Po przylocie na lotnisko w Modlinie zmierzono nam temperaturę i odebrano od nas formularze z danymi kontaktowymi. Ale nie dostaliśmy informacji, czy mamy się poddać kwarantannie i jak miałaby ona wyglądać - mówili portalowi tvn24.pl turyści, którzy w sobotę wrócili z Hiszpanii. - Osoby, które przylatują dziś do północy nie muszą poddawać się kwarantannie - tłumaczyli w sobotę pracownicy lotniska w Modlinie.
Samolot linii Ryanair z hiszpańskiego Alicante, którym pani Anna (zastrzegła sobie anonimowość) przyleciała do Polski, wylądował w podwarszawskim Modlinie w sobotę po godzinie 15. - Spędziliśmy z partnerem w Hiszpanii ponad tydzień. Ostatnie dni byliśmy w Alicante. Sytuacja wyglądała tam w miarę spokojnie. Lekkie zaniepokojenie spowodowała jedynie informacja, że siedmiu anestezjologów z lokalnego szpitala, którzy byli na kongresie w Madrycie, zaraziło się koronawirusem - relacjonuje Polka.
Według niej Hiszpanie spokojniej od Polaków podchodzą też do kwestii zakupów, w sklepach nie widać było bardzo ogołoconych półek. Sytuacja zaczęła się zmieniać w piątek, gdy poinformowano, że od soboty w kraju zacznie obowiązywać stan zagrożenia epidemiologicznego.
W piątek wieczorem w Alicante zamknięto restauracje i bary.
Na płycie na wszelki wypadek czekała karetka. Po odebraniu bagażu mogliśmy swobodnie opuścić lotnisko. Ale nikt nie powiedział nam, czy jesteśmy poddani kwarantannie i jak miałaby ona wyglądać.
"Nikt nie weryfikował podanych w formularzu danych"
Sobotni lot linii Ryanair z Alicante do Modlina był opóźniony o pół godziny. - Powiedziano nam, że to z powodu wzmożonego ruchu lotniczego nad Europą. Przed lądowaniem rozdano nam formularze, gdzie mieliśmy wpisać swoje dane, informacje kontaktowe, mail oraz telefon, miejsce zamieszkania stałego i czasowego. W przypadku turystów - zabukowany hotel. Było też miejsce na dane osoby z którą się leci, kim jest ta osoba dla nas i dane osoby, z którą można się skontaktować w ciągu 30 dni, jeśli coś by nam się stało - wylicza pani Anna.
Z jej opowieści wynika, że nikt nie weryfikował podanych w formularzu danych, a jedynie zebrano je od pasażerów przed opuszczeniem samolotu. Po wylądowaniu na pokład wszedł mężczyzna w stroju ochronnym, który bezdotykowym termometrem mierzył temperaturę każdemu z pasażerów. - Na płycie na wszelki wypadek czekała karetka. Po odebraniu bagażu mogliśmy swobodnie opuścić lotnisko. Ale nikt nie powiedział nam, czy jesteśmy poddani kwarantannie i jak miałaby ona wyglądać - mówi Polka.
Mimo wszystko wracam do domu i przez dwa tygodnie nie zamierzam wychodzić, żeby nikogo nie narażać
"Kierowca mówił, że wielu kolegów zrezygnowało z pracy z obawy przed koronawirusem"
Próbowaliśmy zweryfikować tę informację na infolinii ws. przekraczania granic, uruchomionej przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych ( +48 22 523 8880). Ale po wybraniu numeru połączenie zostaje natychmiast przerwane. Na na infolinii lotniska w Modlinie poinformowano nas zaś, że pasażerowie, którzy wrócili w sobotę przed północą, nie muszą poddawać się kwarantannie.
- Mimo wszystko wracam do domu i przez dwa tygodnie nie zamierzam wychodzić, żeby nikogo nie narażać - stwierdza pani Anna. Dodaje, że wyzwaniem było wydostanie się z lotniska taksówką. - Nasz kierowca mówił, że wielu kolegów zrezygnowało z pracy z obawy przed koronawirusem. A gdy ma przylecieć samolot z Włoch, ci którzy jeszcze zostali, natychmiast się rozjeżdżają - opowiada nasza rozmówczyni.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Archiwum prywatne