Potrzeba było pięciu lat, aby liczba przeszczepów w Polsce przestała spadać. Właśnie osiągnęła poziom z 2007 roku, czyli momentu, gdy Zbigniew Ziobro zorganizował słynną, choć niesławną, konferencję prasową w sprawie doktora G. Jest lepiej, ale czy jest dobrze?
Siedem miesięcy oczekiwania - to w polskich warunkach bardzo krótko. 15-letni Paweł przeszedł w Centrum Zdrowia Dziecka operację przeszczepu nerki. Zabieg się udał, a mama odetchnęła z ulgą.
Przeszczep można było wykonać, bo mama Pawła bez wahania zgodziła się na zabieg. A w ostatnich latach był z tym problem. Wiele osób - przede wszystkim dorosłych - z przeszczepów rezygnowało.
- Przez dwa lata słyszeliśmy, że tych przeszczepów nie ma. A teraz te przeszczepy ruszyły po prostu - przyznaje mama Pawła.
Przełomowa konferencja
To oczywiście dobra wiadomość, ale powodów do dumy nie ma. Liczba przeszczepów rośnie, ale na razie dogoniła poziom odnotowywany ostatnio 5 lat temu.
Co takiego stało się w 2007 roku, że liczba przeszczepów w Polsce dramatycznie spadła? Ówczesny minister sprawiedliwości i szef CBA zorganizowali konferencję prasową. Poinformowali o zatrzymaniu kardiochirurga Mirosława G. Lekarzowi postawiono zarzuty korupcyjne i zarzut zabójstwa. Liczba przeszczepów w całym kraju spadła o połowę.
W niektórych placówkach, jak Białymstoku, nie wykonano wtedy ani jednego przeszczepu. Tak było w całym kraju.
5 straconych lat
W 2007 roku liczba przeszczepów spadła do 960. Później bardzo powoli rosła. Wartość sprzed afery z doktorem G. prawie udało się dogonić rok temu.
By ją przegonić, potrzeba było aż pięciu lat. Dopiero teraz liczba przeszczepów jest większa niż przed aferą.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24