Do sytuacji nieprzewidywalnych w lotnictwie dochodzi często - zwrócił uwagę w TVN24 dziennikarz śledczy tvn24.pl Grzegorz Łakomski. W TVN24 opisał przypadki wydarzeń, gdy kontroler lotów musiał radzić sobie w pracy w pojedynkę. - W zgłoszeniu incydentu było napisane, że kontroler nie panował już nad sytuacją - podał przykład dziennikarz. Zwrócił on uwagę, że w wyniku zredukowania liczby kontrolerów na dyżurach, w ciągu niespełna pół roku doszło do 40 incydentów lotniczych.
Z powodu pandemii COVID-19 Polska Agencja Żeglugi Powietrznej zredukowała liczbę kontrolerów lotów. Ta decyzja może mieć wpływ na bezpieczeństwo wszystkich pilotów i pasażerów. Często zdarza się, że na dyżurze jest tylko jeden człowiek. Reporter "Czarno na białym" Piotr Świerczek i dziennikarz portalu tvn24.pl Grzegorz Łakomski dotarli do dokumentów i nagrań, które każą postawić pytanie: czy latanie nadal jest bezpieczne?
Łakomski na antenie TVN24 zwrócił uwagę, że "kontrolerzy, którzy pracują na stanowiskach operacyjnych i to bezpośrednio od nich zależy bezpieczeństwo, mówią wprost, że ten system należy jak najszybciej znieść, bo jest niebezpieczny". - Zwłaszcza że do sytuacji nieprzewidywalnych w lotnictwie dochodzi często - przypomniał.
- Dotarliśmy do dokumentów, do opisów konkretnych zdarzeń, które pokazują, że w sytuacji, gdy jakiś samolot ma problem i zgłasza ten problem, to kontroler jest zajęty wyłącznie rozmową z pilotem tego samolotu - podał.
Łakomski wymienił tu sytuację z poznańskiego lotniska z października, gdzie służbę pełniła jedna kontrolerka. - Musiała reagować na sygnał jednego, niewielkiego samolotu. To była mała cessna, która miała duże problemy. Natomiast nie był to jedyny samolot, nad którym powinna w tym momencie panować - opisał Łakomski. - W tym czasie były nawet samoloty F-16 - powiedział. - Akurat dyżur w biurze pełnił człowiek z uprawnieniami, który przyszedł na salę operacyjną i jej pomógł - dodał.
Inną sytuacją, jaką opisał dziennikarz, była burza nad warszawskim Lotniskiem Chopina w sierpniu. - Samoloty nie mogły lądować, kontroler musiał kierować tym ogromnym ruchem. W zgłoszeniu tego incydentu było napisane, że kontroler nie panował już nad sytuacją, że nie miał czasu i percepcji, aby odnotować, ile samolotów musiało odejść na drugi krąg - opisał Łakomski.
Walka o zniesienie systemu
Wcześniej we "Wstajesz i Wiesz" w TVN24 dziennikarz zaznaczał, że usłyszał od pracowników Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej "wiele sygnałów alarmujących". - Ale nie tylko my je słyszeliśmy - powiedział. Jak mówił, cała sprawa zaczęła się w kwietniu zeszłego roku, kiedy został wprowadzony system pracy jednego kontrolera (tak zwany single person operation).
- Ten system już od lat jest uważany za niebezpieczny, dokładnie od 2002 roku, kiedy doszło do katastrofy nad Jeziorem Bodeńskim - mówił. Wówczas nad południowymi Niemcami doszło do zderzenia dwóch samolotów pasażerskich. Zginęło 71 osób, w tym 46 dzieci. Jak przypomniał Łakomski, jedną z głównych przyczyn tragicznego wypadku był właśnie system jednego kontrolera.
- Kontrolerzy, zaraz po tym, jak ten system został wprowadzony na wielu lotniskach w Polsce, zaczęli alarmować, pisać pisma do PAŻP-u, Ministerstwa Infrastruktury, które nadzoruje tę agencję, nawet do kancelarii premiera. Od maja trwała walka związków zawodowych kontrolerów, żeby ten system znieść, przez miesiące nic się nie działo i ten system dalej funkcjonuje - mówił dziennikarz.
Jak tłumaczył, jedna osoba wykonuje obowiązki, które do tej pory wykonywały dwie osoby. Agencja argumentuje to troską o zdrowie kontrolerów w związku z epidemią. - Chodzi o to, by jeden kontroler nie zakaził się od drugiego. Natomiast sami kontrolerzy mówią, że znacznie większe jest niebezpieczeństwo, które w ten sposób wprowadza się w ruchu lotniczym - wskazał.
40 incydentów w ciągu pięciu miesięcy
Jak wskazał, "to są konkretne incydenty, które były zgłaszane przez kontrolerów". - Kiedy dochodzi do jakiejś niebezpiecznej sytuacji, okoliczności powinno się opisać i zgłosić do PAŻP-u. Takich incydentów w ciągu pięciu miesięcy od wprowadzenia tego systemu było ponad 40. Dla porównania podobne incydenty w ciągu dwóch ostatnich lat wydarzyły się trzy, zanim jeszcze nie wprowadzono systemu jednego kontrolera - zaznaczył Łakomski.
Jak mówił, choć kontrolerzy lotów są szkoleni do pracy w pojedynkę, w lotnictwie obowiązuje zasada "drugiej pary oczu", która "pozwala wyłapać ewentualny błąd". - Wiadomo, że kontrolerzy od czasu do czasu jakiś błąd popełniają. Nie bez przyczyny cały czas w samolotach liniowych są dwaj piloci, a nie jeden - zwrócił uwagę.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24