Prokuratorzy, którzy sprawdzają działania BOR przy zabezpieczaniu wizyt premiera i prezydenta w Smoleńsku, chcą poznać billingi szefa Biura i funkcjonariuszy obecnych 10 kwietnia 2010 roku w Rosji - ustalił portal tvn24.pl. Prokuraturę interesują nie tylko ich numery służbowe, ale i prywatne. - Potwierdzam, że wystąpiliśmy z takim postanowieniem odnośnie siedmiu numerów telefonicznych - mówi nam Renata Mazur, rzecznik prokuratury.
Postanowienie o "zwolnieniu z tajemnicy służbowej oraz w przedmiocie żądania danych o przekazach telekomunikacyjnych" dla siedmiu numerów telefonów prokuratura wydała w tym miesiącu. Kilka dni temu zawiadomienie w tej sprawie trafiło pocztą do zainteresowanych oraz do stron postępowania (m.in. Jarosława Kaczyńskiego i Donalda Tuska).
Sprawdzić generała
Jak udało nam się ustalić billingi, o których wydanie prokuratorzy poprosili operatorów sieci komórkowych, dotyczą numerów należących do oficerów Biura Ochrony Rządu. Chodzi zarówno o funkcjonariuszy, którzy 10 kwietnia byli na miejscu w Rosji, ale także szefa Biura, generała Mariana Janickiego.
Prowadzących postępowanie interesują tylko rozmowy, które BOR-owcy wykonywali w dzień katastrofy prezydenckiego tupolewa, do godziny 11. Prokuratorzy pod lupę wzięli nie tylko ich telefony służbowe, ale i prywatne.
- Chodzi o kompleksowe sprawdzenie tego, jak wyglądała komunikacja między nimi po tym jak doszło do wypadku - o to, kiedy, komu i co mówili funkcjonariusze, oraz czy nie naruszyli jakichś procedur - tłumaczy nam źródło zbliżone do śledztwa.
Oficer: co oni tam chcą znaleźć?
Dostałem tylko suchą informację z prokuratury, że zwróciła się do operatora o wydanie billingów moich rozmów telefonicznych prowadzonych 10 kwietnia z prywatnego telefonu. Koledzy otrzymali takie same pisma, ale nikt nie wie nic więcej. Wszystko, co miałem w tej sprawie do powiedzenia, zeznałem już przed prokuratorem. Może chodzi więc o to, żeby sprawdzić, czy przypadkiem nie kłamałem. Jeden z funkcjonariuszy BOR
Oficerowie nie ukrywają zdziwienia. - Dostałem tylko suchą informację z prokuratury, że zwróciła się do operatora o wydanie billingów moich rozmów telefonicznych prowadzonych 10 kwietnia z prywatnego telefonu. Koledzy otrzymali takie same pisma, ale nikt nie wie nic więcej. Wszystko, co miałem w tej sprawie do powiedzenia, zeznałem już przed prokuratorem - mówi w rozmowie z nami jeden z funkcjonariuszy BOR, który 10 kwietnia 2010 roku był w Smoleńsku. - Może chodzi więc o to, żeby sprawdzić, czy przypadkiem nie kłamałem - dodaje.
Podobne przypuszczenia ma członek kierownictwa Biura. Zastrzega jednak, że do działania prokuratury w tym przypadku podchodzi "ze spokojem". - Traktuję to jako standardową procedurę. Wszyscy byliśmy przesłuchiwani w prokuraturach wojskowej i cywilnej, pytano nas gdzie i o której godzinie dzwoniliśmy. Teraz prokurator chce po prostu zweryfikować przekazane przez nas informacje. Ten, kto powiedział prawdę, może być więc spokojny - zaznacza.
Rzecznik BOR mjr Dariusz Aleksandrowicz podkreśla, że Biuro cały czas pozostaje w kontakcie z prokuraturą i "udziela jej wszelkich informacji, o które zostanie poproszone". - Nam również zależy na wyjaśnieniu wszelkich okoliczności tej sprawy - zaznacza rzecznik.
Prokuratura potwierdza
Oprócz potwierdzenia faktu wydania takiego postanowienia prokuratura nie będzie na tym etapie wypowiadała się, dlaczego chce poznać dane z tych konkretnych telefonów, oraz do kogo one należały. Renata Mazur, rzecznik prokuratury
Informację o wystąpieniu przez prokuratora o billingi rozmów telefonicznych siedmiu osób potwierdza prowadząca śledztwo w sprawie ewentualnych nieprawidłowości urzędników państwowych - w tym BOR - Prokuratura Okręgowa na warszawskiej Pradze.
Jej rzecznik, prok. Renata Mazur, zaznacza jednak, że "ze względu na dobro postępowania" nie może udzielić żadnych dodatkowych informacji. - Oprócz potwierdzenia faktu wydania takiego postanowienia prokuratura nie będzie na tym etapie wypowiadała się, dlaczego chce poznać dane z tych konkretnych telefonów, oraz do kogo one należały - podkreśla Mazur.
Jakie nieprawidłowości?
W październiku tego roku prokuratura poinformowała, że "zgromadzone dowody rodzą uzasadnione podejrzenie, iż funkcjonariusze Biura Ochrony Rządu (...) mogli nie dopełnić ciążących na nich obowiązków służbowych" podczas planowania i "realizacji działań ochronnych" w czasie wizyt Donalda Tuska 7 kwietnia i prezydenta Lecha Kaczyńskiego 10 kwietnia.
Prokuratorzy powołali dwóch biegłych, którzy mają wydać opinię w tym zakresie. Odpowiedzą w niej zapewne na kluczowe pytanie, czy funkcjonariusze BOR mieli obowiązek i kompetencje aby przed przylotem delegacji sprawdzić stan lotniska w Smoleńsku. Jak wiadomo - między innymi z raportu Millera - taki "rekonesans" był zaplanowany, ale ostatecznie Rosjanie na wizytę delegacji się nie zgodzili.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24