Czy Julia Przyłębska jest prezesem Trybunału Konstytucyjnego? Okoliczności jej wyboru budzą wątpliwości nawet innego sędziego TK z nadania PiS. Szczegóły sprawy, którą będzie musiał rozstrzygnąć Sąd Najwyższy, przedstawił reporter "Czarno na białym".
- Jest to coś niezwykłego. W normalnie funkcjonującym, demokratycznym państwie prawa tego typu rzeczy się chyba nie zdarzają. I u nas też dotychczas się nie zdarzały - twierdzi Michał Laskowski, rzecznik prasowy Sądu Najwyższego. I przyznaje, że występuje "brak pewności, co do tego, czy pani prezes Przyłębska jest prezesem Trybunału".
Do SN pytania w sprawie, która budzi kontrowersje od czasu, gdy prezydent Andrzej Duda powierzył Julii Przyłębskiej pełnienie obowiązków prezesa, skierował warszawski Sąd Apelacyjny.
"Z tym, co mówi konstytucja nie ma dyskusji"
20 grudnia 2016 prezydent Andrzej Duda postanowił powierzyć Julii Przyłębskiej pełnienie obowiązków prezesa TK. - Takiej możliwości prawo nie przewiduje. I słusznie, ponieważ w razie, kiedy nie ma prezesa - bo jest chory albo taka powstała sytuacja, że go nie ma - funkcje spełnia wiceprezes Trybunału. Tak stanowi konstytucja, a z tym, co mówi konstytucja nie ma dyskusji, dopóki nie zostanie zmieniona - tłumaczy Bohdan Zdziennicki, były sędzia i prezes Trybunału Konstytucyjnego, mianowany przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Przy tej interpretacji to wiceprezes Stanisław Biernat powinien był - po zakończeniu kadencji Andrzeja Rzeplińskiego - przejąć obowiązki prezesa i zwołać Zgromadzenie Ogólne TK, które wskazałoby kandydatów na kolejnego. Jednak to Julia Przyłębska na podstawie prezydenckiego postanowienia w pośpiechu, 20 grudnia rano, zwołała zgromadzenie ogólne sędziów na ten sam dzień, na godzinę 13.30. Nie nadążyła za tym nawet machina administracyjna, postanowienie prezydenta zostało ogłoszone dopiero po godzinie 17.30.
Na zwołane w ten sposób spotkanie nie zdążył wrócić z urlopu jeden z sędziów, Stanisław Rymar.
- Zgromadzenie Ogólne, podczas którego miano wskazać kandydatów (na prezesa TK - red.) dla prezydenta RP, odbywało z uzasadnionymi wątpliwościami co do zgodności z prawem - ocenia dr Ryszard Balicki, konstytucjonalista.
Wątpliwe Zgromadzenie Ogólne
Pierwszą decyzją Przyłębskiej, gdy powierzono jej obowiązki prezesa, było dopuszczenie do orzekania trzech "sędziów dublerów", których na podstawie wyroków TK Andrzej Rzepliński nie dopuszczał. Następnie, pomimo nieobecności urlopowanego sędziego Rymara, rozpoczęła Zgromadzenie Ogólne, które miało wskazać kandydatów na prezesa. Uczestniczyć w pierwszej części procedury zdecydowało się sześcioro sędziów. Pięć głosów dostała Julia Przyłębska, jeden - Mariusz Muszyński. - W tych sześciu jest trzech, których Trybunał uznał, że nie są sędziami. To stwierdził w swoich wyrokach z 3 i 9 grudnia 2015 r. Jest to wiążące, bo wyroki TK są ostateczne i wiążące - skomentował Bohdan Zdziennicki. Sędziowie powinni byli przyjąć jeszcze jedną uchwałę, w której przedstawiliby kandydaturę na prezesa TK prezydentowi. Jednak w związku z nieoczekiwanym "buntem" wybranego także głosami PiS sędziego Piotra Pszczółkowskiego, który wyraził zastrzeżenia co do przyjętej procedury, mogłoby się okazać, że w głosowaniu uchwała zostałaby odrzucona. Julia Przyłębska nie przeprowadziła więc głosowania, ale podpisała i wysłała do Kancelarii Prezydenta dokument, który sama nazwała uchwałą.
Na podstawie tego dokumentu prezydent Andrzej Duda mianował Przyłębską prezesem TK. Pytany o to dyrektor biura prasowego Kancelarii Prezydenta RP Marek Magierowski nie miał wątpliwości. - Tej uchwały nie ma - mówił Konrad Piasecki w audycji "Gość Radia Zet". - Ona jest - odpowiedział Magierowski. Przytaczał sformułowanie, że "procedura głosowania Zgromadzenia Ogólnego na poszczególnych kandydatów stanowi jednocześnie prawną formę działania tego zgromadzenia w formie uchwały". - Oczywiście, że to jest czysta sofistyka. W sensie przyjętych rozumowań prawniczych taki wywód jest nie do przyjęcia - ocenił Zdziennicki.
Wątpliwe pełnomocnictwo
Tuż po przyjęciu funkcji prezesa Przyłębska wydała swoją pierwszą decyzję. "Upoważniam sędziego Trybunału Konstytucyjnego Mariusza Muszyńskiego do zastępowania mnie w realizacji uprawnień Prezesa Trybunału Konstytucyjnego" - napisała Przyłębska. Powołała się przy tym na przepisy ustawy z dnia 30 listopada 2016 r. Jednak ta ustawa wówczas nie obowiązywała, weszła w życie dwa tygodnie później.
- Pani sędzia Przyłębska udzieliła pełnomocnictwa, dzieląc się kompetencjami, których - w momencie, w którym to pełnomocnictwo było podpisane - jeszcze nie miała - tłumaczył dr Balicki.
- Jest oczywiście nieprawdą, że ja scedowałam na sędziego Mariusza Muszyńskiego swoje uprawnienia prezesa, bo zresztą nie mogłam tego zrobić. Natomiast upoważniłam sędziego Mariusza Muszyńskiego do wykonywania funkcji kierownika biura TK - mówiła Przyłębska w audycji Polskiego Radia 24 z 28 lutego 2017 roku. Tyle że zupełnie inne sformułowanie - o realizacji uprawnień prezesa TK - znalazło się w podpisanym przez nią piśmie.
To tylko niektóre z wątpliwości, wyrażane przez większość prawników, które spowodowały, że sprawą wyboru Julii Przyłębskiej zajmie się Sąd Najwyższy.
Autor: tmw//rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24