Błędy podczas ataku na szczyt, brak taktyki wejścia, utrata kontaktu i rozdzielenie członków wyprawy - takie wnioski płyną z raportu zespołu, który zakończył badanie okoliczności tragicznej wyprawy na Broad Peak. W dokumencie negatywnie oceniono też postawę Adama Bieleckiego oraz sformułowano zalecenia, które należy wdrożyć, aby poprawić bezpieczeństwo podobnych wypraw w przyszłości. Cały raport opublikował w środę rano na swojej stronie internetowej Polski Związek Alpinizmu.
5 marca na wierzchołku Broad Peak (8051 m n.p.m.) stanęli kolejno: 29-letni Adam Bielecki, 33-letni Artur Małek, 58-letni Maciej Berbeka i 27-letni Tomasz Kowalski. Dwaj ostatni nie zdołali powrócić na noc do obozu. Trzy dni później zostali uznani za zmarłych. Polski Związek Alpinizmu powołał zespół ds. wypadku celem wyjaśnienia przyczyny śmierci.
Przygotowanie wyprawy
Raport rozpoczyna się od oceny przygotowań do wyprawy. Autorzy raportu oceniają, że zarówno dobór celu wyprawy jak i przygotowania do niej nie budzą zastrzeżeń. "Obranie szczytu Broad Peak za cel wyprawy Zespół uważa za wybór optymalny, tak ze względu na trudności drogi wejścia, jak i ze względu na koszt przedsięwzięcia"- czytamy. "Najwyższe światowe standardy" spełniał też sprzęt, w który zostali wyposażeni uczestnicy wyprawy.
"Zespół ocenił przygotowania do wyprawy wysoko. Wyprawa została przygotowana zgodnie z zasadami sztuki. Sprzęt biwakowy i osobisty uczestników był na najwyższym światowym poziomie" - czytamy w raporcie.
Zastrzeżenie pojawiają się w przypadku środków łączności. Raport podkreśla, że "radiotelefony do łączności lokalnej, jakich używała wyprawa, to najlepszy model jakim dysponuje aktualnie Polski Związek Alpinizmu", który sprawdzał się podczas wcześniejszych wypraw. "Do dnia ataku szczytowego sprzęt ten działał poprawnie, niemniej jednak w czasie ataku zawiódł" - czytamy w raporcie. Z tego powodu w raporcie pojawia się rekomendacja zakupu nowego sprzętu. Zastrzeżeń nie budziła za to liczba i dobór uczestników wyprawy. Raport stwierdza, że byli oni przygotowani kondycyjnie. Zauważa co prawda, że Maciej Berbeka i Krzysztof Wielicki nie odbyli testów "obowiązujących w programie PHZ", co jest uważane "za uchybienie organizatora wyprawy", to "unikalny dorobek sportowy tych kolegów i ich ciągła aktywność w górach pozwalały przypuszczać, że byli wystarczająco dobrze przygotowani" - konkluduje raport.
Przebieg aklimatyzacji
Według raportu wszyscy uczestnicy wyprawy spełnili podstawowy warunek do uczestnictwa w ataku szczytowym - spędzenie przynajmniej jednej nocy na wysokości powyżej 7000 m.
"W trakcie aklimatyzacji nie zaobserwowano u żadnego z uczestników objawów choroby wysokościowej, obrzęku płuc lub mózgu.(...) Jedynym elementem, który mógłby mieć niewielki negatywny wpływ na aklimatyzację uczestników był długotrwały, bo liczący 11 dni pobyt w bazie, po ostatnim wyjściu do najwyższego obozu, a przed początkiem ataku szczytowego" - głosi raport.
Akcja przygotowawcza do ataku szczytowego
Zespół badający przebieg wyprawy ocenił, że obozy "były założone we właściwych miejscach, a położenie ostatniego obozu było w warunkach zimowych optymalne i wyposażone w odpowiedni sposób". Inaczej, niż powinny, zostały jednak rozmieszczone butle z tlenem medycznym. "Kierownik wyprawy nie wymógł na zespołach i tragarzach wyniesienia tlenu do najwyższych obozów, tak aby zabezpieczyć atak szczytowy i ewentualną akcję ratunkową" - czytamy. Raport uznaje to za "błąd kierownika wyprawy".
Atak szczytowy
Dokument zwraca uwagę, że zarówno kierownik, jak i pozostali członkowie wyprawy, przed atakiem na szczyt nie uzgodnili taktyki. "Uczestnicy wyjścia szczytowego nie uzgodnili ze sobą podstawowych zasad taktycznych, tzn. zasad postępowania w przypadkach słabego tempa wspinaczki, zasad postępowania w przypadku drastycznego osłabnięcia któregokolwiek z uczestników ataku wymagającego sprawdzenia oraz nie zostało wyraźnie powiedziane, kto jest liderem wyjścia, choć uznajemy, że był nim z racji doświadczenia Maciej Berbeka" - napisano w raporcie.
Zdaniem badających "zakres kompetencji, sposób podejmowania decyzji i egzekwowania poleceń" powinny zostać ustalone pomiędzy kierownikiem wyprawy Krzysztofem Wielickim i Maciejem Berbeką "Brak takich ustaleń uważam za niedociągnięcie kierownika wyprawy" - podkreśla raport. Błędy popełniono w czasie samego wejścia na szczyt - rozpoczęło się ono zbyt późno, były problemy z łącznością radiową, wyprawa poruszała się zbyt wolno. "W trakcie dyskusji nad godziną wyjścia zwyciężył pogląd, że najlepszą porą będzie godzina 5 rano. Uznaliśmy to za błąd. Naszym zdaniem godzina wyjścia była za późna, biorąc pod uwagę czas potrzebny na pokonanie trudności w dojściu do przełęczy i przejście długiej grani szczytowej. (...) Wcześniejsza pora wyjścia dawała szansę na pokonanie drogi w górę i w dół za dnia, co było bardzo ważne" - czytamy.
