Nie możemy sprowadzać demokracji tylko i wyłącznie do tego, ile osób bierze udział w wyborach - zwrócił uwagę w "Tak jest" rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar. - Demokracja powinna być zawsze opatrzona przymiotnikiem "konstytucyjna" - podkreślił.
W czwartek w Sejmie odbyło się zaprzysiężenie Andrzeja Dudy na prezydenta. - Dzisiaj demokracja w Polsce jest silniejsza niż kiedykolwiek. Obywatele wiedzą, że od ich głosu zależy przyszłość Polski - powiedział Duda w orędziu po zaprzysiężeniu.
Na uroczystości był też rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar. W czwartkowym "Tak jest" w TVN24 tłumaczył, że pojawił się w Sejmie, bo jest urzędnikiem państwowym, a "tego typu uroczystości są świadectwem ciągłości państwa". - Muszę na takich uroczystościach być. To odpowiedzialność urzędowa - wyjaśnił.
Pytany o polityków opozycji, którzy nie przyszli na Zgromadzenie Narodowe, Bodnar powiedział, że w tym wypadku "wchodzimy w ocenę zachowań politycznych". - Jeżeli jest się politykiem, to można sobie na więcej pozwolić, niż gdy jest się urzędnikiem państwowym - zwrócił uwagę.
- Też mam sporo zastrzeżeń do prezydenta, także w kontekście kampanii. Mam sporo zastrzeżeń, jeśli chodzi o sam przebieg kampanii wyborczej, w szczególności o zaangażowanie mediów publicznych w poparcie jednego kandydata - wymienił. - Natomiast ja mam inne środki wyrazu, żeby ewentualny protest przedstawić - przyznał.
"Ten fragment zabrzmiał jak ponury żart pana prezydenta"
Dopytywany o przedstawioną przez Andrzeja Dudę ocenę stanu demokracji, Bodnar powiedział, że "akurat ten fragment zabrzmiał jak ponury żart pana prezydenta". - Nie możemy sprowadzać demokracji tylko i wyłącznie do tego, ile osób bierze (udział) w wyborach i czy uzyskuje się taką, czy inną większość - skomentował.
- Demokracja powinna być zawsze opatrzona przymiotnikiem "konstytucyjna". A jeżeli jest to demokracja konstytucyjna, to ona szanuje mniejszości oraz te wszystkie instytucje, które służą kontroli rządzących, szanuje zasady demokratyczne, równoważenie i podział władz - wymieniał. - To wszystko ulega w Polsce stopniowemu zatraceniu w kierunku jednowładztwa tych, którzy wygrywają wybory - ocenił. - Jeżeli byśmy uznali, że wygranie wyborów jest wystarczające, aby posiadać mandat, to oczywiście nie można mieć pretensji, ale ci, którzy wygrali, powinni być każdego dnia kontrolowani - dodał.
Andrzej Duda w drugiej turze wyborów prezydenckich zdobył 10 440 648 głosów (51,03 procent), a Rafał Trzaskowski - 10 018 263 głosów (48,97 procent). Różnica między kandydatami wyniosła 422 385 głosów. Frekwencja wyniosła 68,18 procent.
Bodnar pytany o tak wysoką frekwencję odpowiedział, że "to jest to dowód na świadomość, że nasz głos mógł mieć wpływ". Zwrócił jednak przy tym uwagę, że to był bardziej "plebiscyt" niż "rzeczywiste wybory".
Bodnar: rok 2019 "bardzo trudny"
Także w czwartek Adam Bodnar przedstawił w Sejmie sprawozdanie z pracy Biura RPO za 2019 rok oraz uwagi o stanie przestrzegania praw człowieka. Jego kadencja upływa 9 września.
W posiedzeniu sejmowej komisji wzięło udział 17 posłów na 31 członków. Pytania zadawali posłowie opozycyjni z Koalicji Obywatelskiej, Lewicy i Koalicji Polskiej-PSL. Bodnar przyznał, że jego zdaniem zainteresowanie posłów Prawa i Sprawiedliwości jego raportem było "niewielkie".
Mówiąc o tym, jaki był dla jego biura rok 2019, RPO ocenił, że był "bardzo trudny". - On dotyczył nie tylko tych problemów systemowych, dotyczących naruszeń praw człowieka. On w zasadzie polegał na podejmowaniu działań w kierunku zmiany ustroju państwa, czyli na ile jesteśmy jeszcze demokracją konstytucyjną z rzeczywistym trójpodziałem władzy. To się przekładało na poziom przestrzegania praw i wolności jednostki - tłumaczył.
"Zapomina się o poszanowaniu praw różnych grup"
RPO przypomniał w TVN24, że w swoim sprawozdaniu zwrócił także uwagę na "polaryzację", "wykorzystywanie podziałów ideowych" oraz "wykorzystywanie szczególnie osób LGBT do walki politycznej". - Mówiłem także o tym, że choć inwestuje się dużo pieniędzy w programy społeczne 500 plus, to jednak zapomina się o poszanowaniu praw różnych grup, które ochronę prawną powinny uzyskać - powiedział, wymieniając tutaj na przykład kobiety z rocznika 1953, które przechodziły na wcześniejszą emeryturę.
Kobiety te były ostatnim rocznikiem osób, które mogły nabyć prawo do wcześniejszej emerytury, były też pierwszym rocznikiem osób, które przed 1 stycznia 2013 nie osiągnęły jeszcze powszechnego wieku emerytalnego. Tego dnia wprowadzono przepis, zgodnie z którym jeżeli ubezpieczony pobierał wcześniejszą emeryturę, to podstawę obliczenia emerytury powszechnej pomniejsza się o sumę pobranych już świadczeń. Wynika z tego, że nie tylko emerytura nie będzie wyższa, ale zostanie wręcz obniżona. Przepis ten zakwestionował w swoim wyroku z 6 marca 2019 roku Trybunał Konstytucyjny.
W lipcu tego roku prezydent Duda podpisał nowelizację ustawy dotyczącą ponownego przeliczenia zaniżonych emerytur osób z rocznika 1953. Zanim nad kwestią pochylił się w swoim projekcie rząd, powstał projekt senacki dotyczący emerytur kobiet z tego rocznika.
Źródło: TVN24