Nikt nie wie, czy zmiana ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej jest dobrym kierunkiem czy nie. Prawo w Polsce już nie jest prawem. Była ustawa, teraz jest nowy wariant, a za dwa miesiące może być następny - mówił w rozmowie z "Faktami" TVN profesor Norman Davies.
W środę Sejm uchwalił, Senat przyjął bez poprawek, a prezydent podpisał nowelizację ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej. Uchylone zostały artykuły: 55a, który groził karami grzywny i więzienia za przypisywanie polskiemu narodowi i państwu odpowiedzialności między innymi za zbrodnie III Rzeszy Niemieckiej, oraz 55b, który głosi, że przepisy karne mają się stosować do obywatela polskiego oraz cudzoziemca - "niezależnie od przepisów obowiązujących w miejscu popełnienia czynu".
- Nikt nie wie, czy zmiana ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej jest dobrym kierunkiem czy nie. Prawo w Polsce nie jest prawem. Prawo się zmienia według momentu. Była ustawa, teraz jest nowy wariant, a za dwa miesiące może być kolejny - mówił w rozmowie z "Faktami" TVN brytyjsko-polski historyk profesor Norman Davies.
- Trudno to komentować. Oczywiście, ta pierwsza wersja była niedobra, zrobiła duże zamieszanie na świecie. Zmiana może być trochę lepsza, ale nie biorę już tego wszystkiego za poważne. System autorytarny działa według autorytarnej woli, a nie według praw i konstytucji - dodał.
Davies zwrócił uwagę, że premier Izraela Benjamin Netanjahu "jest człowiekiem bardzo wpływowym w Ameryce".
- Myślę, że on będzie z tego trochę zadowolony. Prawo nie powinno być zależne od tych wpływów. Prawo powinno być niezależne, konstytucyjne, demokratyczne. Niestety nie jest - dodał historyk.
Profesor Davies odniósł się do słów premiera Morawieckiego, który powiedział, że dzięki znowelizowanej w styczniu ustawie poza granicami naszego kraju została podniesiona wiedza o Polsce i jej udziale w II wojnie światowej.
- Przez co najmniej 40 lat walczę w tej sprawie. To mnie kosztowało czasem bardzo surowo. To nie jest nic nowego, że niektóre grupy na całym świecie źle mówią o Polsce. Antypolonizm istnieje, tak jak antysemityzm czy antyamerykanizm, jednak to nie jest główny problem. Problemem jest to, jak się takimi wrogami zajmować. Wydaje mi się, że ta ustawa nie była właściwą odpowiedzią na te postawy - ocenił Davies.
"Jedyną bronią jest wiedza"
Zdaniem Daviesa po nowelizacji ustawy o IPN w styczniu bieżącego roku było reputacja Polski na świecie pogorszyła się. - Świat się obudził i spytał: co się dzieje? Nie mam nic przeciw temu, żeby bronić dobrego imienia, jednak metody rządu się liczą. Jeśli ktoś próbuje kryminalizować wyrażanie opinii, to efekt jest fatalny - stwierdził historyk.
Nie zgodził się ze stwierdzeniami, że nigdy wcześniej władze Izraela nie mówiły tak otwarcie, że wielu Polaków ratowało Żydów.
- Trzeba pamiętać, że izraelski rząd jest bardzo prawicowy, nacjonalistyczny i syjonistyczny. Oni mają swoją narrację, gdzie Polska ma niestety niekomfortowe miejsce. Wydaje mi się, że opinia rządu izraelskiego nie jest kluczowa w tej sprawie. Trzeba mieć jakieś proporcje. Owszem, ludzie na świecie, nie tylko rząd izraelski, ale też w Rosji, czasem w Niemczech, dużo w Ameryce, źle mówią o Polsce przez ignorancję. Jedyną bronią, ochroną jest wiedza. Nie jakaś ustawa. Rząd polski i wszyscy Polacy powinni walczyć wiedzą przeciw ignorancji - mówił.
Znowelizowana w styczniu ustawa o IPN zdaniem Daviesa wywołała jedynie zamieszanie. - Dobre imię Polski - jako kraju, narodu - spada przez decyzje rządu - dodał. Historyk przypomniał, że najwięcej "świętych miejsc w Jad Waszem" jest poświęconych Polakom.
- Polska miała przed wojną najwięcej Żydów, niestety Holokaust odbył się na ziemiach polskich. Najwięcej bohaterów, którzy ratowali Żydów stanowią Polacy, ale to jest tylko część tej historii - podkreślił. Zaznaczył, że należy mówić o wszystkim, nie tylko o dobrych lub złych rzeczach.
Davies: bohaterstwo Polaków to tylko część historii
Davies ocenił, że debata na temat II wojny światowej z perspektywy jednego narodu "z góry wprowadza w błąd". Podkreślił, że był to konflikt międzynarodowy, w który uwikłany byli nie tylko Niemcy i Polacy, ale także państwa satelickie III Rzeszy czy Związek Radziecki, gdzie też dochodziło do wielu zbrodni.
Podkreślił, że o wstydzie bądź dumie związanej z historią należy mówić prawdę, ale ze skromnością.
Autor "Bożego igrzyska" powiedział, że pisanie prawdy historycznej jest bardzo trudne, wręcz niemożliwe. Jego zdaniem jest to "ideał". Jak wspominał, gdy zaczynał pisanie o historii Polski, w czasach PRL funkcjonowała polityka historyczna, która nie pozwalała na mówienie o pewnych rzeczach. - Z powrotem mamy politykę historyczną, czyli premiera, rząd, który mówi: my znamy prawdę i mamy ją rozpowszechniać - dodał. - Jeśli się wprowadzi narrację historyczną do sfery karnej, to ten reżim pretenduje do monopolu prawdy - ocenił. - Mity i nieprawdziwe narracje (historyczne -red.) rozpowszechniają się szybciej niż solidna historia - stwierdził.
Autor: tmw//kg / Źródło: "Fakty" TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24