Po rodzinnym dramacie medalisty olimpijskiego szpital wprowadza zmiany. Kobiety w Opolu będą wreszcie rodzić w obecności lekarza prowadzącego. Zmiany następują po tym, co spotkało żonę Bartłomieja Bonka.
Bartłomiej Bonk prawie nie wychodzi ze szpitala. To ciągle są dramatyczne godziny walki o życie dwutygodniowej Julii. W poniedziałek po południu dziewczynkę zabrano na badania, które mają określić jak wielkie są uszkodzenia mózgu.
Lekarz prowadzący przy porodzie
Po tym, co spotkało żonę brązowego medalisty olimpijskiego z Londynu, szpital postanowił zmienić zasady przeprowadzania porodu. Od teraz kobietom rodzącym w Opolu, jako konsultant, będzie mógł towarzyszyć lekarz, który opiekował się nimi przez całą ciążę.
Poważnego potraktowania jego zaleceń, aby dzieci przyszły na świat po cesarskim cięciu, zabrakło w przypadku Barbary Bonk. Ta decyzja skutkowała poważnym uszkodzeniem zdrowia Julii, drugiej z bliźniaczek państwa Bonk.
- Ja nie znam drugiego szpitala, który by to wprowadził. Po tej tragedii będziemy mogli powiedzieć: mądry Polak po szkodzie, ale będzie to z korzyścią dla pacjentów i lekarzy którzy się opiekują ciężarną - twierdzi Marek Tomala, lekarz prowadzący Barbarę Bonk.
Z rozwiązania przyjętego w Opolu mogą skorzystać też inni. - Wymaga to, moim zdaniem, oprzyrządowania prawnego. Jakiejś formy umowy między jednostką szpitalną a lekarzem prowadzącym - uważa dr Paweł Siekierski, główny konsultant ds. położnictwa i ginekologii ze Szpitala Specjalistycznego św. Zofii w Warszawie.
Tragiczna decyzja
Żona brązowego medalisty olimpijskiego z Londynu była w zagrożonej ciąży. Ordynator i jego zastępczyni zdecydowali jednak, że kobieta urodzi o własnych siłach. Niemal natychmiast zaczęły się komplikacje.
- Pytałam po tym pierwszym porodzie, czy dalej rodzić sama. Wszystko mnie bolało. Kobieta tym bardziej powinna rozumieć drugą kobietę - opowiada pani Barbara.
Sportowiec towarzyszył żonie podczas porodu. Ich prośby, a później nawet błaganie o cesarskie cięcie, zignorowano. - Zamiast zająć się pacjentką, drugim dzieckiem, poklepał mnie po ramieniu (ordynator - red.), powiedział że oglądał igrzyska, że mi kibicuje - wspomina ciężarowiec.
Julia przyszła na świat 45 minut po Mai. Nadal oddycha dzięki aparaturze. Komisja powołana przez dyrekcję szpitala dopatrzyła się wielu błędów ordynatora i jego zastępczyni. Pozbawiono ich funkcji, teraz czekają na prokuratorskie zarzuty.
Autor: zś//gak / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24