Do ostatnich chwil toczyła się rozgrywka o fotel szefa MSWiA w nowym rządzie Mateusza Morawieckiego, a jeszcze niewiele ponad godzinę przed uroczystością w Pałacu Prezydenckim miał nim zostać były komendant główny policji Zbigniew Maj - wynika z informacji tvn24.pl. - Jego kandydaturę miał zablokować minister Mariusz Kamiński - mówi nasz rozmówca. Sam Maj nie zaprzecza.
Prezydent Andrzej Duda powołał w poniedziałek nowy rząd Mateusza Morawieckiego, który nie ma jednak szans na uzyskanie wotum zaufania w nowym Sejmie. Swoje stanowisko z poprzedniego gabinetu zachował jedynie Mariusz Błaszczak. Tym razem w rządzie znalazło się wielu debiutantów.
Według informacji tvn24.pl, do ostatnich chwil toczyła się rozgrywka o fotel opuszczany przez ministra Mariusza Kamińskiego - jeszcze na kilkadziesiąt minut przed uroczystością nominację na szefa MSWiA miał odebrać Zbigniew Maj.
- W ostatniej chwili jego kandydaturę miał zablokować minister Mariusz Kamiński. Stąd Paweł Szafernaker, którego wcześniej nie wymieniano jako kandydata na ministra - mówi nasz rozmówca, zastrzegając swoją anonimowość.
Zadaliśmy pytania w KPRM i w sekretariacie rzecznika rządu oraz w Kancelarii Prezydenta. Centrum Informacyjne Rządu odpowiedziało, że nie będzie komentowało tych informacji. "Prezydent RP Andrzej Duda powołał wczoraj Pana Pawła Szefernakera na stanowisko ministra spraw wewnętrznych i administracji" - dodano.
Sam Maj nie chce komentować sprawy. "Nie potwierdzam, nie zaprzeczam. Proszę mi wybaczyć i zwolnić od odpowiedzi" - napisał nam były komendant główny, który od kilku lat pracuje dla zarządu czeskiej spółki kontrolowanej przez Orlen.
Kamiński kontra Maj
Kamiński i Maj mają za sobą długą historię. 11 grudnia 2015 roku niespodziewanie dla wszystkich Maj został komendantem głównym policji. Misję powierzył mu duet kierujący wówczas resortem: Mariusz Błaszczak i wiceminister Jarosław Zieliński.
Niespełna trzy miesiące później Maj podał się jednak do dymisji, zapisując się w historii jako najkrócej urzędujący szef policji. O aferalnym tle tej nagłej zmiany poinformował posłów ówczesny minister koordynator służb specjalnych Mariusz Kamiński, który niespodziewanie pojawił się na komisji spraw wewnętrznych i administracji.
- Zarzuty, które prokuratura może sformułować wobec Maja, są w mojej opinii zarzutami poważnymi – mówił minister Kamiński. - Ja o całej sprawie (śledztwie prokuratury - red.) dowiedziałem się od szefa CBA już po nominacji Maja - przekonywał.
Błaszczak zaś odpowiedzialność za nominację Maja zrzucił na poprzedników z rządu PO-PSL. Tłumaczył, że Maj piastował przecież wysokie stanowiska w policji (m.in. zastępcy dyrektora CBŚ, zastępcy komendanta wojewódzkiego w Gdańsku) za czasów rządów Donalda Tuska i Ewy Kopacz.
Około 3000 świadków i siedmiu prokuratorów
Rzeczywiście, jak mówił Kamiński, w momencie nominacji na najwyższe policyjne stanowisko prokuratura prowadziła postępowanie, w którym pojawiało się nazwisko Maja.
Od 2016 do 2020 roku brało w nim udział siedmiu prokuratorów z pionu przestępczości zorganizowanej i korupcji. Śledztwo podzielono na 56 oddzielnych wątków, w których przesłuchano około 2700 świadków. Podejrzenia dotyczyły tego, że Maj jako policjant miał przywłaszczać sobie m.in. pieniądze z funduszu operacyjnego. Innym wątek śledztwa dotyczył byłego policjanta, który - posługując się wspólnym zdjęciem z komendantem głównym Majem - odwiedzał aferzystów związanych z wyłudzaniem VAT i obiecywał im bezkarność w zamian za łapówki, które sięgnęły ponad 2 milionów złotych.
Ostatecznie - po cichu, bez konferencji prasowych czy komunikatów - to potężne śledztwa zamknięto w 2020 roku, gdy prokuratorzy stwierdzili "brak cech przestępstwa".
Prywatna zemsta zbiegła się z politycznymi wątkami, politycznymi walkami wewnątrz PiS. To w ten sposób stałem się ściganym komendantem głównym policji
W maju 2018 roku Maj został zatrzymany przez uzbrojonych w długą broń agentów CBA. Zawieźli go do prokuratury w Rzeszowie, gdzie usłyszał zarzuty dotyczące podsłuchanych rozmów, które jako komendant główny prowadził z kilkoma dziennikarzami. W ocenie prokuratury zdradzał dziennikarzom tajemnice śledztw, co utrudniało postępowania. Akt oskarżenia w tej sprawie trafił do warszawskiego sądu, proces toczy się za zamkniętymi drzwiami - ze względu na podsłuchy.
Sprawa zmierza do finału, jeszcze w tym roku sąd ma rozstrzygnąć, czy Maj, rozmawiając z dziennikarzami, popełnił jakiekolwiek przestępstwo.
"Policzek dla Maria"
Maj powoli odzyskiwał wiarygodność wewnątrz PiS - w części, która nie ufała Mariuszowi Kamińskiemu. Dlatego najpierw dostał pracę w czeskiej spółce Unipetrol podległej Orlenowi. W ostatnich wyborach Beata Maj, jego żona i dyrektorka szpitala w Krotoszynie, znalazła się na listach wyborczych Prawa i Sprawiedliwości.
- To, że jest na listach PiS, świadczy o tym, że ktoś znacznie się pomylił w ocenie moich rzekomych win. Skoro postępowania w mojej sprawie są umarzane z powodu braku cech przestępstwa, to wygląda to na "prokuratorskiego gola" i "strzał w kolano" - w ten sposób skomentował sytuację Maj dziennikarzowi Wirtualnej Polski, który pierwszy poinformował o tym starcie.
W ocenie naszych rozmówców związanych z PiS kandydatura Maja to "policzek dla Maria". - Pokazanie, że duża część partii nie ufa mu już zupełnie, a wręcz uważa za obciążenie - twierdzą.
Źródło: tvn24.pl