- Nośniki, o których wydanie zwróciliśmy się do "Wprost" stanowią dowód przestępstwa i są niezwykle istotne dla sprawy - powiedziała rzeczniczka Prokuratury Warszawa-Praga. Poinformowała, że wieczorem rozpoczęto przeszukania w redakcji tygodnika, bo "Wprost" odmówił wcześniej wydania dowodów (w rzeczywistości przeszukanie opóźniło się). Oburzenia nie kryją dziennikarze tygodnika.
Renata Mazur, rzeczniczka prowadzącej sprawę nielegalnych podsłuchów Prokuratury Okręgowej Warszawa - Praga podkreśliła wieczorem, że czynności prowadzone przez funkcjonariuszy ABW w redakcji "Wprost" były jednymi z wielu, które odbywały się w środę.
Prokuratura zażądała od tygodnika "dobrowolnego wydania rzeczy w postaci wszystkich nośników zawierających treści rozmów prowadzonych podczas spotkań gości w restauracji "Sowa i Przyjaciele" oraz w restauracji w "Amber Room" w Pałacyku Sobańskich w Warszawie przekazanych dziennikarzom "Wprost".
- Nośniki, o których wydanie zwróciliśmy się do "Wprost" stanowią dowód przestępstwa i są niezwykle istotne dla sprawy, niezależnie od tego, czy są to oryginalne nagrania czy ich kopie - podkreśliła.
Mazur wyjaśniła, że prokurator wydał decyzję o żądaniu wydania dowodów przez "Wprost", a dopiero wobec odmowy ich przekazania zdecydował o przeszukaniu redakcji.
Rzeczniczka zapewniała przy tym wielokrotnie, że działania prokuratury w żaden sposób nie naruszają tajemnicy dziennikarskiej. - Nasze decyzje o wezwaniu do wydania nagrań i późniejsza decyzja o przeszukaniu w redakcji mają na celu tylko i wyłącznie uzyskanie dowodów w sprawie. Nie mamy zamiaru uzyskiwania danych informatorów, ani naruszania jakiejkolwiek dziennikarskiej tajemnicy - podkreśliła Mazur.
ABW w redakcji
Agenci ABW po raz pierwszy pojawili się w redakcji przed południem.
Do @LatkowskiS, do redakcji właśnie przyszło ABW.
— Michał Majewski (@MajewskiMichal) June 18, 2014
Z tym pismem. pic.twitter.com/tCpNXrz1kk
— Michał Majewski (@MajewskiMichal) czerwiec 18, 2014
Dziwna forma. Wejście służb do redakcji. Można było zaprosić do prokuratury. Wywieranie presji.
— Michał Majewski (@MajewskiMichal) June 18, 2014
Jak napisał na Twitterze dziennikarz tygodnika Michał Majewski, pojawienie się przedstawicieli służb, którzy zażądali wydania nośników to forma wywierania presji.
"Nie wydaliśmy żadnych materiałów" - napisał Majewski.
Nie mamy 100% pewności, czy wydanie tego nie ułatwi odkrycia źródła, które zastrzegło anonimowość.
— Michał Majewski (@MajewskiMichal) czerwiec 18, 2014
Kilka godzin później Michał Majewski napisał: "Znowu ABW w redakcji. Większa ekipa. Wrócili".
Znowu ABW w redakcji. Większa ekipa. Wrócili.
— Michał Majewski (@MajewskiMichal) czerwiec 18, 2014
Tym razem, ABW wróciło z prokuratorem Józefem Gackiem.
- Najpierw byli funkcjonariusze z prośbą o wydanie materiałów, które są nam potrzebne. Ponieważ ich nie uzyskaliśmy, jesteśmy tutaj, również z prokuratorem, żeby rozpocząć kolejne czynności - wyjaśnił Józef Gacek z prokuratury okręgowej Warszawa - Praga-Południe. - Postaramy się tak czynność zrobić, żeby nie zakłócać pracy redakcji - dodał.
- Pan nie zakłóca pracy redakcji?! - zareagował na te słowa naczelny "Wprost". - Kilka godzin temu weszło trzech panów. Teraz pojawia się pan. Też z ABW. I pan mówi do kamery, że nie zakłóca prac redakcji? Gdzie i jak ci ludzi mają pracować? Ta wizyta to przyniesienie pizzy, tak? - pytał zdenerwowany Latkowski.
