"Newsweek" dotarł do nagrania rozmowy dwóch działaczy partii w przeddzień zwycięstwa Jacka Protasiewicza na zjeździe dolnośląskiej Platformy. Słychać na nim, jak stronnik Protasiewicza, poseł Norbert Wojnarowski, obiecuje jednemu z delegatów pomoc w załatwieniu stanowiska w KGHM w zamian za oddanie głosu na Protasiewicza - pisze tygodnik.
"Newsweek" przypomina, że w weekend odbył się zjazd dolnośląskiej PO, na którym wybrano nowego szefa regionu.
Starcie Jacka Protasiewicza z Grzegorzem Schetyną było tak wyrównane, że trzeba było dwóch tur głosowania. Protasiewicz ostatecznie wygrał stosunkiem głosów 204:195.
Równie zaciekła była zakulisowa walka o głosy delegatów - zauważa tygodnik.
Na nagraniu, do którego dotarł "Newsweek" słychać rozmowę dolnośląskiego posła PO Norberta Wojnarowskiego z wahającym się delegatem przedstawiającym się imieniem Edward, który od roku stara się o pracę w którejś z państwowych spółek kontrolowanych przez PO.
- Znamy się za długo, żeby o dupie Maryny pogadać. Jacek Protasiewicz zapytał mnie wprost, czy ty jesteś w stanie go poprzeć - wyjaśnił poseł Wojnarowski.
Zaraz potem przeszedł do opowieści o perypetiach zawodowych swojej żony Barbary (jeszcze niedawno media informowały, że pełniła ona funkcję dyrektora departamentu w Ecoren, spółce-córce KGHM).
- Bo mi też z żoną taki numer wycięli, że moja żona złożyła rezygnację z KGHM Ecoren. Bo mieszkam już w Warszawie, nie? I o niej zapomnieli, od 1 października jest bezrobotna, ale na razie jeszcze jakoś ogarniam. Byłem u Pawła Grasia: „Kur*a, to jest chore, że naszych ludzi czyszczą”. „To podziękuj Schetynie i idź do Prortasiewicza" - wspomniał rozmowę z rzecznikiem rządu poseł.
- Oczywiście Jacek się zobowiązał że pomoże, ale niezależnie od tego Jacek zbiera głosy. Dziś o piątej może premier go poprze - zaznaczył Wojnarowski.
A po chwili zapytał: - Jest pytanie za sto punktów, czy jesteś w stanie poprzeć jutro Jacka na zjeździe.
Działacz się zawahał, bo, jak stwierdził, od roku próbuje załatwić sobie pracę, ale jest zwodzony.
- Norbert, ja z tobą rozmawiałem przez rok czasu, dużo mi obiecywałeś i spełzło to na niczym - skwitował Edward.
Jednak Wojnarowski przekonywał dalej. - Jacek poprosił mnie o spotkanie z paroma osobami. Powiedział, że może zaproponować pomoc (…). Myślę, że Jacek jest w stanie pomóc z pracą - zadeklarował poseł. Delegat stwierdził jednak, że w KGHM pracy dla niego nie ma. - Byłem u Jacka Kardeli (chodzi o nowego wiceprezesa spółki ds. rozwoju – red.) trzy miesiące temu i powiedział mi, że nie chce się do mojego nazwiska dotykać - zaznaczył. - Ale jak Jacek zadzwoni, to będzie inaczej - obiecał Wojnarowski. Edward: - Dobra, zobaczymy.
- Część, dziękuję uprzejmie - zakończył poseł.
Poseł najpierw nie komentuje, potem się wstydzi
Wojnarowski nie chciał rozmawiać z "Newsweekiem". Całą sprawę nazwał prowokacją.
W poniedziałek wieczorem rozesłał do mediów oświadczenie, w którym stwierdził, że nigdy żadnych propozycji w imieniu Protasiewicza nie składał. W rozmowie z "Gazetą Wyborczą" potwierdził, że do rozmowy z lubińskim delegatem na zjazd PO doszło w biurze poselskim.
- Spotkałem się z nim, bo znamy się od 15 lat. To była koleżeńska rozmowa. Z dzisiejszej perspektywy widzę, że mój rozmówca celowo sprowadził ją na takie tory, chciał ode mnie coś usłyszeć. Dałem się sprowokować, poniosły mnie emocje i się zagalopowałem z tą pracą. Agitowałem w Lubinie na Protasiewicza, ale nigdy z nim nie ustalałem, że w zamian za głosy będziemy dawać pracę w KGHM - stwierdził Wojnarowski.
I dodał: - Wstydzę się za całą tę sprawę.
Protasiewicz przyznał "GW", że rozmawiał z Wojnarowskim o poparciu jego kandydatury.
- Ale nie upoważniałem go do prowadzenia w moim imieniu żadnych rozmów z kimkolwiek, nie mówiąc już o rozmowach na temat załatwiania pracy. Nie wiem dlaczego Wojnarowski to zrobił. Nie wiem nawet, kim jest jego rozmówca - powiedział Protasiewicz.
Pytany o sprawę Kardela powiedział, że jej nie zna i nie chce jej komentować. - Protasiewicza znam, ale żadnych rozmów o pracy dla kogokolwiek z nim nie prowadziłem - zapewnił wiceprezes KGHM.
Unieważnią zjazd?
Partyjni współpracownicy Grzegorza Schetyny z dolnośląskiej Platformy w nieoficjalnych rozmowach z "GW" nie wykluczyli, że mogło dojść do korupcji politycznej, co może być podstawą do złożenia wniosku o unieważnienie wyników sobotniego zjazdu (według procedury są na to trzy dni od jego zakończenia). Pytany o to Jarosław Charłampowicz (u przewodniczącego Schetyny sekretarz struktur regionalnych partii) powiedział, że takiej decyzji na razie nie ma.
- Nagranie jest bulwersujące. Musimy się nad sprawą zastanowić - stwierdził.
Autor: MAC//bgr / Źródło: Newsweek, Gazeta Wyborcza