Minister Przemysław Czarnek ma jasny plan na polską edukację. Indoktrynacja zamiast wiedzy, wybór między religią i religią i oczywiście zamiast kuratorów oświaty wprowadzenie prokuratorów oświaty - mówił w "Faktach po Faktach" europoseł Lewicy Robert Biedroń. Odniósł się do kolejnego już ataku szefa resortu edukacji na osoby LGBT+. - Dzisiaj na pewno dzieci są bardziej bezpieczne na Paradzie Równości niż pod rządami ministra Czarnka - ocenił.
W środę rano minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek był gościem telewizji państwowej, gdzie odniósł się między innymi do przebiegu Parady Równości, która przemaszerowała przez Warszawę. - Widzieliście państwo przed momentem zdjęcia z tej "parady tak zwanej równości", bo to z równością nie ma nic wspólnego - komentował zdjęcia z sobotnich wydarzeń. - Widzieliście tam osobników ubranych dziwacznie, jakiegoś mężczyznę ubranego jak kobieta. Czy to są ludzie normalni państwa zdaniem? Przecież wszyscy Polacy dokładnie widzą, co się dzieje na tych ulicach, i wiedzą, na czym polega równość i na czym polega tolerancja, ale to, co się tam działo, nie ma nic wspólnego ani z równością, ani z tolerancją. To jest fetyszyzowanie i wykrzywianie równości i tolerancji - powiedział minister edukacji.
"Na czele resortu edukacji staje człowiek, który nazywa te dzieciaki nienormalnymi"
Do sprawy odniósł się w środowych "Faktach po Faktach" eurodeputowany Lewicy Robert Biedroń. Pytany o to, jak ocenia poziom tolerancji i wrażliwości ministra Czarnka, odpowiedział, że jest "zerowy". - Dzisiaj na pewno dzieci są bardziej bezpieczne na Paradzie Równości niż pod rządami ministra Czarnka. Minister Czarnek ma jasny plan na polską edukację. Indoktrynacja zamiast wiedzy, wybór między religią i religią i oczywiście zamiast kuratorów oświaty wprowadzenie prokuratorów oświaty - mówił europoseł. - Ten cel jest realizowany konsekwentnie i wspierany przez premiera [Mateusza - przyp. red.] Morawieckiego - ocenił.
Biedroń był także dopytywany o słowa posłanki Lewicy Agnieszki Dziemianowicz-Bąk, która z mównicy sejmowej zarzuciła Czarnkowi, że "jedyny język, jaki pan zna, to język nienawiści, język szczucia i język, który prowadzi do tego, że uczniowie, na straży których powinien pan stać, popełniają samobójstwa, dokonują samookaleczeń i krzywdzą sami siebie".
- Padały takie słowa, bo taka jest rzeczywistość. Polska szkoła zamiast być bezpiecznym azylem dla wielu dzieciaków, zamiast tworzyć klimat szacunku dla różnorodności, to staje się szkolą, w której dzieci są prześladowane. Na czele resortu edukacji staje człowiek, który nazywa te dzieciaki nienormalnymi - powiedział gość TVN24.
"Mamy realny problem, a Czarnek w tym nie pomaga"
Europoseł Lewicy przyznał, że "jest mnóstwo fantastycznych nauczycieli, fantastycznych dyrektorów i dyrektorek szkół". - Chciałbym im za to podziękować, bo sam pamiętam, jak wyglądała szkoła za moich czasów. Wtedy nie było Czarnka, ale było tabu wokół tego tematu - zauważył.
- Dzisiaj tego tabu nie ma, ale nadal 70 procent dzieci, które należą do mniejszości LGBT myśli o popełnieniu samobójstwa, 50 procent ma depresję. To są zatrważające dane. (…) To są realne życia, które odeszły tylko dlatego, że Polska jest najbardziej homofobicznym krajem w Unii Europejskiej. To nie jest opinia polityczna, to są dane, które są przedstawiane przez instytucje zbierające tego typu przypadki i pokazujące jak na dłoni: mamy realny problem, a Czarnek na pewno w tym nie pomaga - powiedział.
"Im więcej głosów wspierających, tym lepiej"
- W Polsce prowadzona jest zorganizowana, systemowa nagonka na osoby LGBT. Na grupę, która stała się łatwym kozłem ofiarnym dla rządzących, na którym można ogniskować złe emocje, na którym można rozgrywać różne historie polityczne, odwracać uwagę od wielu innych problemów - ocenił Biedroń.
W jego opinii "najgorsze jest to, że ci ludzie mieszkają w Polsce". - Oni mają swoich rodziców, mają swoje rodziny, mają ludzi, których kochają, ale mają przede wszystkim lęk i strach, że ktoś na ulicy ich pobije, że ktoś ich opluje, że ktoś ich obrazi. Że pójdą do szkoły, w której dowiedzą się właśnie tego, co mówi Czarnek - powiedział.
- To jest polska rzeczywistość. Trzeba to zmienić, dlatego też musimy pokazywać, że jest alternatywa dla tych rządów. Że jest inna szkoła, która może być otwarta, która może być bezpiecznym azylem, która może mówić o tym, jakie są dziś standardy edukacji na przykład w zakresie przeciwdziałania dyskryminacji i je wdrażać - zwrócił uwagę gość TVN24. - Naszą rolą - polityków, ludzi działających publiczne - jest to, żeby pokazywać publicznie, że te dzieciaki, ta młodzież nie jest sama. Im jest na pewno najtrudniej dzisiaj. One dzisiaj potrzebują tego wsparcia i im więcej takich głosów wspierających, tym lepiej - zaznaczył.
"Nienormalność tego rządu może dotknąć każdego"
Odnosząc się do słów ministra edukacji i nauki, który pytał między innymi o to, czy osoby biorące udział w Paradzie Równości "to są ludzie normalni państwa zdaniem", Biedroń odparł, że "nienormalne jest to, co mówi Czarnek". - Nienormalne jest to, co robi rząd Prawa i Sprawiedliwości. Dostrzega to wiele osób, dostrzega to cała Europa, dostrzega to cały świat. Oni tego nie dostrzegają, bo mają w tym wszystkim plan. Ten plan polega na tym, że Polska będzie tylko dla wybranych, a nie dla wszystkich - powiedział.
- Dzisiaj są to osoby LGBT, jutro będą to nauczyciele, dyrektorzy, pojutrze lekarze, później dziennikarze. (…) Potrzebna jest solidarność, zrozumienie, że nienawiść, ta nienormalność tego rządu może dotknąć każdego i każdą z nas - zwrócił uwagę.
"To wygląda na inspirację rosyjską"
Robert Biedroń, który spotkał się we wtorek ze Swiatłaną Cichanouską, pytany był także o to, czy białoruska opozycjonistka odniosła się do komentarzy wicemarszałka Sejmu Ryszarda Terleckiego, który skrytykował Cichanouską za przyjęcie zaproszenia do udziału w inicjatywie prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego Campus Polska. - Spotkałem się ze Swiatłaną Cichanouską. Przyznaję, że z drżeniem, bałem się tego, że ona mnie zapyta o pana marszałka Terleckiego. Niestety zapytała sama i podkreśliła, że naprawdę nie rozumie tego, dlaczego te słowa padły - powiedział Biedroń.
- Zastanawiała się, czy być może jest to inspirowane przez Kreml, czy być może za tym wszystkim stoi jakiś interes, który wydaje się być kompletnie absurdalny - powiedział europoseł Lewicy.
Jak dodał, "ciężko sobie wyobrazić, żeby marszałek Terlecki działał pod wpływem jakichś emocji kreowanych przez Putina". - No, ale powiedzmy sobie szczerze, że to wygląda na inspirację rosyjską. Mówić takie głupoty, dzielić polskich polityków w tej sprawie - gdzie ta solidarność wspierania sprawy białoruskiej jest dzisiaj niezwykle ważna - jest największą głupotą. Cały świat demokratyczny jednoczy się na rzecz wolnej i niepodległej Białorusi, a tu wyskakuje nagle taki Terlecki, mówiący słowa rodem z propagandy kremlowskiej - ocenił Robert Biedroń, gość "Faktów po Faktach".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24