Jacek Krupiński, przyjaciel rodziny porwanego Krzysztofa Olewnika, wyszedł już z aresztu. - Mam zamiar udowodnić swoją niewinność. Nie spodziewałem się, że będę musiał to robić po tym, co spotkało mnie przez ostatnie osiem lat - powiedział wychodząc z aresztu w Sztumie. Opuścił go decyzją Sądu Apelacyjnego w Warszawie, który uznał, że prokuratura nie przedstawiła żadnych nowych dowodów przestępstwa, żeby dłużej pozostawał w areszcie.
- Chciałbym, żeby ta sprawa w końcu została wyjaśniona i aby moje nazwisko i rodzina przestały być szkalowane - powiedział Krupiński. Dodał, że żalu o czas spędzony za kratkami (pół roku) nie ma i na razie nie chce szerzej komentować sprawy. O opuszczeniu aresztu powiedział tylko: - Spodziewałem się sprawiedliwości i ją otrzymałem.
Olewnikowie nie mogą uwierzyć
Rodzina porwanego i zabitego Krzysztofa Olewnika jest zdumiona decyzją sądu. - Tego się nie spodziewałem, jestem zupełnie zaskoczony. Dziwne jest to, że K. był do tej pory najbardziej strzeżonym więźniem w Polsce - komentował na gorąco Włodzimierz Olewnik.
- My od dawna informowaliśmy prokuraturę, że za porwaniem syna stoi Jacek - powiedział Olewnik.Oburzał się również, że "sąd uwierzył w rzekome zapiski pochodzące od jasnowidza, czy jakiegoś innego czarnoksiężnika".
Z kolei siostra Krzysztofa, Danuta Olewnik-Cieplińska powiedziała, że orzeczenie sądu nie jest dla niej zrozumiałe. - My, jako rodzina, czujemy się pokrzywdzeni i rozżaleni, bo nie rozumiemy tego, co sąd mówi. A sąd twierdzi, że są wskazówki i poszlaki mówiące o tym, że Jacek był w grupie porywaczy. Dlaczego więc wypuszcza się z aresztu taką osobę? - pytała Olewnik-Cieplińska. - Również resort sprawiedliwości mówił o przełomie w śledztwie, a Jacek wychodzi na wolność - dodała.
Śledztwo poczyniło szereg postępów
Decyzja sądu dziwi także przewodniczącego sejmowej komisji śledczej ds. śmierci Krzysztofa Olewnika Marka Biernackiego. - Decyzji sądu się nie komentuje, ale jest ona troszkę dziwna, przy czym "troszkę", to jest bardzo małe słowo - powiedział TVN24.
Przyznał jednak, że w tej sprawie opinia publiczna regularnie słyszy zaskakujące informacje. - Prace prokuratur postępują. Materiał przed trzema miesiącami był wystarczający, aby przedłużyć śledztwo. Wiem, że śledztwo poczyniło szereg postępów - tłumaczy swoje zaskoczenie Biernacki.
Brak dowodów
Argumentując decyzję o zwolnieniu z aresztu sąd uznał, że we wniosku o przedłużenie aresztu prokuratura nie przedstawiła nowych dowodów popełnienia przestępstwa przez K.
- Jedynie motywacje prokuratorów zostały poszerzone - powiedziała odczytująca orzeczenie sędzia. Zaznaczyła, że nie ma tym samym powodu, by dalej stosować wobec podejrzanego środek zapobiegawczy w postaci aresztu.
Nie odpuszczą
Prokurator, który wnioskował o przedłużenie aresztu powiedział, że będzie respektował prawomocne orzeczenie sądu. - Raz już udało mi się przekonać skład sędziowski, by zatrzymać w areszcie Jacka Krupińskiego Tym razem się nie udało - powiedział Zbigniew Niemczyk z prokuratury apelacyjnej w Gdańsku. Zaznaczył jednak, że nie oznacza to odrzucenia przez prokuraturę wątku Jacka Krupińskiego - Postępowanie przeciwko niemu będzie nadal prowadzone - zaznaczył Niemczyk.
Natomiast obrońca przyjaciela Olewnika Grzegorz Bucholz wyraził swoje zadowolenie z orzeczenia sądu. - Bardzo się cieszę, że sąd apelacyjny podzielił stanowisko obrony. My twierdzimy, że w tej sprawie nie ma dowodów, które wskazywałyby na popełnienie przez naszego klienta zarzucanych mu przestępstw - powiedział adwokat.
Pół roku za kratami
Jacek Krupiński - wieloletni przyjaciel, a także biznesowy wspólnik porwanego w 2001 r. i zamordowanego dwa lata później Krzysztofa Olewnika - przebywał w areszcie od 11 lutego 2009 r. Wtedy postawiono mu zarzuty udziału w grupie przestępczej, planującej porwanie Krzysztofa Olewnika oraz współudział w jego uprowadzeniu i przetrzymywaniu.
