Decyzja Sądu Najwyższego, by zawiesić postępowanie w sprawie byłych szefów Centralnego Biura Antykorupcyjnego, jest niedobra - stwierdził w TVN24 profesor Maciej Gutowski, dziekan Okręgowej Rady Adwokackiej w Poznaniu. - Sąd Najwyższy wpadł we własną pułapkę - ocenił. Orzeczenie ocenił także na Twitterze mecenas Roman Giertych.
Troje sędziów Sądu Najwyższego zawiesiło we wtorek rozpatrywanie sprawy kasacyjnej Mariusza Kamińskiego i innych byłych szefów CBA do rozstrzygnięcia przez Trybunał Konstytucyjny sprawy sporu kompetencyjnego między SN a prezydentem w sprawie prawa łaski.
Decyzja oznacza, że 9 sierpnia Sąd Najwyższy nie zbada kasacji w sprawie Kamińskiego, dziś koordynatora służb specjalnych i pozostałych osób.
"Co ma wisieć, nie utonie"
Na Twitterze do wtorkowego orzeczenia Sądu Najwyższego w kilku wpisach odniósł się mecenas Roman Giertych, który stwierdził, że SN "nie miał wyboru".
"Ustawa jest jednoznaczna: wszczęcie sporu kompetencyjnego oznacza zawieszenie postępowania" - napisał. "Oczywiście, że spór kompetencyjny jest pozorny, ale ustawa mówi o samym wszczęciu postępowania przez TK jako podstawie do zawieszenia".
I dodał: "Co ma wisieć, nie utonie".
SN nie miał wyboru. Ustawa jest jednoznaczna: wszczęcie sporu kompetencyjnego oznacza zawieszenie postępowania.
— Roman Giertych (@GiertychRoman) 1 sierpnia 2017
Profesor Gutowski: drapanie się lewą ręką w prawe ucho
Profesor Maciej Gutowski powiedział, że "orzeczenie jest niedobre" i zostało "wytłumaczone bardzo kiepsko i w niejasny sposób" przez Sąd Najwyższy. - Tak naprawdę sąd chciał powiedzieć, że wprawdzie nie chce rozstrzygać, czy jest spór kompetencyjny, ale skoro zostało wszczęte postępowanie [w Trybunale Konstytucyjnym - red.], to jednak zawiesi postępowanie na wszelki wypadek - powiedział. - To jest takie trochę drapanie się lewą ręką w prawe ucho.
Zdaniem prof. Gutowskiego, to Sąd Najwyższy powinien był ocenić, czy istnieje spór kompetencyjny. - Trybunał Konstytucyjny nie bada spraw indywidualnych, tylko zgodność ustaw z konstytucją - przypomniał.
Podkreślił, że między prezydentem a Sądem Najwyższym "sporu kompetencyjnego w oczywisty sposób nie było", bo ani Sąd Najwyższy nie chciał wykonać prawa łaski, ani nie ma wątpliwości, kto wykonuje prawo łaski. - Spór kompetencyjny jest wtedy, kiedy albo dwa organy chcą wykonać to samo uprawnienie, albo żaden nie chce go wykonać. Tutaj takiej sytuacji nie było - powiedział prof. Gutowski.
"Prawdziwy spór kompetencyjny" między SN a TK
Dziekan Okręgowej Rady Adwokackiej wyjaśnił, że Sąd Najwyższy rozpoznawał sprawę indywidualną, która została umorzona dlatego, że przyjęto, że istnieje prawo łaski, zamykające drogę do wydania wyroku. - Sąd Najwyższy musi stwierdzić, czy rzeczywiście zamknięto drogę do wydania wyroku, czy nie. Nie da się tego zrobić inaczej, niż oceniając, czy zostało skutecznie wykonane prawo łaski - wyjaśnił.
Powiedział, że Sąd Najwyższy, zawieszając postępowanie, oddał swoją kompetencję do orzeczenia w sprawie indywidualnej Trybunału Konstytucyjnemu, któremu - jak podkreślił - nie wolno tego robić. - Sąd Najwyższy wpadł we własną pułapkę - ocenił.
Jego zdaniem, to właśnie tutaj pojawia się "prawdziwy spór kompetencyjny", bo sprawę zwykłego człowieka zaczyna rozpoznawać sąd do tego niepowołany. - To jest najgorsza rzecz, jaka płynie z tego orzeczenia - powiedział.
Oświadczył, że rodzi to zagrożenie, że sądy "będą bały wydawać się orzeczenia zgodnie z prawem, dlatego że stają przed zagrożeniem konsekwencji płynących z pewnego politycznego podporządkowania". - Jeśli służby poczują się bezkarne, bez nadzoru albo z nadzorem politycznym, to będą działały tak, aby zadowolić polityków. Jeśli dodatkowo politycy będą mieli wpływ na awanse sędziów, na wyznaczanie sędziów, czy na decydowanie o tym, kto miałby pozostać w Sądzie Najwyższym czy w innych sądach, to tak naprawdę sędziowie zostają poddani gigantycznej presji - powiedział.
Autor: pk/jb / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24