Sejmowa komisja śledcza ds. Amber Gold przesłuchała w czwartek dwoje kolejnych świadków: Katarzynę Tomaszewską-Szyrajew oraz prok. Piotra Gronka. - Nie była na mnie wywierana żadna presja - zapewniał prokurator.
Tomaszewska-Szyrajew to funkcjonariuszka gdańskiej policji, która od maja 2010 r. prowadziła dochodzenie ws. Amber Gold pod formalnym nadzorem Prokuratury Rejonowej Gdańsk-Wrzeszcz i m.in. przesłuchiwała szefa spółki Marcina P.
Policjantka przyznała przed komisją śledczą, że miała wrażenie, iż sprawa ta była lekceważona przez prokuraturę. Kontakt z prokuratorem referentem był utrudniony, były też problemy z zabezpieczaniem dokumentów - oceniła.
- Było tak, że próbowałam kontaktować się z prokuratorem telefonicznie, ale ten prokurator nie odbierał telefonów - mówiła Tomaszewska-Szyrajew. - Były sytuacje tak absurdalne, że prosiłam prokuratora, który siedział w pokoju obok, by poprosił panią prokurator o odebranie telefonu - dodała.
Dochodzenie ws. Amber Gold zostało podjęte przez policję na polecenie prokuratury rejonowej po tym, gdy w kwietniu 2010 r. sąd uwzględnił zażalenie Komisji Nadzoru Finansowego na wydaną w styczniu 2010 r. przez prokurator referent Barbarę Kijanko odmowę wszczęcia śledztwa. Sąd wskazał też czynności, jakie należy wykonać w tej sprawie.
Policjantka, która ma obecnie 32 lata, przyznała, że wówczas - w maju 2010 r. - "po raz pierwszy otrzymała do prowadzenia taką sprawę", a bezpośrednio wcześniej zajmowała się głównie sprawami dotyczącymi korupcji. Dodała, że wtedy nigdy nie prowadziła sprawy z zawiadomienia KNF. Pytana, czy po przydzieleniu jej przeprowadzenia dochodzenia sądziła, że to zwykła, pospolita sprawa, odpowiedziała, że nie uważała, że była to pospolita sprawa.
"Prokurator wręcz się ze mnie śmiała"
- Dzisiejsze pani zeznania są diametralnie odmienne od zeznań, jakie złożyła pani w postępowaniu dyscyplinarnym, możemy je odczytać jako nowe okoliczności, jakie zostały ujawnione - zauważył Marek Suski (PiS). Pytał, czy treść tamtych wcześniejszych zeznań wiązała się "z jakąś presją". - Chciałaby się uchylić od odpowiedzi na to pytanie - powiedziała Tomaszewska-Szyrajew. Stanisław Pięta (PiS) mówił, że w tamtym zeznaniu świadek nie wspominała o trudnościach we współpracy z prokuraturą. - Nikt mnie nie pytał o trudności na tamtym etapie - odpowiedziała policjantka. Świadek mówiła też, że podczas dochodzenia były problemy z możliwością wykonania oględzin złota, które miało należeć do Amber Gold i miało się znajdować w skarbcu BGŻ.
- Wskazywałam nawet na to, że skoro ma być tam złoto, to ustalmy biegłego od złota, który mógłby tam iść i stwierdzić, czy tam cokolwiek było; czy było to złoto - mówiła policjantka. - Pamiętam reakcję pani prokurator, która się wręcz ze mnie śmiała na moje sugestie. Mówiła, że nie ma co przesadzać - dodała. Jarosław Krajewski (PiS) pytał policjantkę, czy podczas dochodzenia wiedziała, że szef Amber Gold Marcin P. był wcześniej karany za oszustwo gospodarcze. - W którymś momencie się o tym na pewno dowiedziałam, ale nie potrafię wskazać tego momentu - odparła policjantka. Tomaszewska-Szyrajew powiedziała, że podczas prowadzenia dochodzenia ws. Amber Gold nie miała kontaktu z żadnymi politykami oraz, że nie była wywierana na nią presja związana z prowadzonymi przez nią czynnościami. Ponadto - jak mówiła - nikt nie sugerował jej jak ma prowadzić to dochodzenie. Oceniła, że podczas dochodzenia, czynności, które mogła wykonać we własnym zakresie, wykonała fachowo i rzetelnie.
