- Jesteśmy pospolitym ruszeniem, które przybywa na ratunek lewicy, ale jak najszybciej musimy przeobrazić się w regularną armię, aby wygrywać bitwy, a nie tylko potyczki - mówił na kongresie Polskiej Lewicy (PL) jej założyciel Leszek Miller. Wybór byłego premiera na szefa nowej partii uczestnicy kongresu przyjęli owacją na stojąco.
Na łódzkim kongresie założycielskim Polskiej Lewicy, Miller stwierdził, że "inicjatywa powołania partii nie jest alternatywą dla Lewicy i Demokratów, ale wzbogaceniem oferty lewicowej.
- Dziś stawiamy ważny krok. Tworzymy struktury i program. Ale musimy jak najszybciej przeobrazić się w pełnokrwistą partię polityczną - powiedział Miller w swoim wystąpieniu. Były premier dodał, że w przeciwieństwie do innych partii lewicowych, jego partia nie czuje lęku przed mówieniem o PRL.
- Z najwyższym szacunkiem odnosimy się do ludzi, którzy po tragicznej wojnie budowali Polskę. Dziś traktowani są oni jak płatni pachołkowie, których trzeba się wstydzić. Należy z tym skończyć - podkreślał Miller.
Jedyny słuszny kandydat liże rany
W kongresie wzięło udział 280 osób. Głównym zadaniem delegatów było wybranie władz partii. Miller, jedyny kandydat, został jej tymczasowym przewodniczącym. Przeciwko kandydaturze byłego premiera oddano jeden głos. Wynik przyjęto owacyjnie, a sala odśpiewała Millerowi "sto lat".
Podczas konferencji prasowej po zakończeniu kongresu, nowy przewodniczący Polskiej Lewicy dziękował za wybór. Zapowiedział też, ze partia zostanie zarejestrowana w ciągu najbliższych 45 dni. Były premier dodał też, że ugrupowanie otwarte jest na osoby, które obecnie są członkami innych partii.
Pytany przez dziennikarzy o ocenę swojej współpracy z Samoobroną przyznał, że była to "pomyłka". - Pomyliłem się i zakończyłem ten mariaż. Byłem przekonany, że to ugrupowanie osiągnie pięcioprocentowy próg wyborczy. Gdybym dziś był w Sejmie, nikt by mnie nie krytykował, bo zwycięzców się nie sądzi. Liżę rany, ale nie mogę robić tego w nieskończoność - powiedział były szef rządu.
LiD się kończy
Wcześniej były premier mówił w "Poranku TVN24", że na polskiej scenie politycznej wciąż jest wiele wolnego miejsca. - Sytuacja dynamicznie się zmienia, bo naszej polityce wciąż czegoś brakuje i to jest szansą dla mojej partii - oceniał Miller.
Polityk podkreślił też, że jego ugrupowanie to "coś więcej niż tylko konkurencja dla LiD-u". - Różnice programowe między nami a Lewicą i Demokratami będą znaczące. Odszedłem z SLD właśnie dlatego, ponieważ uważałem, że koncepcja LiD-u jest z gruntu zła. Polska Lewica nie potrzebuje żadnych parasoli ochronnych w postaci Partii Demokratycznej. Zdaje się, że LiD kończy swoją działalność, słyszałem o jakichś kolejnych transformacjach - powiedział Miller.
"Numer jeden" na wylocie
Miller we wrześniu zrezygnował z członkostwa w SLD, gdy nie znalazł się na liście wyborczej do Sejmu koalicji LiD. Wkrótce po tym został "numerem jeden" na łódzkiej liście Samoobrony. Wynik wyborczy byłego premiera był jednak daleki od oczekiwanego. Miller uzyskał w okręgu tylko 4141 głosów, przy prawie 52 tys. szefa SLD Wojciecha Olejniczaka. Samoobrona nie weszła do parlamentu. Polityk zapowiedział wówczas, że razem z lokalnymi działaczami z SLD stworzy nową formację lewicową.
We wrześniu poparcie dla premiera deklarowała przede wszystkim stara gwardia partyjnych aktywistów. Głównymi założeniami programowymi Polskiej Lewicy są: reforma samorządowa, zwiększenie dostępu do rynku pracy, sprawiedliwy podział majątku narodowego w taki sposób, aby zwiększyć przychód państwa, dalsza integracja z UE, utrzymanie bezpłatnego dostępu do edukacji i rozdział państwa od Kościoła.
Źródło: PAP, TVN24, IAR