Zakończyła się kontrola na oddziale położniczym w szpitalu w Świnoujściu, która została zarządzona po tym, jak kobieta w szóstym miesiącu ciąży nie otrzymała pomocy od lekarzy i rodziła sama. Wojewódzki konsultant ds. położnictwa i ginekologii prof. Zbigniew Celewicz przyznał, że opieka nad pacjentką prawdopodobnie nie była odpowiednia.
- Z przykrością muszę powiedzieć, że tego nadzoru stosownego chyba nie było. Są dwie informacje - jedna o toczącym się porodzie o godz. 10 i o godz. 12, że dokonał się poród. Dokonał się na sali chorych - mówił podczas konferencji prasowej wojewódzki konsultant ds. położnictwa i ginekologii prof. Zbigniew Celewicz. Lekarz podkreślił, że kobieta rodząca powinna przebywać na sali porodowej. - Powinna być również pod nadzorem położnej. Trzeba zaznaczyć, że poród przedwczesny niejednokrotnie toczy się bardzo szybko. Tu nie musimy uzyskiwać tzw. całkowitego rozwarcia i [poród] przebiega niejednokrotnie dosyć skrycie - mówił podczas konferencji prasowej. Konsultant nie potrafił jednak jednoznacznie odpowiedzieć czy udałoby się uratować dziecko, gdyby zapewniono jego matce odpowiednią opiekę. Dziecko ważyło bowiem zaledwie 480 g, płyn owodniowy był zielony, co wskazywałoby na możliwość niedotlenienia dziecka, a sam poród był znacznie przedwczesny.
Samotny poród
W styczniu 40-latka w szóstym miesiącu ciąży trafiła do szpitala miejskiego w Świnoujściu. Następnego dnia rozpoczęła się akcja porodowa. Kobieta została odesłana na oddział ginekologiczny. Tam, leżąc sama, urodziła córkę. Dopiero wtedy przyszły pielęgniarki, mimo że wcześniej kobieta wielokrotnie je wzywała. Matka przekonuje, że córka dawała oznaki życia, kiedy się urodziła. W aktach szpitalnych napisano, że dziecko przyszło na świat martwe.
Autor: nsz//kdj / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24