Według obecnego stanu śledztwa można stwierdzić, że nielegalnie podsłuchiwanych było kilkadziesiąt osób. Są to osoby z kręgu polityki, biznesu, a także byli i obecni funkcjonariusze publiczni - powiedziała w czwartek rzeczniczka Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga Renata Mazur.
Mazur poinformowała, że prokuratura wie, "w jakim okresie w procederze brali udział Łukasz N. i Konrad L." - podejrzani ws. podsłuchów.
- W stosunku do Łukasza N. jest to okres od lipca 2013 do czerwca 2014, odnośnie Konrada L. jest to okres od września 2013 do czerwca 2014 r. - powiedziała rzeczniczka. Podkreśliła, że od momentu interwencji prokuratury w redakcji "Wprost" (18 czerwca) wiele się zmieniło, ponieważ śledztwo, które prowadzone było wcześniej "w sprawie", przekształciło się w fazę "przeciwko". Stało się to w momencie, gdy pierwsza osoba usłyszała zarzuty - był to Łukasz N., który początkowo nie złożył żadnych wyjaśnień; to menadżer jednej z restauracji, gdzie były nagrywane rozmowy. Kolejną osobą podejrzaną był Konrad L., który usłyszał zarzut nielegalnego nagrywania rozmów. Mężczyzna to kelner z innej restauracji.
Zarzuty wobec Marka F. i Krzysztofa R.
Mazur ujawniła, że "podczas kolejnych czynności z udziałem tych podejrzanych przyznali się oni do zarzucanych im czynów i złożyli dość obszerne wyjaśnienia". - Na podstawie pełnego materiału dowodowego, a więc nie tylko wyjaśnień podejrzanych, ale też przede wszystkim na podstawie zeznań przesłuchanych w trakcie postępowania świadków (...) doszło do zatrzymania dwóch kolejnych osób - jest to Marek F. i Krzysztof R. Oni również usłyszeli zarzuty z art. 267 par. 3 i 4, a więc nielegalne nagrywanie wspólnie i w porozumieniu, również z tymi dwoma pozostałymi podejrzanymi, ale też przekazywanie tych nagrań innym, nieustalonym dotychczas osobom - mówiła rzeczniczka.
Kilkadziesiąt podsłuchiwanych osób
- Ci podejrzani nie przyznali się do popełnienia zarzucanych im czynów, ale złożyli również wyjaśnienia odnośnie całej tej sprawy, odnośnie tego, co jest im w tej sprawie wiadome - dodała. Mazur powiedziała, że kolejne czynności prokuratury, przede wszystkim czynności przeszukania, doprowadziły do zabezpieczenia szeregu nośników, z różnymi nagraniami. Według prokuratury "na tę chwilę" można stwierdzić, że podsłuchiwanych było kilkadziesiąt osób. - Są to osoby z kręgu polityki, biznesu, a także byli i obecni funkcjonariusze publiczni - powiedziała Mazur.
Mazur oświadczyła również, że "nie ma wiedzy, by w tym śledztwie pojawił się tzw. wątek węglowy". A według premiera Donalda Tuska ujawnienie nagrań może mieć związek ze "sprawą węglową". Falenta to współwłaściciel firmy Składy Węgla. Na początku czerwca CBŚ zatrzymało 10 osób zajmujących kierownicze stanowiska w firmie Składy Węgla, podejrzanych m.in. o oszustwa, wyłudzanie VAT i pranie brudnych pieniędzy.
Prokuratura pokazała "jak naprawdę wyglądały czynności"
W czwartek Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga w czasie konferencji prasowej zaprezentowała fragmenty nagrań z akcji prokuratury i ABW w redakcji "Wprost". Prokuratorzy w asyście funkcjonariuszy weszli tam w ubiegłą środę w związku ze śledztwem dotyczącym nielegalnego podsłuchiwania polityków. Żądali wydania nośników. Rzeczniczka twierdziła, że prokurator dążył do "ugodowego przejęcia nośnika" w gabinecie naczelnego "Wprost" Sylwestra Latkowskiego.
- Zdjęcia, które później obiegły Polskę i media, pokazywały ten gabinet po zakończeniu czynności (...). Żadnych działań - ani prokuratury, ani funkcjonariuszy ABW - nie było takich, które mogłyby skutkować jakimkolwiek zniszczeniem mienia znajdującego się w redakcji" - mówiła Mazur. Dodała, że prokurator miał w ręku nośnik, ale nie próbował go zabrać bez zgody naczelnego. Podkreśliła, że to nie prokuratorzy wezwali w pewnym momencie policję, lecz Latkowski, chcąc złożyć doniesienie na działania prokuratury. Według Mazur z nagrań wynika, że Latkowski "trochę wyzywająco prowokuje do zabezpieczenia laptopa siłą".
Interwencję przerywa wtargnięcie do pokoju posła Przemysława Wiplera oraz Piotra Ikonowicza, za którymi weszli dziennikarze; wszyscy krzyczeli. - To nie ABW, lecz tłum wszedł z drzwiami - podkreśliła Mazur. Nagrania przekazane w czwartek dziennikarzom przez prokuraturę to 85 minut zapisu wideo. Na pierwszych czterech płytach dvd są pojedyncze pliki wysokiej jakości o objętości 2 gigabajtów. Na piątej jest pięć krótszych plików. Cztery pierwsze nagrania mają po 16 minut i 19 sekund każde, piąte dziewięć sekund, szóste 7 minut i 42 sekundy, a siódme 3 minuty 35 sekund. Te pliki zawierają przebieg rozmów w gabinecie naczelnego "Wprost". Ósme nagranie ma 7 minut 29 sekund - to na nim ok. 4 minuty rozpoczyna się akcja siłowego odebrania laptopa i zamieszanie, do którego doszło po wejściu dziennikarzy do gabinetu. Ostatni, dziewiąty plik, to sceny spoza gabinetu naczelnego - z redakcyjnego korytarza. Trwa on 56 sekund.
Materiał programu "Polska i Świat" o nowych wątkach afery
Autor: kde//kdj/kwoj / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24