- Jak ABW odeszło, to przyszedł pan z ABW - kontynuował Latkowski. - Nikt nigdy nie wchodził do redakcji. Nikt nie wysyłał ABW. To jest pokazanie, że jesteście władzą nad wszystkimi, że macie gdzieś standardy - zwrócił się do Gacka naczelny "Wprost".
Prokurator Jacek Gacek w siedzibie Wprost: pic.twitter.com/csTL6kPXG2
— Piotr Pajewski (@Piotr_Pajewski) czerwiec 18, 2014
Niedługo potem Anna Gielewska z "Wprost" napisała o tym, że redakcja ma być przeszukiwana.
Ma być przeszukanie w redakcji.
— Anna Gielewska (@agielewska) czerwiec 18, 2014
Latkowski: chcą wiedzieć, co jeszcze mamy
Po pierwszym wejściu ABW do redakcji Sylwester Latkowski zabrał głos podczas konferencji prasowej.
- Trójka funkcjonariuszy wchodzi do redakcji prasowej, gdzie wywołuje to destabilizację - mówił o akcji ABW redaktor naczelny "Wprost" . - Można było wezwać mnie do prokuratury, zadzwonić. Często się tak robi, że się prosi o wydanie jakichś materiałów i zawsze było tak, do tej pory, że prokurator, policjant dzwonił po prostu do mnie i nie było problemu - dodał. - To niczemu innemu nie służy jak temu, żeby po prostu wprowadzić destabilizację w redakcji - podkreślił Latkowski i dodał, że obecnie trwają prace nad kolejnym numerem tygodnika poświęconym nagraniom.
Latkowski stwierdził także, że akcja ABW została zlecona, żeby dowiedzieć się jakie inne nagrania posiada "Wprost".
Co o ochronie źródeł informacji dziennikarza mówi prawo prasowe?
Materiały ABW w prokuraturze
Wcześniej w środę ABW przekazała prokuraturze materiały zgromadzone wcześniej ws. podsłuchów. - Będą one teraz analizowane - poinformowała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga Renata Mazur.
We wtorek praska prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie nielegalnego podsłuchiwania osób pełniących ważne funkcje publiczne, co ujawnił tygodnik "Wprost".
Kodeks karny stanowi, że grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2 podlega ten, kto w celu uzyskania informacji, do której nie jest uprawniony, zakłada lub posługuje się urządzeniem podsłuchowym, wizualnym albo innym urządzeniem specjalnym. Tej samej karze podlega, kto informację tak uzyskaną "ujawnia innej osobie". Ściganie przestępstwa następuje na wniosek pokrzywdzonego.
Podsłuchiwani donoszą
Zawiadomienia w tej sprawie złożyli w poniedziałek szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz i Dariusz Zawadka, b. dowódca jednostki GROM, obecnie członek zarządu spółki PERN.
Rzecznik ABW Maciej Karczyński informował we wtorek, że w ramach wyjaśniania sprawy dotyczącej nagrań Agencja przeszukała wytypowane miejsca. - Zebrany materiał zostanie przekazany prokuraturze, celem oceny i podjęcia dalszych decyzji - powiedział. - Kierując się dobrem wyjaśnienia sprawy oraz z uwagi na jej charakter, nie podajemy żadnych szczegółowych informacji - podkreślił. Wcześniej rzecznik mówił, że działania dotyczyły tego, w jaki sposób doszło do nagrań i kto mógł je wykonać.
Na upublicznionym przez "Wprost" nagraniu słychać, jak szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz rozmawia z prezesem Narodowego Banku Polskiego Markiem Belką i byłym ministrem Sławomirem Cytryckim o hipotetycznym wsparciu przez NBP budżetu państwa kilka miesięcy przed wyborami, które może wygrać PiS. Belka w zamian za wsparcie stawia warunek dymisji ówczesnego ministra finansów Jacka Rostowskiego oraz nowelizacji ustawy o banku centralnym. Tygodnik twierdzi, że do rozmowy doszło w lipcu 2013 roku. W listopadzie Rostowski został zdymisjonowany; pod koniec maja 2014 roku do Rady Ministrów wpłynął projekt założeń nowelizacji ustawy o NBP.W innej nagranej rozmowie b. wiceminister finansów Andrzej Parafianowicz miał mówić ówczesnemu ministrowi transportu Sławomirowi Nowakowi, że użył swych wpływów do zablokowania kontroli skarbowej u żony Nowaka. W sprawie treści tej rozmowy praska prokuratura wszczęła śledztwo już w poniedziałek.
Autor: kg,nsz,Maciej Duda //rzw,gak / Źródło: tvn24.pl, PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24