Usunięcie obecnego prezesa Najwyższej Izby Kontroli Mariana Banasia ze stanowiska jest możliwe, bo pierwszy etap jego wyboru na stanowisko był wadliwy prawnie z jego winy – napisała we wtorek "Rzeczpospolita".
Gazeta, powołując się na opinie prawników, zaznacza, że choć zgodnie z ustawą o NIK prezesa tej instytucji nie da się odwołać z funkcji, jeśli na przykład nie zapadł wobec niego wyrok skazujący, to jest sposób na jego usunięcie z urzędu.
Zdaniem prawników, z którymi rozmawiała "Rzeczpospolita", Banasia można usunąć, bo pierwszy etap jego wyboru jest wadliwy prawnie z jego winy, z powodu wprowadzenia wszystkich w błąd. Prawnicy wskazują na zatajenie między innymi takich informacji, jak zaniżanie czynszu za wynajem kamienicy.
"Wystarczy, że Senat lub Sejm podejmie uchwałę odnoszącą się nie do wyboru na prezesa, ale do procedury zgłoszenia kandydata, który nie podał ważnych informacji mających znaczenie dla jego wyboru przez parlamentarzystów" – mówi gazecie proszący o anonimowość prawnik.
Jak pisze "Rzeczpospolita", jeśli uchwałę podejmie Senat, to zgodnie z pragmatyką proceduralną (opisaną w art. 14 ust. 3 ustawy o NIK) Sejm będzie zobowiązany do podjęcia uchwały takiej samej treści i mocy.
Taki sam obowiązek - tłumaczy gazecie prawnik - będzie miał Senat, gdyby Sejm pierwszy podjął uchwałę. Podkreśla, iż "ogólna reguła prawa stanowi, że czynność prawna nieważna z mocy prawa nie podlega sanacji".
"Zażądałbym wyjaśnienia tej sytuacji"
Posłowie Prawa i Sprawiedliwości w rozmowie z "Rzeczpospolitą" przyznają, że teraz nie zagłosowaliby za kandydaturą Mariana Banasia.
"Zażądałbym wyjaśnienia tej sytuacji. Dziś wiemy, że CBA bada sprawę jego oświadczeń majątkowych. Dopóki byśmy takiej informacji nie otrzymali, nie sądzę, żeby było możliwe poddanie pod głosowanie tej kandydatury. Tu ewidentnie zostaliśmy wprowadzeni w błąd przez pana Banasia" – przyznaje poseł PiS Janusz Śniadek, wiceszef Komisji ds. Kontroli Państwowej.
Kontrola CBA
Centralne Biuro Antrykorupcyjne zakończyło 16 października kontrolę oświadczeń majątkowych szefa NIK Mariana Banasia. Postępowanie objęło dokumenty złożone w latach 2015-2019, gdy Banaś był kolejno wiceministrem i ministrem finansów.
Dzień po opublikowaniu informacji o zakończeniu kontroli przez CBA Banaś poinformował, że wraca do obowiązków prezesa NIK. Wcześniej przebywał na bezpłatnym urlopie, na który udał się pod koniec września, po emisji reportażu "Superwizjera" TVN dotyczącego niejasności wokół jego oświadczeń majątkowych. Banaś w siedmiodniowym terminie skierował wyjaśnienia do zastrzeżeń zawartych w protokole CBA. Uwagi prezesa NIK do raportu dotarły już do biura. Liczą kilkanaście stron.
Hotel na godziny
W wyemitowanym 21 września reportażu dziennikarz "Superwizjera" Bertold Kittel przyjrzał się kamienicy w krakowskim Podgórzu, którą do oświadczeń majątkowych wpisywał prezes Najwyższej Izby Kontroli. Dziennikarz trafił na prowadzony tam hotel na godziny i spotkał przestępcę skazanego prawomocnym wyrokiem. Odbył on w obecności reportera rozmowę telefoniczną, twierdząc, że rozmawia z Banasiem. Po publikacji reportażu prezes NIK przyznał, że rzeczywiście odebrał ten telefon i tłumaczył, że wynajął kamienicę synowi tego mężczyzny.
"PANCERNY MARIAN" I POKOJE NA GODZINY. REPORTAŻ "SUPERWIZJERA" > W ostatnim upublicznionym oświadczeniu majątkowym Banaś zadeklarował, że z wynajmu dwóch mieszkań i 400-metrowej kamienicy w 2018 roku zarobił trochę ponad 65 tysięcy złotych. To oznacza średni miesięczny dochód w wysokości 5475 złotych. To niska kwota, bo za wynajem samej kamienicy w takiej krakowskiej lokalizacji, według lokalnych biur nieruchomości mógłby uzyskać co najmniej trzy razy więcej - około 15 tysięcy złotych miesięcznie. W rozmowie z państwową telewizją Banaś stwierdził, że "niższa cena [najmu - przyp. red.] wzięła się stąd, że ta kamienica miała być kupiona na podstawie umowy przedwstępnej i w finale, przy rozliczeniu, ta cena miała być wyrównana".
Autor: js//rzw / Źródło: Rzeczpospolita, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24