Włocławski sąd rejonowy w uzasadnieniu wyroku skrytykował prokuraturę, wskazując, że mogła popełnić błąd, nie stawiając zarzutu Ryszardowi Czarneckiemu, politykowi PiS - donosi Radio ZET. Chodzi o sprawę fikcyjnego zatrudnienia w biurze europosła, które miało narazić Parlament Europejski na kilkanaście tysięcy euro straty. Sąd wskazał, że zarzut, który usłyszała w tej sprawie inna osoba, był "kuriozalny", a jego postawienie "budzi poważne wątpliwości" - czytamy.
W 2020 roku warszawska prokuratura okręgowa oskarżyła byłego posła PiS Łukasza Z. o fikcyjne zatrudnienie w swoim biurze Grzegorza W., co miało doprowadzić do przywłaszczenia 13 tysięcy złotych ze Skarbu Państwa. Sąd uznał jednak, że Łukasz Z. jest niewinny.
Jak podaje Radio ZET, Łukasz Z. usłyszał jeszcze jeden zarzut - w innej sprawie. Miał "załatwić" Grzegorzowi W. pracę w roli asystenta krajowego europosła Ryszarda Czarneckiego. Ta - również fikcyjna - posada miała narazić Parlament Europejski na "niekorzystne rozporządzenie mieniem" w wysokości 13 tysięcy euro (ponad 44 tysięcy złotych według ówczesnego przelicznika).
Sam Łukasz Z. "nie był ani stroną umowy o pracę w biurze europosła Ryszarda Czarneckiego, ani nie był w żaden sposób związany z Parlamentem Europejskim. Dlaczego zatem to on, a nie Ryszard Czarnecki i Grzegorz W. został oskarżony o wyłudzenie pieniędzy unijnych?" - pyta Radio ZET.
Sąd: prokurator nie przedstawił zarzutu Czarneckiemu, mimo że europoseł mógł narazić PE na straty
Sędzia Sądu Rejonowego we Włocławku w uzasadnieniu wyroku ocenił, że "zarzut ten jest kuriozalny" i że "postawienie zarzutu w tej sprawie Łukaszowi Z. budzi poważne wątpliwości".
"Wskazać należy, że Łukasz Z. nie działał w strukturach organizacyjnych Parlamentu Europejskiego i nie był stroną umowy zawartej przez Grzegorza W. dotyczącej zatrudnienia w biurze europosła Ryszarda Czarneckiego. Tym samym trudno przyjąć, aby Łukasz Z. dysponował jakimikolwiek uprawnieniami do kontroli czy nadzoru Grzegorza W." - głosi uzasadnienie wyroku, przytoczone przez Radio ZET.
Zdaniem sądu - podaje rozgłośnia - "prokuratura mogła popełnić błąd, formułując akt oskarżenia". W uzasadnieniu sąd wskazał, że "prokurator nie przedstawił zarzutu Ryszardowi Czarneckiemu ani Grzegorzowi W. - mimo że to te osoby swoim rzekomym działaniem mogły bezpośrednio doprowadzić Parlament Europejski do niekorzystnego rozporządzenia mieniem".
W uzasadnieniu, jak pisze radio, "sąd nie pozostawił suchej nitki na pracy prokuratora w tej sprawie" i "wytykał kolejne podstawowe błędy śledczych".
Jak wynika z tekstu opublikowanego w portalu Radia ZET, sąd uniewinnił oskarżonego.
Prokuratura okręgowa nie odpowiedziała na pytania Radia ZET o to, czy planuje wszcząć postępowanie przeciwko Czarneckiemu.
Czarnecki zwrócił pieniądze do europarlamentu
Radio ZET już w marcu opisywało, że europarlament domagał się od Czarneckiego zwrotu ponad 13 tysięcy euro. Chodziło o pieniądze, które otrzymał w związku z fikcyjnym zatrudnieniem asystenta.
"Mój pracownik miał nadużyć zaufania swojego bezpośredniego przełożonego, czyli szefa mojego biura, ale też mojego zaufania i podobno wykonywał pracę inną niż tę, którą mu zlecał dyrektor mojego biura poselskiego. Podjąłem decyzję o odzyskaniu środków od p. Grzegorza W. Pozew przeciwko niemu jest już przygotowany. Środki te zostały zwrócone do Parlamentu Europejskiego już w roku 2021" - oświadczył wtedy Czarnecki.
Źródło: Radio ZET