Rada Konsultacyjna nie jest Radą, która doradza Strajkowi Kobiet. Jest do tego, by wytworzyć rozwiązania, które będą dotyczyły tych problemów, które na ulicy zostały wykrzyczane - powiedziała Klementyna Suchanow z Ogólnopolskiego Strajku Kobiet. Liderki OSK przedstawiły na wtorkowej konferencji postulaty Rady Konsultacyjnej i "sześć pól" jej działania. Przed konferencją doszło do zamieszania, część dziennikarzy nie została wpuszczona.
Na początku listopada po raz pierwszy zebrała się Rada Konsultacyjna Ogólnopolskiego Strajku Kobiet. Na posiedzeniu przedstawiono postulaty zgłaszane podczas trwających w kraju od 22 października protestów, będących sprzeciwem wobec zaostrzenia - w wyniku orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego - przepisów antyaborcyjnych.
Na Radzie oprócz walki o prawa kobiet - gdzie mówiono nie tylko o aborcji, ale i o przemocy - znalazły się wówczas jeszcze kwestie klimatu, edukacji, osób LGBT czy psychiatrii.
"Rada jest do zbierania postulatów z ulicy"
Na wtorkowej konferencji Ogólnopolskiego Strajku Kobiet jedna z jego przedstawicielek, Klementyna Suchanow zwracała uwagę, że Rada Konsultacyjna została utworzona "w gorących dniach protestów, na samym początku".
- Rada jest do zbierania postulatów z ulicy. Rada później dostawała maile od osób, które pisały ze swoimi propozycjami, pomysłami - wskazywała.
Podkreśliła przy tym, że "Rada Konsultacyjna nie jest Radą, która doradza Strajkowi Kobiet". - Jest do tego, by wytworzyć rozwiązania, które będą dotyczyły tych problemów, które na ulicy zostały wykrzyczane - wyjaśniała.
- W tym momencie jesteśmy na etapie zakończenia prac w sześciu polach. To są prawa kobiet, edukacja, świeckie państwo, ochrona zdrowia, praca i klimat. Jesteśmy na etapie zakończenia prac, które rozwiązują najbardziej bieżące, gorące problemy. Te, które można w krótkim dystansie potraktować, nawet za PiS-u - mówiła Suchanow.
Dodała, że "na drugim etapie Rada będzie się zajmowała tym, jak naprawić państwo, posprzątać to bagno już po PiS-ie".
Lempart: większość rozwiązań jest możliwa do wdrożenia teraz
Marta Lempart skupiła się zaś na rozwiązaniach dotyczących praw kobiet. - Będę mówić o tych postulatach, które są najbardziej bieżące, które najmocniej wybrzmiały i o rozwiązaniach, z których większość jest możliwa do wdrożenia teraz. Bo ich wdrożenie nie zależy od rządu - powiedziała liderka OSK.
Nawiązała do orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego kierowanego przez Julię Przyłębską, mówiącego, że przepis tak zwanej ustawy antyaborcyjnej z 1993 roku zezwalający na przerwanie ciąży w przypadku ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu jest niezgodny z konstytucją. Przepis straci moc wraz z publikacją wyroku, ale ten nie został jak dotąd ogłoszony.
Lempart nazwała to orzeczenie "oświadczeniem", które jest "mylnie nazwane wyrokiem". - W związku z tym, że to nie jest wyrok, nie muszą się do niego stosować sędziowie, nie muszą go wykonywać. Mamy już takie przypadki - oceniła.
Według niej "lekarze nie mają żadnych podstaw do tego, żeby stosować się do oświadczenia pani magister Przyłębskiej". - Macie obowiązek stosować obowiązujące prawo - powiedziała Lempart, adresując swoje słowa do lekarzy. - Jeżeli będziecie to robić, dostaniecie od nas wsparcie, jeżeli władza zechce was ścigać i ściganiem przymuszać do stosowania się do oświadczenia - dodała.
Awantura przed siedzibą Strajku Kobiet, części dziennikarzy nie wpuszczono na konferencję
Jeszcze przed rozpoczęciem konferencji doszło do zamieszania. Na miejscu pojawili się dziennikarze różnych stacji radiowych, telewizyjnych oraz prasowych, jednak nie wszyscy zostali wpuszczeni na konferencję.
- Zaczynamy z opóźnieniem, bo mamy szturm i tak naprawdę próbę włamania - dosyć skuteczną - ze strony agencji rządowych mieniących się mediami. Państwo dziennikarze, dziennikarki nie mieli szans dostać się tu do nas do siedziby, ponieważ tam na zewnątrz mamy około osiem osób z kamerami, blokujących skutecznie wejście, próbujących dostać się do naszej siedziby - mówiła na początku konferencji Marta Lempart.
- Uprzedzałyśmy, że konferencje prasowe Ogólnopolskiego Strajku Kobiet są dla dziennikarzy i dla dziennikarek, czyli są dla mediów, natomiast służby rządowe mogą pobrać wizję i fonię od swoich kolegów z policji, z ABW, tak jak to robią cały czas. Nie ma potrzeby, żeby tutaj do nas przychodzili jacykolwiek funkcjonariusze PiS-u, kimkolwiek się mieniący. Przepływ informacji między nimi jest, jak wiemy, doskonały i nie ma problemu, żeby wszelkie informacje, łącznie z wizją i fonią, pobierali bezpośrednio od swoich mocodawców, współpracowników z policji, z ABW czy innych agend rządowych - mówiła dalej.
W kamienicy przy ulicy Wiejskiej w Warszawie, gdzie znajduje się siedziba Strajku Kobiet, doszło do przepychanek, gdy wykluczeni z udzialu w konferencji dziennikarze próbowali wtargnąć do środka pomimo wyraźnego sprzeciwu organizatorek. Na miejsce została wezwana policja.
- Na miejscu byli obecni policjanci, którzy zostali wezwani przez organizatorki konferencji. Funkcjonariusze podjęli interwencję i pouczyli zgromadzone pod siedzibą Ogólnopolskiego Strajku Kobiet osoby o dalszym postępowaniu. Nikt nie został zatrzymany ani ukarany - powiedział nadkomisarz Robert Szumiata ze śródmiejskiej komendy.
Do środka nie zostali wpuszczeni przedstawiciele TVP, TV Republika oraz "Gazety Polskiej Codziennie". Dziennikarze wyrażali niezadowolenie wobec decyzji Strajku Kobiet w tej sprawie, powołując się na "wolność mediów" i "równość w dostępie do informacji".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24