Kiedy rodzice walczą o miejsce dla dziecka w zbyt małej liczbie przedszkoli, resort edukacji postanowił zareklamować ten sposób edukacji. Ministerstwo podpisało umowę z telewizją publiczną na popularyzację przedszkoli... w najpopularniejszych serialach - donosi "Metro".
Kilka tygodni temu bohaterowie "M jak miłość" zastanawiali się, czy warto posyłać sześciolatki do szkół. Po emisji tego odcinka w internecie zawrzało. "MEN, przy pomocy TVP, wciska ludziom niepopularne reformy" - komentowano na forach.
Resort zaprzeczył i zapewnił jednocześnie, że nie miał żadnego wpływu na scenariusz filmu.
Sprawa musiała jednak zainspirować urzędników, bo teraz podpisali z TVP oficjalną umowę na tzw. idea placement. Za jeden odcinek "M jak miłość" Ministerstwo Edukacji Narodowej płaci 48 tys. zł, "Plebanii" - 27 tys., a "Barw szczęścia" - 30 tys. zł - informuje "Metro".
Przedszkola w serialach
Umowa objęła promocję przedszkolnych tematów w trzech serialach. - Akcja obejmie "M jak Miłość" (5 odcinków), "Plebanię" (16 odcinków) oraz "Barwy szczęścia" (2 odcinki) - informuje rzecznik MEN Grzegorz Żurawski. Wybór padł właśnie na te seriale, bo biją rekordy oglądalności.
- Chcemy dotrzeć zwłaszcza do mieszkańców małych wsi i miasteczek, gdzie do przedszkoli chodzi najmniej dzieci. Zależy nam, by zmienić nastawienie rodziców - twierdzi Żurawski.
Tylko po co ta akcja?
Idea, by edukacja przedszkolna trafiła pod strzechy jest z pewnością szczytna, ale - co najmniej bez sensu w sytuacji, gdy kolejki do po miejsce w przedszkolu są tak długie, że rodzice zapisują jeszcze nienarodzone dzieci. Jak pisał przed miesiącem "Dziennik Gazeta Prawna", miejsc w przedszkolach wystarczy dla zaledwie 40 proc. dzieci w wieku 3-6 lat, a w żłobkach - zaledwie dla 2 proc. najmłodszych dzieci.
Liczba chętnych wielokrotnie przekracza liczbę dostępnych miejsc. Na listach rezerwowych widnieje zazwyczaj nawet kilkaset nazwisk. Sytuacji nie ratują nawet placówki prywatne. Mimo wysokiej ceny, na jedno miejsce przypada - jak donosił dziennik - kilkanaścioro dzieci.
Dzieci ze wsi nie mają wstępu do przedszkoli
Dlatego wielu bulwersuje decyzja radnych Ełku (woj. warmińsko-mazurskie). Radni orzekli, że dzieci mieszkające w okolicznych wsiach nie będą mogły chodzić do miejskich przedszkoli. Władze miasta tłumaczą decyzję brakiem miejsc, natomiast wójt uważa, że to zemsta za to, że nie dał miastu odebrać ziemi gminie.
Decyzję o tym, by dzieci ze wsi pod Ełkiem nie przyjmować do miejskich przedszkoli, radni tego miasta podjęli na sesji w styczniu, ich decyzja właśnie się uprawomocniła.
W Ełku jest siedem przedszkoli, w których jest łącznie 1,2 tys. miejsc. Wiceprezydent Ełku Włodzimierz Szelążek tłumaczył, że radni podjęli decyzję o tym, by przeznaczyć te miejsca tylko dla dzieci zameldowanych w mieście. Dlatego, że brakuje miejsc w przedszkolach.
- Już w 2009 roku, gdy robiono nabór na ten rok szkolny zabrakło miejsc dla 400 dzieci, a tymczasem w grupie przyjętych do miejskich przedszkoli było 60 maluchów z wiosek pod Ełkiem - powiedział Szelążek. Dodał, że miejski samorząd ma obowiązek w pierwszej kolejności dbania o własnych mieszkańców.
ZNP: finansować przedszkola z budżetu
Prowadzenie i finansowanie przedszkoli jest od 1994 r. zadaniem własnym gmin, finansowanym z ich dochodów. Według Związku Nauczycielstwa Polskiego, właśnie brak środków w samorządach powoduje, że liczba przedszkoli i miejsc dla dzieci jest niewystarczająca w stosunku do potrzeb.
Dlatego związek chce, by przedszkola były finansowane z subwencji oświatowej. Rozpoczęto akcję zbierania podpisów pod obywatelskim projektem nowelizacji ustawy o systemie oświaty w tej sprawie.
Z szacunków ZNP wynika, że finansowanie przedszkoli z budżetu państwa w skali roku wyniesie około 1,6 mld zł.
Według prezesa ZNP Sławomira Broniarza, tylko przejęcie finansowania przedszkoli przez budżet państwa umożliwi realne upowszechnienie tej formy edukacji i osiągnięcie zaplanowanego przez rząd wskaźnika - 90 proc. dzieci w wieku 3-5 lat w przedszkolach do 2020 r. - Proponujemy rządowi rozwiązanie systemowe problemu - podkreślił Broniarz.
MEN gotowe do dyskusji
Rzecznik prasowy MEN Grzegorz Żurawski przyznaje, że "dochodzimy teraz do momentu, w którym dla dalszego rozwoju edukacji przedszkolnej w Polsce potrzeba nowych form wsparcia". - Zdajemy sobie z tego sprawę. Dlatego też w przedstawionym przez premiera Donalda Tuska dokumencie Plan Rozwoju i Konsolidacji Finansów 2010-2011, który jest mapą wyznaczającą propozycje kierunków rozwoju kraju, kwestia upowszechnienia edukacji przedszkolnej jest pierwszym w kolejności priorytetem rozwojowym - stwierdził rzecznik MEN.
Przytoczył fragment dokumentu, gdzie zapisano, że jednym z narzędzi umożliwiających upowszechnienie wychowania przedszkolnego ma być "wprowadzenie - ze wsparciem ze środków unijnych - rozwiązań systemowych dotyczących dotowania wychowania przedszkolnego. W pierwszej kolejności adresatami tych środków byłyby dzieci 5-letnie, objęte obowiązkowym przygotowaniem przedszkolnym".
Źródło: Metro, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24