Od początku pierwszego posiedzenia obrady Sejmu nowej kadencji budzą rekordowe zainteresowanie. Zdaniem Katarzyny Bąkowicz, medioznawczyni i komunikolożki z Uniwersytetu SWPS w Warszawie, "ludzie zaczęli to oglądać, bo obrady zrobiły się po prostu ciekawe". Oceniła, że politycy powinni "wreszcie się skupić na merytoryce i odejść od kultury ustawki, wzajemnego bicia się".
Od 13 listopada, czyli od pierwszego dnia obrad Sejmu nowej kadencji, prace izby niższej polskiego parlamentu budzą rekordowe zainteresowanie. Doktor Katarzyna Bąkowicz, komunikolożka i medioznawczyni z Uniwersytetu SWPS w Warszawie, w programie "Wstajesz i wiesz" w TVN24, stwierdziła, że bardzo podoba się analogia teatralna stosowana w kontekście obrad Sejmu. - O ile wcześniej mogliśmy mówić o jakimś rodzaju dramatu, tak teraz mamy komediową improwizację - oceniła badaczka.
CZYTAJ TEŻ: Poseł "w charakterze billboardu", groźba wykluczenia z obrad, "pełne porozumienie" Hołowni z Morawieckim
Bąkowicz z ostrożnością jednak mówiła o tym, który z sejmowych "aktorów" gra tutaj główną rolę. - Szymon Hołownia wysuwa się na pierwszą pozycję, bo jest go najwięcej. To on jest postacią, która generuje takie słupki oglądalności transmisji sejmowych. Siłą rzeczy uwaga się skupia na nim jako na marszałku Sejmu - zaznaczyła naukowczyni.
- Pamiętajmy, że na scenę weszło bardzo wielu nowych ludzi po obydwu stronach sceny politycznej. Ludzi o określonej tożsamości, zdefiniowanych, którzy są jacyś. Jest to jakiś powiew świeżości, którego potrzebowaliśmy - powiedziała.
Medioznawczyni: nigdy początek kadencji Sejmu nie wzbudzał aż takich emocji
Medioznawczyni zwróciła uwagę na to, że "nigdy początek kadencji Sejmu nie wzbudzał aż takich emocji". Oceniła jednocześnie, że frekwencja w trakcie wyborów parlamentarnych 15 października to "przepiękna postawa obywatelska, z której powinniśmy być dumni". - Jest to też gigantyczny kredyt zaufania oraz sygnał dla polityków: "uważajcie, co robicie, naprawdę jesteśmy w stanie wyjść z domów i zrobić rewolucję". To bardzo mocna, oddolna siła, z którą politycy powinni wreszcie zacząć się liczyć. (Frekwencja - red.) 75 proc. to już nie są żarty - zaznaczyła.
- Mamy zmianę dyskursu, zupełnie nową narrację. Mamy zupełnie nowe słownictwo, które pojawia się w Sejmie i zastąpienie mocnej próby antagonizacji, szeregu inwektyw i bardzo złej debaty publicznej, czymś zupełnie nowym. Czy ta debata będzie lepsza? Zobaczymy. Natomiast mamy do czynienia z innymi figurami retorycznymi, zachowaniami językowymi - oceniła Bąkowicz.
- Ludzie zaczęli to oglądać, bo obrady po prostu zrobiły się ciekawe. Nie wiem czy to się utrzyma, bo być może rzeczywiście mamy do czynienia z efektem świeżości. Na pewno jest tu również efekt Szymona Hołowni, który w dość krótkim czasie przeszedł krótką drogą z telewizji na stanowisko marszałka Sejmu, jedno z najważniejszych w państwie. Nawet jeśli to krótki trend, który dłużej się nie utrzyma, cieszmy się, że ludzie oglądają parlament a nie patostreamerów, ponieważ to jest znacznie bardziej wartościowe - stwierdziła naukowczyni.
Dodała, że bardzo cieszyłaby się, gdyby Polacy śledzili obrady Sejmu z równym zainteresowaniem, z jakim oglądają mecze piłki nożnej.
Bąkowicz wyraziła nadzieje, że to rekordowe zainteresowanie pracami Sejmu sprawi, że posłowie rzeczywiście będą brać udział w obradach na sali plenarnej. - Problemem polskiego parlamentu też jest pusta sala sejmowa: bardzo często bardzo ważne tematy są omawiane przy udziale - nie wiem - jednej dziesiątej całej sali. A jest to bardzo nieodpowiednie. Być może widownia będzie zmuszać tych aktorów, żeby brali udział w przedstawieniu - stwierdziła.
Bąkowicz: język powinien skupić się na merytoryce
Medioznawczyni przywołała sugestię, że "nowo wybrany Sejm ma maksymalnie od sześciu do ośmiu miesięcy na wprowadzenie najbardziej kluczowych zmian, reform", żeby podtrzymać zaufanie. - Socjologicznie jest to istotna rzecz. Bardzo dobrze, że ten Sejm zabrał się do pracy, która była potrzebna do wykonania. Pamiętajmy, że masa rzeczy została wypchnięta do sejmowej "zamrażarki", teraz są odkopywane - dodała.
Zdaniem Bąkowicz parlamentarzyści nowej kadencji powinni iść "w stronę pracy, budowania, a nie mściwości, wendety, próby odgryzania się na politycznych przeciwnikach". - Na razie tej mściwości nie widać, co jest bardzo dobre. Istotne będą kwestie światopoglądowe. W kolejce czeka aborcja, z którą obie strony sceny politycznej mają mentalny problem, ale muszą się w końcu z tym zmierzyć - zauważyła.
- W Sejmie najpotrzebniejszą zmianą - z mojego punktu widzenia - jest zmiana języka i sposobu komunikacji, od której wszystko się zaczyna. Może tego nie widać, ale to w jaki sposób ze sobą rozmawiają i w jaki sposób rozmawiają o najważniejszych tematach, determinuje to, jak te sprawy są później załatwiane. Chodzi o to, żeby ten język był bardziej merytoryczny, niezależnie od tego, czy będzie podany w wersji bardziej zabawnej, czy bardziej umiarkowanej - wyjaśniała Bąkowicz.
- Chodzi o to, żeby wreszcie się skupić na merytoryce i odejść od kultury ustawki, wzajemnego bicia się. Żeby zacząć wspólnie bić się o lepszą rzeczywistość - podsumowała.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24