Protestujący w stolicy po wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji są wywożeni do komisariatów poza Warszawą, na przykład Nowego Dworu Mazowieckiego, Legionowa, Pruszkowa czy Piaseczna. - Chodzi o to, żeby obrońcy utrudnić wykonywanie czynności - mówiła w piątek w TVN24 mecenas Sylwia Gregorczyk-Abram z Inicjatywy Wolne Sądy. Sprawę komentował też doktor Piotr Kładoczny z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
W środę w Dzienniku Ustaw opublikowany został wyrok kierowanego przez Julię Przyłębską Trybunału Konstytucyjnego z 22 października 2020 roku zaostrzający przepisy aborcyjne, a wcześniej ukazało się także jego uzasadnienie. Opozycja i wielu konstytucjonalistów twierdzi, że skład TK został obsadzony nieprawidłowo – zasiadali w nim między innymi tak zwani sędziowie dublerzy.
Piątek był trzecim dniem z rzędu, kiedy na ulicach polskich miast odbyły się protesty wobec zaostrzania prawa aborcyjnego, na których doszło do zatrzymań.
"Trzeba to traktować jako ewidentne utrudnienie"
Goście TVN24, mecenas Sylwia Gregorczyk-Abram z Inicjatywy Wolne Sądy i doktor Piotr Kładoczny z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka rozmawiali między innymi o wywożeniu zatrzymanych protestujących do komisariatów poza Warszawą, np. Nowego Dworu Mazowieckiego, Legionowa, Pruszkowa czy Piaseczna.
- Trzeba to traktować jako ewidentne utrudnienie wszystkim osobom, które chciałyby tym demonstrantom pomóc, ponieważ oczywiste jest, że w zimie, zwłaszcza w nocy, nie każdemu będzie się chciało jechać bardzo daleko i pomagać osobom, które tej pomocy potrzebują - stwierdził Kładoczny. - Dzięki temu, że są zaangażowani prawnicy, zaangażowani adwokaci i radcy prawni, którzy chcą bronić, mam nadzieję, że te, trudno to nazwać inaczej, szykany nie zdadzą żadnego egzaminu i że ta pomoc będzie udzielana - dodał.
Stwierdził, że "nie bardzo może w to uwierzyć, żeby nie było żadnych wolnych miejsc w komisariatach warszawskich". - Nie widzę takiej potrzeby wywożenia kogokolwiek poza miasto. Budzi to na pewno wśród osób, które są wywożone, niepokój co z nimi będzie, jakie będą ich dalsze losy. Uważam to za szykanę - ocenił Kładoczny.
"Nowa taktyka stołecznej policji"
Zdaniem Gregorczyk-Abram jest to "nowa taktyka stołecznej policji". - Proszę pamiętać, że w sierpniu, kiedy zatrzymano 50 aktywistów i aktywistek, bardzo młode osoby podczas takiego solidarnościowego demo z aktywistką Margot jakoś wszyscy zmieścili się na komisariatach na terenie Warszawy. Nie wiem, co takiego dzieje się zimą, że nie ma już miejsc - powiedziała.
- Chodzi o to, żeby temu obrońcy po pierwsze utrudnić wykonywanie czynności, bo on musi jednak przejechać te 40-50 kilometrów i to trwa oraz o to, żeby nie było tak zwanego "solidemo" pod komisariatami, bo tak właśnie też się to odbywa, że jeśli są osoby zatrzymane na (komisariatach na) Żytniej czy Wilczej, to natychmiast zjawia się tam setka czy setki osób, które wyrażają swoją solidarność z osobą zatrzymaną i domagają się jej wypuszczenia, zwolnienia - wyjaśniła mecenas.
Gregorczyk-Abram mówiła też o infolinii pomocy prawnej dla osób zatrzymywanych podczas protestów. - To jest infolinia uruchomiona przez kolektyw Szpila - powiedziała. Dodała, że jest to oddolna inicjatywa aktywistek warszawskich, wokół których zgromadzili się adwokaci.
- Infolinia działa bardzo sprawnie. Podczas każdego protestu są setki telefonów i bardzo sprawnie jest zapewniana pomoc zatrzymanym osobom praktycznie od momentu, kiedy one są wywożone. Trwa ustalanie, w jakie miejsce one są wywożone - stwierdziła. Wyjaśniła, że kolektyw Szpila "wypełnia taką systemową lukę, bo państwo w sposób efektywny takiego dostępu do obrońców od momentu zatrzymania po prostu nie zapewnia".
Źródło: TVN24