Sąd otrzymał opinię psychologiczną, potrzebną w procesie byłego proboszcza parafii w Hłudnie na Podkarpaciu, ks. Stanisława K. To umożliwi wznowienie procesu duchownego, oskarżonego o psychiczne i fizyczne znęcanie się nad 13-letnim Bartkiem i doprowadzenie go tym do samobójstwa.
Treść opinii jest niejawna. Wiadomo jedynie, że rzuca nowe światło na pewne poruszane w procesie kwestie. Jest to obszerny materiał, na który oczekiwano wiele miesięcy.
Dotyczy m.in. relacji Bartka z rodziną, w szkole, z rówieśnikami, z mieszkańcami miejscowości, z grupą ministrantów, ale także ewentualnego wpływu księdza na zachowanie chłopca oraz relacji duchownego z rówieśnikami Bartka.
"Ta opinia była konieczna"
Oczekiwanie na opinię odwlekało zakończenie trwającego już ponad 2,5 roku procesu. Prowadzący sprawę sędzia Rafał Leśniak Sądu Rejonowego w Brzozowie wyraził nadzieję, że teraz proces będzie się toczył sprawnie i szybko i prawdopodobnie będzie zmierzał już do końca. Termin najbliższej rozprawy zostanie wyznaczony na marzec.
- Oczekiwanie na tę opinię było największą przeszkodą, a jej sporządzenie musiało potrwać. Jest to opinia psychologiczna o szerokim zakresie, która była konieczna. Jeżeli nie nastąpią jakieś nieprzewidziane okoliczności, proces powinien dalej toczyć się sprawnie - powiedział sędzia.
Odpowiada za znęcanie
O wydanie takiej opinii brzozowski sąd zwrócił się wiosną ub.r. Żadna ze stron procesu nie kwestionowała konieczności opracowania takiego dokumentu.
Opinię przygotował Instytut Ekspertyz Sądowych w Krakowie. Była to jedyna instytucja, która zgodziła się na przygotowanie tego typu opinii. Inne instytucje odmawiały głównie ze względu na wiek chłopca. Takie opinie są bowiem zazwyczaj wydawane w stosunku do osób dorosłych.
Proces byłego proboszcza parafii w Hłudnie, ks. Stanisława K. rozpoczął się w lipcu 2008 r. Duchowny został oskarżony o psychiczne i fizyczne znęcanie się nad 13-latkiem i doprowadzenie go tym do targnięcia się na życie.
Ksiądz odpowiada także za znęcanie się nad trójką innych dzieci w okresie od września 2005 do grudnia 2007 r. Rodzice tych dzieci oraz rodzice zmarłego Bartka uczestniczą w procesie jako oskarżyciele posiłkowi.
Za zamkniętymi drzwiami
Proces na wniosek prokuratury i pełnomocnika pokrzywdzonych został utajniony. Taką decyzję sąd uzasadnił wówczas obawą, że na procesie mogłoby dojść do niepokojów społecznych, ponieważ osoba księdza i stawiane mu przez prokuraturę zarzuty budziły antagonizmy i kontrowersje. Zwrócił też uwagę na dobro pokrzywdzonych dzieci i prawo rodziny zmarłego Bartka do szacunku i spokoju.
W procesie chciał uczestniczyć przedstawiciel organizacji społecznej - Chrześcijańskiego Stowarzyszenia Troski o Media "Świadectwo". Jednak już na pierwszej rozprawie sąd nie uwzględnił tego wniosku. O jego oddalenie wnosili prokurator i przedstawiciel pokrzywdzonych, argumentując, że utajnienie procesu spowodowało nieobecność na sali rozpraw mediów i także obecność Stowarzyszenia nie jest wskazana.
W czasie śledztwa ksiądz nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień.
Ruszyło śledztwo, odszedł z parafii
Do tragedii doszło w połowie grudnia 2007 r. w miejscowości Hłudno. Chłopiec powiesił się na drzewie. Zostawił list, w którym miał oskarżyć miejscowego proboszcza o bezpodstawne posądzenie go o kradzież. Napisał w nim też, że nie chce już być "gwałcony" przez tego "pedofila", ale wyrazy te później zamazał.
Śledztwo w tej sprawie brzozowska prokuratura wszczęła kilka dni po śmierci chłopca. Zgromadzony materiał dowodowy nie potwierdził jednak, by chłopiec był molestowany przez duchownego.
Biegły z zakresu grafologii potwierdził autentyczność listu pozostawionego przez Bartka. W sprawie przesłuchano kolegów nastolatka z gimnazjum oraz innych uczniów z zespołu szkół, którzy mieli kontakt z księdzem, a także dorosłych. Łącznie było to około 60 osób.
Ks. Stanisław K. na swoją prośbę niedługo po tragedii odszedł z parafii Hłudno. Rezygnację złożył w przemyskiej kurii i została ona przyjęta. Jak powiedział wówczas PAP kanclerz kurii ks. Bartosz Rajnowski, księdza przeniesiono do parafii w Iwoniczu Zdroju. Kanclerz nie chciał ujawnić powodów, jakie podał ksiądz.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24