- To referendum sensu nie miało. Pytania sensu nie miały - powiedział w specjalnym wydaniu "Loży Prasowej" Piotr Stasiński z "Gazety Wyborczej". Z kolei publicysta Paweł Lisicki z "Do Rzeczy", także krytykując referendum ocenił, że odpowiedzialność za "nieudany eksperyment" ponosi Bronisław Komorowski.
O godz. 22 zakończyło się głosowanie w referendum, w którym Polacy wypowiadali się na temat wprowadzenia jednomandatowych okręgów wyborczych, utrzymania dotychczasowego sposobu finansowania partii politycznych i rozstrzygania wątpliwości na korzyść podatnika. Wyniki PKW poda - jak zapowiada - w poniedziałek około 18.
Aby referendum było wiążące, musi w nim wziąć udział ponad połowa uprawnionych. Wiele wskazuje jednak, że frekwencja będzie niska.
Piotr Stasiński z "Gazety Wyborczej" stwierdził, że jeśli frekwencja okaże się żałosna - a taka jego zdaniem pewnie będzie - nie będzie to porażka, tylko zwycięstwo zdrowego rozsądku. - To referendum sensu nie miało. Pytania sensu nie miały. Nie wiadomo było, jak na nie odpowiedzieć - ocenił. Dodał, że pytania miały charakter czystej taktyki wyborczej ze strony Bronisława Komorowskiego.
"Odpowiedzialność za nieudany eksperyment ponosi Komorowski"
Jacek Żakowski z "Polityki" przypomniał, że sam prosił senatorów, by mieli dość rozumu i nie zgodzili się na to referendum. - Dla mnie problemem jest mechanizm, który doprowadził do tego, że to referendum jest złe, źle pomyślane, źle zaprojektowane - przekonywał. Jego zdaniem zawiodły mechanizmy konstytucyjne. - Senat nie stanął na wysokości zadania i prawdopodobnie trzeba się liczyć z tym, że nie będzie stawał - dodał. Publicysta Paweł Lisicki z "Do Rzeczy" zaznaczył, że "można przerzucać winę na społeczeństwo czy na mechanizmy, ale referendum miało swojego autora". - Ktoś te pytania sformułował, ktoś je ogłosił, ktoś je przeprowadził - zauważył. Stwierdził, że "ewidentnie odpowiedzialność za cały ten nieudany eksperyment ponosi Bronisław Komorowski". Dodał, że prezydent bardzo chciał wygrać wybory, dlatego posłużył się w sposób instrumentalny instytucją, która do tego się nie nadaje. - To jest taka nauczka na przyszłość dla wszystkich, że pewne instytucje powinny być chronione , albo nie powinny być używane w bieżących rozgrywkach politycznych - podkreślił publicysta.
Stankiewicz: pytania niczego nie wprowadzały
Dla Andrzeja Stankiewicza, dziennikarza "Rzeczpospolitej", najbardziej zdumiewające jest to, że można było zadać takie pytania. - Nawet jakby traktować je z dobrą wolą, niczego nie wprowadzały - podkreślił.
Zwrócił uwagę, że pytanie o jednomandatowe okręgi wyborcze było w rzeczywistości pytaniem o zmianę konstytucji, o co prezydent nie zapytał. Z kolei pytanie o finansowanie partii politycznych - zauważył - nie pokazywało alternatywy, a trzecie - o rozstrzyganie wątpliwości na korzyść podatnika - przestało być aktualne po uchwaleniu stosownej ustawy. Stankiewicz dodał, że do tej pory była prowadzona kampania na referenda, teraz zaczyna się ostateczny etap kampanii przed wyborami parlamentarnymi.
Autor: js//rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24