Biuro Analiz Sejmowych zwróciło uwagę m.in za brak symulacji skutków finansowych, brak wyjaśnienia, dlaczego bezpłatne leki miałyby przysługiwać osobom po 75 roku życia oraz utrudnienie w dostępie do darmowych lekarstw, gdyż prawo do wypisywania takiej recepty mieliby tylko lekarze rodzinni. - 94 proc. Polaków w badaniu CBOS popiera ten projekt - powiedział. - Ludzie dostrzegają problem niemożności wykupienia leków w aptekach ze względów finansowych przez wiele osób - dodał.
"Liczymy się z możliwością nadużyć"
Radziwiłł przypomniał, że art. 68 konstytucji mówi między innymi o tym, że szczególna opieka ze strony państwa należy się osobom w wieku podeszłym. - Osoby powyżej 75 roku życia to grupa, która ma duże potrzeby lekowe i problemy z wykupieniem leków - powiedział.
Minister wyjaśnił też, czemu recepty na darmowe leki będzie mógł przepisywać tylko lekarz rodzinny, a nie np. specjalista.
- Po pierwsze liczymy się z możliwością nadużyć. Niestety to tak jest, że jak mamy do czynienia z pieniędzmi, a tutaj są pieniądze w tle, to istnieje takie ryzyko, że ktoś będzie kupował te leki nie dla siebie, tylko na siebie dla kogoś innego - powiedział. - Po drugie w wielu krajach obowiązuje zasada, że leki mogą być przepisywane tylko przez lekarza podstawowej opieki zdrowotnej. My aż tak daleko się nie posuwamy [tylko lekarze rodzinni będą wypisywali recepty jedynie na darmowe leki dla seniorów], ale dziś jest wielu pacjentów z chorobami przewlekłymi, którzy odwiedzają specjalistów tylko po to, żeby mieć przedłużone recepty. Z tego zjawiska chcielibyśmy się wycofywać - dodał.
- To, że ci pacjenci tkwią pod opieką specjalistów, blokuje tę kolejkę. Ci, którzy naprawdę potrzebują konsultacji, mają dużo gorszy dostęp - wyjaśnił minister. - Przy okazji tej ustawy mam nadzieję, że zrobimy pierwszy krok w kierunku porządkowania systemu, w którym to lekarz rodzinny jest lekarzem, który opiekuje się pacjentem, a lekarz specjalista jest konsultantem, który w sytuacji kiedy jest jakiś problem, udziela porady lekarzowi rodzinnemu - stwierdził Radziwiłł.
"Jest w tym coś strasznego"
Minister odniósł się też do sprawy rzekomej śmierci dziecka, które miało urodzić się w wyniku nieudanej aborcji w Szpitalu św. Rodziny w Warszawie. Powiedział, że w tej sprawie zlecił prośbę o raport konsultantowi w dziedzinie ginekologii i położnictwa oraz konsultantowi z neonatologii. Dodał, że w szpitalu toczą się różne kontrole.
- To, co już wiemy na ten temat, poraża. Jestem przygnębiony - stwierdził Radziwiłł. - Jest w tym wszystkim coś naprawdę strasznego. Jestem w szoku nie jako minister zdrowia, ale jako człowiek - dodał. Zdaniem ministra nawet "gdyby okazało się, że wszystkie procedury są spełnione, to jest pytanie o te procedury" oraz "czy to prawo naprawdę może na takie rzeczy pozwalać". - Jedna kwestia to rzeczywiście to, czy ludzie, którzy tam działali, lekarze i położne, inne osoby, czy zachowali się zgodnie z tym, jak prawo nakazuje się zachowywać w tych okolicznościach. Z punktu widzenia najbardziej ostrego to jest pytanie, czy opieka nad dzieckiem, które urodziło się żywe, które było jednym z nas na tym świecie, była taka, jaką należałoby dać dziecku, które urodziłoby się nie w wyniku intencji człowieka, ale przez przypadek w tym samym okresie, czyli 24. tygodniu życia - wyjaśnił Radziwiłł.
"W sprawie ochrony życia każdego człowieka podniósłbym rękę"
Minister zaznaczył ponadto, że "nawet gdyby się okazało, że tutaj nie doszło do złamania prawa to nadal jest w szoku". - Dziecko z zespołem Downa oczywiście ma prawo do życia, jak każdy z nas - powiedział.
Radziwiłł stwierdził, że "potrzebujemy zrobić ogólną refleksję na ten temat". Dodał jednak, że w ministerstwie nie toczy się żadna praca w zakresie zmiany przepisów, ale takie inicjatywy powstają.
- Prawo powinno chronić prawo do życia każdego człowieka - powiedział minister. - W sprawie ochrony życia każdego człowieka na pewno podniósłbym rękę - zaznaczył.
Minister porażony i w szoku. Czeka na raport
Sprawa w prokuraturze
Kilka dni temu Telewizja Republika poinformowała o "dramatycznej sytuacji", do jakiej miało dojść w warszawskim szpitalu im. Świętej Rodziny. Jak podano, do szpitala zgłosiła się kobieta w 24. tygodniu ciąży, która chciała dokonać zabiegu aborcji. Redaktor naczelny Telewizji Republika Tomasz Terlikowski relacjonował, że zabieg się nie powiódł, a dziecko urodziło się żywe. Miało płakać jeszcze przez godzinę po urodzeniu, a lekarze mieli mu nie pomóc.
Rzeczniczka szpitala im. Świętej Rodziny potwierdziła, że do zabiegu aborcji rzeczywiście doszło. Jak jednak podkreśla, wszystko odbyło się zgodnie z prawem, procedurami medycznymi i poszanowaniem praw pacjentki. Tłumaczyła, że o tym, iż nie ma innego wyjścia niż przerwanie ciąży, zadecydowało konsylium złożone z pięciu lekarzy ginekologów i neonatologów.
Fundacja SOS Obrony Poczętego Życia złożyła w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury. Rozpoczęte zostało postępowanie sprawdzające.
Autor: mart/tr / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24