W miejscowości Ryczyca koło Siedlec doszło do pożaru i kilkunastu wybuchów w stodole, w której składowane były niebezpieczne materiały, prawdopodobnie także z czasów drugiej wojny światowej. W środku mogła znajdować się jedna osoba. Ewakuowano 32 mieszkańców wsi.
W Ryczycy (województwo mazowieckie) około godz. 17.30 doszło w niedzielę do pożaru drewnianej stodoły. Jak informuje młodszy brygadier Paweł Kulicki, oficer prasowy Komendanta Miejskiego PSP w Siedlcach, składowano w niej drewno opałowe, materiały wybuchowe, prawdopodobnie także z czasów drugiej wojny światowej oraz butle LPG.
- W chwili dojazdu pierwszych zastępów słyszalne były wybuchy. Pożarem objęty był drewniany budynek stodoły - mówi.
"Doszło co najmniej do kilkunastu wybuchów"
Strażacy od początku prowadzili akcję z dystansu. - Z zachowaniem maksymalnych zasad bezpieczeństwa, z wykorzystaniem naturalnych elementów, które mogłyby nas chronić przed odłamkowaniem. Doszło co najmniej do kilkunastu wybuchów - tłumaczy Kulicki.
Budynek spłonął, pożar został opanowany. Pozostały po nim zgliszcza.
- Działania są prowadzone z działek bezobsługowych. Minimalizujemy ryzyko, bo tam te ładunki ciągle się znajdują i według relacji policji może dojść do detonacji, bo nie wiemy czy wszystkie w wyniku oddziaływania ognia wybuchły - informował w niedzielę wieczorem strażak.
Nie wchodzą do środka, ewakuowali sąsiadów
Według nieoficjalnych informacji w środku mogła znajdować się jedna osoba. Strażacy zastrzegają jednak, że zgliszcza będą mogły być przeszukane dopiero po zakończeniu akcji gaśniczej, z pomocą policji i saperów.
Strażacy zdecydowali o ewakuacji budynków w promieniu 500 metrów. Mowa prawdopodobnie o kilkunastu domach.
Saperzy w drodze
W poniedziałek rano w rejonie miejsca zdarzenia była reporterka TVN24 Małgorzata Mielcarek. Jak ustaliła, w promieniu 500 metrów ewakuowano 32 mieszkańców wsi. W opuszczonych domach odłączono prąd z uwagi na ryzyko kolejnego wybuchu. Według nieoficjalnych ustaleń wewnątrz spalonej stodoły znajduje się ciało jednej osoby.
Strażacy zakończyli swoje działania na miejscu około godziny 3 w nocy. - W tej chwili czekamy na prokuratora oraz saperów, którzy będą mogli ten teren zabezpieczyć - wyjaśniła reporterka.
Mielcarek rozmawiała z sąsiadami posesji, gdzie doszło do pożaru i wybuchu. Jak twierdzą, nie mieli świadomości, że w tej stodole mogły być składowane niebezpieczne materiały.
Źródło: Kontakt24, tvn24
Źródło zdjęcia głównego: OSP Kotuń