W dokumencie negatywnie oceniono postawę Adama Bieleckiego, który sam podjął decyzję o odłączeniu się od grupy. Negatywnie oceniono też fakt, że po powrocie do obozu IV (wysokość ok. 7400 m) zdecydował się schodzić dalej do bazy, zamiast poczekać póki jeszcze można było się spodziewać uratowania Macieja Berbeki. Do postawy Artura Małka pojawiły się zastrzeżenia - głównie dotyczące odmowy wspólnego schodzenia ze szczytu z Berbeką. Na plus zaliczono jego postawę w obozie IV, gdy aktywnie poszukiwał zaginionego Berbekę.
Raport stwierdza, że "do momentu, kiedy idący jako pierwszy zespół Bielecki-Małek postanowił się rozwiązać, czteroosobowa grupa stanowiła zwarty zespół szczytowy", ale "po rozwiązaniu zespołu Małek-Bielecki zespół szczytowy de facto przestał istnieć".
"Adam Bielecki szybko oddalił się od swojego partnera Artura Małka i pozostałych członków zespołu szczytowego. Za zerwanie integralności grupy (...) odpowiada w największym stopniu Adam Bielecki. Uczynił to w sposób świadomy i nieuzgodniony. Artur Małek także nie przejawił woli pozostania w grupie" - konkluduje raport. "W pełni świadome zignorowanie przez Bieleckiego i Małka zasady kontaktu wzrokowego lub radiowego z resztą zespołu uznajemy za fundamentalny błąd i złamanie podstawowej zasady etyki alpinistycznej" - dodaje raport. Autorzy stanowczo podkreślają, że nie istniały powody, aby nie można było schodzić całym czteroosobowym zespołem.
W raporcie pozytywnie oceniono postawę Macieja Berbeki, który "swoim spokojem i kulturą osobistą oraz koncyliacyjnym charakterem przyczynił się do współtworzenia spokojnej atmosfery na wyprawie" oraz Pakistańczyka Karima Hayatta. W dokumencie "pozytywnie" oceniono też rolę kierownika wyprawy Krzysztofa Wielickiego.
Ogólna ocena wyprawy
Zespół przygotowujący raport posumował całą wyprawę w kilku istotnych wątkach. Zawierają się one w następujących punktach:
- Wysokie przygotowanie do wyprawy.
- Sprzęt na najwyższym poziomie (zastrzeżenia do sprzętu radiowego).
- Odpowiedni dobór uczestników wyprawy i ich przygotowanie.
- Dojście do bazy i akcja górska do ataku szczytowego były poprawne, tak jak rozkład obozów.
- Brak uzgodnienia podstawowych zasad taktycznych.
"Przebieg akcji szczytowej był daleki od optymalnego, a nawet daleki od poprawnego. Zespół wyszedł, naszym zdaniem, za późno. Zespół nie przygotował taktyki wejścia. Nie dołożono odpowiedniej staranności do jakości i pewnego funkcjonowania łączności radiowej (nie używano w bazie skutecznej anteny masztowej). Zespół poruszał się zbyt wolno, jak na warunki i trudności drogi. Zespół nie reagował na te opóźnienia decyzją wycofania się z ataku szczytowego, milcząco je akceptował. Zespół rozdzielił się przed wejściem na wierzchołek i nie próbował połączyć, kiedy to jeszcze było możliwe" - napisano w raporcie.
Przyczyny śmierci uczestników wyprawy
Raport stwierdza, że "bezpośrednią przyczyną śmierci Tomasza Kowalskiego było prawdopodobnie nieoczekiwane, drastyczne osłabienie organizmu spowodowane trudami wejścia i wysokością oraz wychłodzenie spowodowane długą ekspozycją na niskie temperatury". Wiadomo, że Tomasz Kowalski "nie miał obrażeń ortopedycznych, które mogłyby spowodować niemożność poruszania się". Z kolei "bezpośredniej przyczyny śmierci Macieja Berbeki zespół nie był w stanie określić na podstawie posiadanych informacji". "Mogło to być osłabienie wysokościowe organizmu, wychłodzenie organizmu bądź nieszczęśliwy wypadek" - stwierdza raport.
Zalecenia
W raporcie znalazły się też zalecenia, które mają się przyczynić do poprawy bezpieczeństwa wypraw w przyszłości. Wśród zaleceń znalazło się kupno nowych środków łączności; dobór uczestników wyprawy, nie tylko pod kątem sprawności fizycznej, ale też cech etycznych; testy na członków wyprawy będą musieli przejść wszyscy, nie tylko najstarsi uczestnicy; wszystkie rozmowy z radiotelefonów powinny być nagrywane.
"Kozioł ofiarny"
O szczegółach raportu jako pierwszy poinformował "Tygodnik Powszechny". Adam Bielecki w rozmowie z "Tygodnikiem" mówi, że został "kozłem ofiarnym". - Uważam, że stałem się ofiarą polskiego piekła, dlatego myślę, że wyniosę się na Zachód - przyznaje.
Podkreśla, że "przyczyną tragedii była błędna ocena swojego stanu przez Maćka i Tomka". - Każdy z nas na tej grani musiał spojrzeć w głąb siebie i powiedzieć: "dam radę" albo "nie dam rady". Oni się pomylili - ocenił himalaista.
Autor: mn/nsz,mn//rs/kdj/ ola / Źródło: TVN24, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Fot. Fakty TVN