Sąd wypuścił trzech mężczyzn podejrzanych o rozpowszechnianie pornografii dziecięcej. Uznał, że nie jest nią przesyłanie przez internet zdjęć gwałtu na dzieciach - pisze "Gazeta Wyborcza".
Śledczy mają setki wydruków z komunikatorów internetowych, w których mężczyźni mówią o seksie z dziećmi. Jeden rozważa gwałt na dwulatku, inny marzy o zrobieniu "tego" z noworodkiem. Zauważają, że matki nie pilnują dobrze dzieci na placach zabaw i można by je porwać. Zastanawiają się, gdzie można wykorzystać dziecko, np. w aucie, co potem z nim zrobić np. sprzedać. Znalazła jednak dowody, że podejrzani wymieniali między sobą dziecięcą pornografię, za co grozi do 8 lat więzienia.
W poniedziałek policja zatrzymała trzy osoby: 21-letniego Mateusza G., 27-letniego Marcina S. oraz 29-letniego Jacka K. Postawiono im zarzut rozpowszechniania treści pedofilskich. Prokuratura wystąpiła o tymczasowe areszty, argumentując to wysoką karą, jaką grozi zatrzymanym oraz obawą matactwa.
Ci tłumaczyli, że to tylko fantazje
W środę sąd dla warszawskiej Pragi zwolnił ich. Nie zastosował dozoru policyjnego czy zakazu opuszczania kraju.
"Nie rozpowszechniali, co najwyżej posiadali"
- Sąd, powołując się na orzeczenie Sądu Najwyższego, uznał, że nie można w tym przypadku mówić o rozpowszechnianiu. Chodziło o zamknięty zidentyfikowany krąg odbiorców. Z rozpowszechnianiem mamy do czynienia w przypadku szerszego, bliżej nieokreślonego kręgu - mówi sędzia Marcin Łochowski, rzecznik sądu Okręgowego Warszawa-Praga.
I dodaje: - Sąd uznał, że można tu mówić co najwyżej o posiadaniu pornografii dziecięcej (do pięciu lat więzienia - red.). Nie zachodzi też obawa matactwa, bo dowody są zebrane.
Ale jak przypomina "GW" orzeczenie, na które powołał się sąd, pochodzi z 1987 r., gdy nie było internetu, a kodeks karny "nie dostrzegał" zjawiska pornografii dziecięcej. Karana była tylko zwykła pornografia.
Prokuratura nie wyklucza, że złoży zażalenie na decyzję sądu.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: TVN24