Piotr Kaczorek, obecnie rzecznik Centralnego Biura Antykorupcyjnego, kilka lat temu wziął pożyczkę w SKOK Wołomin, z której spłacił tylko niewielką część. Po ujawnieniu sprawy przez Onet oddał się do dyspozycji szefa służby. Jak nas poinformowała CBA, "w sprawie pożyczki Piotra Kaczorka (...) wszczęto postępowanie wyjaśniające", a on sam "został zawieszony w czynnościach służbowych".
Jak poinformował Onet, nazwisko rzecznika służby antykorupcyjnej Piotra Kaczorka znajduje się na wielotysięcznej liście klientów upadłej kasy, którzy nie spłacają kredytu. Z dokumentów wynika, że wziął w 2013 roku pożyczkę w wysokości 160 tysięcy złotych. Nie pracował jeszcze wtedy w CBA, lecz pełnił rolę rzecznika prasowego starostwa powiatowego w Wołominie.
Rzecznik CBA i jego niespłacany kredyt
Według naszych informacji zabezpieczeniem pożyczki, którą wziął Kaczorek, jest nieruchomość. Od kilku lat obecny rzecznik CBA nie spłaca jednak swojego zadłużenia wobec upadłej już dziś kasy, którą teraz kieruje syndyk. Dokładniej zaś, Kaczorek spłacił około 4 tysięcy złotych i ma jeszcze jeszcze 204 tysiące długu.
- Piotr (Kaczorek) próbował się porozumieć z syndykiem w sprawie spłaty kredytu. To jednak trudne, bo syndyk ma inne priorytety, a sytuacja unormuje się dopiero, gdy znajdzie się właściciel. Syndyk właśnie wystawił kasę na sprzedaż - mówi nam jeden z funkcjonariuszy biura.
Wizerunek służby
Funkcjonariusze CBA biorą udział w śledztwach dotyczących SKOK Wołomin. To oni zatrzymali Wojciecha Kwaśniaka, wiceszefa Komisji Nadzoru Finansowego i sześciu innych urzędników pod zarzutem niedopełnienia obowiązków nadzorczych wobec SKOK.
Kaczorek nie prowadzi śledztw i nie ma na ich przebieg wpływu. W pracy odpowiada za wizerunek służby antykorupcyjnej.
- Taka sprawa, jak z dziwnym, niespłacanym kredytem w mafijnej kasie oddziałuje na wizerunek całej służby. Sytuację dawno powinna prześwietlić komórka bezpieczeństwa wewnętrznego w CBA, a do końca jej prac Piotr Kaczorek powinien zostać zawieszony - komentuje były szef tej służby Paweł Wojtunik.
CBA: wszczęto postępowanie wyjaśniające
Jak wynika z komentarza otrzymanego przez nasz portal z CBA, kroki, które sugerował Wojtunik, zostały podjęte.
"W sprawie pożyczki Piotra Kaczorka Biuro Kontroli Spraw Wewnętrznych Centralnego Biura Antykorupcyjnego wszczęło postępowanie wyjaśniające, mające na celu szczegółowe i dogłębne wyjaśnienie okoliczności sprawy związanej z kredytem. Na czas trwania postępowania wyjaśniającego pracownik został zawieszony w czynnościach służbowych" - odpowiedział nam Temistokles Brodowski z wydziału komunikacji społecznej CBA.
"Piotr Kaczorek jest pracownikiem cywilnym, zatrudnionym w Wydziale Komunikacji Społecznej CBA. Nie ma dostępu do akt prowadzonych w CBA postępowań i śledztw, na żadnym z ich etapów. Opinia publiczna, za pośrednictwem mediów, jest informowana o pracy Biura dopiero po zakończeniu kolejnych etapów śledztwa" - wyjaśnił Brodowski.
Kredyty do odzyskania
Kwestię niespłaconego kredytu Piotra Kaczorka za ważną uważają członkowie Stowarzyszenia Wspierania Spółdzielczości Finansowej im. Św. Michała, którzy stracili pieniądze właśnie w tej kasie. Część z nich miała lokaty przewyższające limit zwrotów z Bankowego Funduszu Gwarancyjnego. Uważają, że tak syndyk, jak prokuratura nie starają się, by dłużnicy zwracali swoje kredyty.
- Gdyby głębiej poszukać, to kolejne pieniądze by się znalazły. Niestety, nie szuka ich prokuratura, więc nie wiem, czy mają zostać znalezione w czynie społecznym, czy to dziennikarze mają to zrobić. Skoro były brane kredyty wysokokwotowe i nie zostały spłacone - bagatela - w 93 procentach to znaczy, że grupa przestępcza miała stuprocentowe umocowanie polityczne – mówi tvn24.pl Marcin Karliński, ofiara SKOK Wołomin.
Upadek Wołomina
Władzę nad SKOK Wołomin przejęła - według ustaleń prokuratury - zorganizowana grupa przestępcza. Stało się tak, choć SKOK Wołomin miał być perłą w koronie całego systemu SKOK-ów, stworzonego przez obecnego senatora PiS Grzegorza Biereckiego. Wołomińska kasa była drugą co do wielkości, dynamicznie się rozwijając. Pod koniec istnienia dysponowała ponad setką oddziałów w kilku województwach.
Członkowie zarządu i rady nadzorczej SKOK-u nawiązali, jak ustalili śledczy, ścisłą współpracę z wołomińskimi bandytami. Ci zajmowali się wyszukiwaniem "słupów", czyli osób, na które były brane wielomilionowe kredyty.
5 lutego 2015 r., na wniosek KNF, warszawski sąd ogłosił upadłość SKOK Wołomin. Bankowy Fundusz Gwarancyjny wypłacił 45 tysiącom klientów łącznie ponad 2,2 miliarda złotych z tytułu gwarantowanych depozytów. Jednak prawie 800 osób miało więcej niż gwarantowane 100 tysięcy euro i SKOK była im winna jeszcze 120 miliony złotych. Z tej kwoty prawdopodobnie odzyskali niewiele lub nawet nic.
Autor: Robert Zieliński (r.zielinski@tvn.pl)
Źródło zdjęcia głównego: tvn24