Wspólne dojazdy do pracy samochodami osobowymi są nadal możliwe. Rząd i policja apelują jednak, żeby przepisy epidemiczne traktować z powagą, a nie szukać w nich luk.
Żeby ograniczyć rozwój epidemii i zapobiec obrazkom ze słonecznego weekendu, kiedy wielu Polaków wyszło na spacery, rząd wprowadza kolejne restrykcje w poruszaniu się obywateli poza ich domami. Wyjście z domu - tylko w niezbędnych sprawach - sklep, apteka, wizyta u lekarza, zakupy dla potrzebującej rodziny. W pojazdach komunikacji miejskiej - liczba pasażerów nie może być większa niż połowa liczby miejsc siedzących. Teraz ograniczenia sięgną też pojazdów prywatnych, chociaż nie wszystkich.
Na platformę Kontakt24 trafia wiele pytań, jak to będzie wyglądać w praktyce? Czy zagrożone są dojazdy do pracy tych, którzy muszą? Czy dotarcie do pracy pojazdem możliwe jest jedynie pojedynczo, czy dozwolone są przejazdy wieloosobowe? I na co policjant może pozwolić, a za co ukarze mandatem?
Minister zdrowia Łukasz Szumowski tłumaczy, że każda taka sytuacja jest indywidualna. Jednak wszystkie mają wspólny mianownik: wyjazd samochodem musi być uzasadniony. Po niezbędne zakupy - tak, pojeździć dla zabicia nudy - nie. Policja – jak zapewnia - na wyrywki będzie kontrolować kierowców. Również pod kątem liczby osób w samochodzie. I przede wszystkim celu podróży.
Nie ma celu, jest mandat
Jak informuje nadkomisarz Sylwester Marczak z Komendy Stołecznej Policji, we wtorek w centrum Warszawy policja wlepiła kilkadziesiąt mandatów. Dostali je uczestnicy zorganizowanego w internecie strajku przedsiębiorców, którzy w ten sposób chcieli zaprotestować przeciw kształtowi i zakresowi rządowej pomocy dla firm w czasie kryzysu koronawirusowego. Protest polegał na powolnym przejeździe przez centrum Warszawy.
Policja – na mocy dotychczasowych i nowych przepisów - ma szeroki wachlarz kar do dyspozycji, mandat w wysokości 500 zł jest jedną z łagodniejszych. Bo za złamanie zakazu przemieszczania się, w uzasadnionych przypadkach, trzeba liczyć się z grzywną w wysokości od 5 do 30 tysięcy złotych.
Według rozporządzeń rządowych, jednym z konkretnych celów, które mają uzasadnienie, jest dojazd do pracy. W środkach komunikacji zbiorowej – czy to publicznych, czy prywatnych – może być zajęte tylko co drugie miejsce do siedzenia. Ograniczenia te nie dotyczą ściśle samochodów osobowych. Co jednak nie oznacza, że w obecnie osobówką wszystko wolno.
Jeżeli jednym samochodem osobowym jadą osoby z rodziny - problemu nie ma. Jeśli nie są spokrewnione, ale mają wspólny cel, czyli wykonywanie obowiązków służbowych, też nie. Wszystko zależy od wielkości pojazdu.
Adwokat Bartosz Przeciechowski precyzuje, że zgodnie z rozporządzeniami samochody osobowe, w których może podróżować do 9 osób, są z ograniczeń zwolnione. Dzięki temu na przykład ekipy budowlane, które codziennie jeżdżą do pracy jednym samochodem osobowym, mogą to robić nadal. Jeśli jednak dysponują busem, w którym fabrycznie, bez domowych modyfikacji, może podróżować więcej niż 9 osób, to muszą już zachować środki bezpieczeństwa określone dla komunikacji publicznej. Czyli tylko połowa zajętych miejsc. Inaczej grozi mandat do 500 złotych.
Prawo i życie
Ale nie wszystko da się ująć w ramy prawne. Minister zdrowia Łukasz Szumowski apeluje, żeby do sprawy podejść poważnie, a do przepisów nie jak do łamigłówki, w której trzeba szukać luk. Pozostanie w domach w zaleconym czasie - to wyraz odpowiedzialności. Jeśli jednak wspomniana ekipa budowlana pracuje razem, musi razem jeździć (choć lepiej, żeby poszczególni członkowie grupy robili to osobno), to najlepiej, żeby zachowywali maksimum ostrożności. Jak najmniej kontaktu, jeśli to możliwe rękawiczki, maseczki też nie zaszkodzą. W miejscu pracy muszą zachować odstępy co najmniej półtorametrowe. W każdej sytuacji zaszkodzi na pewno brak zdrowego rozsądku.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock