Mimo swojego święta, nauczycielom daleko od świątecznego nastroju. W szkołach zawisły dziś flagi, ale na znak protestu. Powód: zbyt małe wynagrodzenie.
Na razie jedyną oznaką protestu będą właśnie flagi i plakaty informujące o akcji. Ale już za 10 dni dokładnie o 14.00 nauczyciele we wszystkich miastach wojewódzkich wyjdą z pikietami przed gmachy urzędów wojewódzkich.
Jeśli i to nie pomoże, nauczyciele są gotowi przyjechać do stolicy. Zapowiadają, że będzie ich naprawdę dużo. Potem chcą szykować się do strajku. - Nastroje wśród nauczycieli są bardzo złe - przyznaje prezes ZNP Sławomir Broniarz. Dodał, że pojawiają się różne propozycje np. strajku w czasie matur.
ZNP domaga się aż 50-procentowego wzrostu płacy zasadniczej nauczycieli i twierdzi, że w przyszłorocznym budżecie zamiast obiecanych podwyżek są obniżki pensji. Minister edukacji Ryszard Legutko zapewnia, że zapisy zostaną zmienione, a pieniądze na podwyżki na pewno się znajdą. - Ich wysokość będzie związana z proponowanym w projekcie ustawy budżetowej zwiększeniem subwencji oświatowej - zadeklarował Legutko.
W majowym strajku ostrzegawczym nauczycieli wzięło udział około 60 procent wszystkich szkół i przedszkoli. Nauczyciele domagali się wówczas zwiększenia nakładów na edukację, 20-procentowych podwyżek, zachowania możliwości przechodzenia na wcześniejsze emerytury do 2011 r. oraz objęcia emeryturami pomostowymi tych z nich, którzy urodzili się po 1969 r.
Protest zakończył się po spotkaniu przedstawicieli ZNP z premierem Jarosławem Kaczyńskim. Przyniosło ono przedłużenie dotychczasowych zasad przechodzenia na wcześniejsze emerytury.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24