"Nie było sytuacji, żebym analizował sprawę"
Po przesłuchaniu policjantki, przed komisją stanął prok. Piotr Gronek.
Śledczy miał kontakt ze sprawą Amber Gold w Prokuraturze Rejonowej Gdańsk-Wrzeszcz. Zastępował tam pierwszą referent sprawy prok. Barbarę Kijanko od lutego 2012 r., w czasie gdy przebywała ona na zwolnieniu chorobowym. Wówczas postępowanie to było zawieszone w związku z oczekiwaniem na opinię biegłego rewidenta.
- W sprawie Amber Gold nie była na mnie wywierana żadna presja, aby ktoś do mnie dzwonił lub przychodził i mówił, co mam przeprowadzić. Wykonywałem czynności, do których byłem zobowiązany - zeznał śledczy.
Dodał, że w tej sprawie nie kontaktował się ani z politykami, ani osobami ze spółki Amber Gold. - Nie uzyskałem od prok. Kijanko pełnej informacji na temat wszystkich spraw, które były w jej referacie - przekonywał. - Referat obejmuje zarówno sprawy w biegu, jak i zawieszone. Przekazywaliśmy sobie co do zasady informacje o sprawach na biegu, natomiast nie przypominam sobie sytuacji, abyśmy przekazywali sobie informacje na temat spraw zawieszonych - powiedział.
Jak mówił, także w przypadku tej sprawy prok. Kijanko nie przekazała mu informacji, zanim udała się na zwolnienie.
Prokurator powiedział jednocześnie, że nie zapoznawał się szczegółowo z aktami sprawy, nie widział ich w całości. - Nie było sytuacji, żebym analizował sprawę, czy była prowadzona prawidłowo, bądź nie, czy trzeba podjąć inne czynności, niż zostały wcześniej podjęte - podkreślił.
- W momencie, gdy miałem kontakt z tymi aktami, nie miałem świadomości, że jest to sprawa wyjątkowa. Nie miałem świadomości tego, że spółka działa na zasadach piramidy finansowej, ponieważ to się okazało dopiero wiele miesięcy później - zaznaczył świadek.
Gronek powiedział też, że nie przypomina sobie, aby rozmawiał z prok. Kijanko o planie postępowania, czy o koncepcji prowadzenia sprawy. - Nie wiem, czy plan był formalnie sporządzony - dodał.
Chcą zabezpieczyć dokumentację ws. prokurator
Ponadto komisja zdecydowała w czwartek, że zwróci się do prokuratora, by zabezpieczył dokumentację medyczną prok. Kijanko.
Miała ona być pierwszym świadkiem przed komisją śledczą. Jej przesłuchanie miało się odbyć w ubiegłym tygodniu, ale na kilka dni przed nim do komisji wpłynęło pismo, że Kijanko, przebywająca na zwolnieniu lekarskim, nie stawi się w wyznaczonym terminie.
- Zakład Medycyny Sądowej chciałby dysponować nie tylko jej ewentualnymi zwolnieniami, ale pełną dokumentacją. Liczymy na szybką realizację tego wniosku - powiedziała szefowa komisji śledczej Małgorzata Wassermann (PiS) na briefingu zorganizowanym po czwartkowym posiedzeniu.
Wassermann dodała, że komisja czeka też na wyniki kontroli zaległych zaświadczeń chorobowych prok. Kijanko i czy były one prawidłowo wystawione. - Czekamy też na opinię, kiedy będzie możliwe w przyszłości przesłuchanie prok. Kijanko - dodała.
Autor: ts//tka / Źródło: PAP