonęły cztery auta. Ostatnie z podpaleń zdarzyło się pod koniec listopada. Na ul. Marzanny do zaparkowanej mazdy została wrzucona butelka, prawdopodobnie z benzyną. Wnętrze pojazdu spłonęło doszczętnie. Podobnie, jak w przypadku tajemniczego pożaru forda Julii Pitery, nie udało się zatrzymać sprawcy. Pożarów aut było więcej. W pozostałych przypadkach jako przyczyna został podany samozapłon, np. z powodu zwarcia instalacji elektrycznej. Jednak nie można wykluczyć, że był to błąd specjalistów. Podobnie było w przypadku auta minister, gdzie na początku podejrzewano, że ogień pojawił się z powodu zwarcia. Ile z samochodów zostało podpalonych, do końca nie wiadomo, ponieważ straż nie określa przyczyn wybuchu ognia. Te ustala policja i biegli. – Sprawdzamy i od nowa analizujemy kilka takich przypadków. Niewykluczone, że jeszcze kilka będzie w naszym zainteresowaniu. Chcemy ustalić, czy podpalenie auta Pitery miało związek z poprzednimi pożarami – mówi kom. Marcin Szyndler, rzecznik komendy stołecznej.
Psychofani lub układ warszawski
Źródło: Dziennik, Życie Warszawy
Źródło zdjęcia głównego: internauya