Jacek Krupiński nie przyznał się do zarzucanych mu czynów.
Decyzja podtrzymana
Wtorkowa decyzja Sądu Apelacyjnego to podtrzymanie decyzji sądu w Płocku, podjętej w ubiegłym tygodniu.
W ubiegły wtorek płocki Sąd Okręgowy odrzucił wniosek gdańskiej Prokuratury Apelacyjnej o przedłużenie aresztu. Sąd uznał, że chociaż istnieje duże prawdopodobieństwo, iż Jacek Krupiński ma związek ze sprawą, to nie da się jednoznacznie określić charakteru tego związku.
Wyraził też opinię, iż nie ma wystarczających przesłanek pozwalających zakładać, że Jacek Krupiński mógłby próbować unikać ewentualnej odpowiedzialności, skoro dotychczas nie ukrywał się, lub utrudniać postępowanie, na przykład poprzez zacieranie dowodów, gdyż dotychczas tego nie robił.
Szukał przez jasnowidza
Prokurator Paweł Zmitrowicz uzasadniał wniosek o przedłużenie aresztu wobec Jacka Krupińskiego koniecznością zapewnienia prawidłowego toku postępowania oraz planowanymi ekspertyzami i przesłuchaniami szeregu świadków. Podkreślał, iż materiał dowodowy w jego sprawie wzbogacił się o kolejne poszlaki, obciążające podejrzanego, w tym m.in. zapisy z kalendarza, z których wynika, że Jacek Krupiński miał wiedzę na temat miejsca przetrzymywania Krzysztofa Olewnika i stanu jego zdrowia. Jako argument, przemawiający za tą tezą, Zmitrowicz zacytował fragment notatek, mających odnosić się do sytuacji więzionego przez porywaczy Krzysztofa Olewnika: "chory, gorączka, wczoraj głęboko w piwnicy".
Adwokaci przekonywali jednak, iż w sprawie nie pojawiły się nowe dowody i poszlaki, przemawiające za dalszą izolacją Jacka Krupińskiego. Mecenas Jarosław Pardyka argumentował m.in., iż wspomniane zapiski z kalendarza Jacka Krupińskiego, znalezione w lutym 2009 r. podczas przeszukania jego domu, to w istocie relacja z seansu jasnowidza, który miał ustalić miejsce i okoliczności przetrzymywania Krzysztofa Olewnika.
Płock wypuszcza, Gdańsk przedłuża
Na początku maja 2009 r. warszawski Sąd Apelacyjny na wniosek gdańskiej Prokuratury Apelacyjnej przedłużył termin tymczasowego aresztu wobec Jacka Krupińskiego o kolejne trzy miesiące - do 11 sierpnia. Stało się tak po decyzji płockiego Sądu Okręgowego, który odmówił przedłużenia aresztu dla Jacka Krupińskiego. Sąd uznał wtedy za słuszne, że zgromadzone dowody uprawdopodobniają popełnienie przez niego zarzucanych czynów, ale zastrzegł, iż "nie można aktualnie uznać tej hipotezy za wykazaną w sposób istotnie przeważający nad innymi hipotezami".
Prokuratura Apelacyjna w Gdańsku prowadzi śledztwo, dotyczące nieprawidłowości w postępowaniu organów ścigania związanym z porwaniem Krzysztofa Olewnika. Tamtejsi śledczy badają też wątek ewentualnych nieustalonych do tej pory sprawców uprowadzenia i zabójstwa.
Kto porwał, kto zabił
Proces w sprawie porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika toczył się od października 2007 do marca 2008 r. Sąd Okręgowy w Płocku skazał dwóch zabójców Olewnika - Sławomira Kościuka i Roberta Pazika na kary dożywotniego więzienia. Na ławie oskarżonych znalazło się w sumie 11 osób, ośmioro skazano na kary od roku więzienia w zawieszeniu do 15 lat pozbawienia wolności. Jednego z oskarżonych sąd uniewinnił.
Trzech sprawców porwania i zabójstwa Olewnika popełniło samobójstwo. W olsztyńskim areszcie w czerwcu 2007 r. w celi powiesił się Wojciech Franiewski, któremu prokuratura miała postawić zarzut sprawstwa kierowniczego zbrodni. Po ogłoszeniu wyroku przez płocki Sąd Okręgowy, na początku kwietnia 2008 r. w podobny sposób w płockim zakładzie karnym popełnił samobójstwo Kościuk. W styczniu 2009 r. w celi tego samego aresztu znaleziono powieszonego Pazika.
Sprawę uprowadzenia i zabójstwa Krzysztofa Olewnika oraz nieprawidłowości w śledztwie z tym związanym bada sejmowa komisja śledcza, o której powołanie zabiegała rodzina Olewników.
Źródło: PAP, lex.pl