Bardzo łatwo mówić o 500 złotych, jeśli się nie policzy, według jakich kryteriów, procedur to ma być przyznawane - tak profesor Andrzej Zybertowicz, doradca prezydenta, komentował postulaty uczestników zakończonego w Sejmie protestu osób niepełnosprawnych. Gość "Faktów po Faktach" mówił też, że "większość rządów miało w nosie ludzi, którzy nie radzą sobie z życiem".
Prezydencki doradca odniósł się do rezultatów zawieszonego po 40 dniach protestu osób niepełnosprawnych i ich opiekunów w Sejmie.
Przypomniał, że prezydent Andrzej Duda, był "jednym z pierwszych polityków, którzy spotkali się z protestującymi".
"Wiele postulatów zostało zrealizowanych"
- Pozostawał potem w ciągłym kontakcie z panią minister (rodziny, pracy i polityki społecznej Elżbietą - red.) Rafalską, panem premierem (Mateuszem Morawieckim - red.) w trosce, żeby problem był rozwiązywany - dodał.
W ocenie prezydenckiego doradcy, "zostały podjęte konkretne działania legislacyjne i wiele postulatów protestujących zostało już zrealizowanych".
Osoby niepełnosprawne i ich opiekunowie domagali się realizacji dwóch postulatów - zrównania renty socjalnej z minimalną rentą z tytułu niezdolności do pracy oraz wprowadzenia 500-złotowego dodatku miesięcznie dla osób niepełnosprawnych niezdolnych do samodzielnej egzystencji po ukończeniu 18. roku życia.
Protestujący uważali, że zrealizowano jeden ich postulat - podniesienie renty socjalnej. Zgodnie z już opublikowaną ustawą wzrośnie ona z 865,03 zł do 1029,80 zł. Prezydent podpisał również ustawę wprowadzającą szczególne uprawnienia w dostępie do świadczeń opieki zdrowotnej, usług farmaceutycznych i wyrobów medycznych dla osób ze znacznym stopniem niepełnosprawności. Zdaniem jej autorów, posłów PiS, spełnia ona drugi postulat protestujących i przyniesie gospodarstwom z osobą niepełnosprawną miesięcznie około 520 zł oszczędności. Zupełnie innego zdania byli protestujący, którzy nadal apelują o wprowadzenie dodatkowej pomocy w formie gotówki.
"Zostały wykorzystane"
- Bardzo łatwo mówić o 500 złotych, jeśli się nie policzy, według jakich kryteriów, procedur to ma być przyznawane - tłumaczył dalej prof. Zybertowicz.
W jego ocenie dopiero rząd Prawa i Sprawiedliwości realnie wsparł osoby niepełnosprawne. - Większość rządów miało w nosie ludzi, którzy nie radzą sobie z życiem - dodał.
Gość "Faktów po Faktach" stwierdził, że obserwując protest w Sejmie, "miał bardzo mieszane emocje". - Zwłaszcza gdy widziałem wśród osób, które lansowały się na kanwie tego protestu, polityków czy polityczki, które uczestniczyły w czarnych marszach - wyjaśnił.
Prezydencki doradca mówił o kulturowych uwarunkowaniach, przez które społeczeństwo spogląda na osoby niepełnosprawne.
- Czym większy jest dostatek i czym łatwiej jest utrzymać i wychować dziecko, tym więcej osób nie chce podjąć się tego działania. Kobiety, które podjęły się tego zadania, są godne najwyższego szacunku. Ale zostały wykorzystane jako narzędzie szantażu politycznego - wskazał.
"Siniaki prawdopodobnie zadała jej koleżanka"
Prof. Zybertowicz skomentował również szarpaninę straży marszałkowskiej z uczestnikami protestu w Sejmie 24 maja. Wywiązała się ona podczas próby wywieszenia przez opiekunów osób niepełnosprawnych baneru w języku angielskim o przyczynach prowadzonej akcji protestacyjnej.
Działo się to dzień przed rozpoczęciem wiosennej sesji Zgromadzenia Parlamentarnego NATO w budynku Sejmu.
- Widziałem próbę kolejnego upolitycznienia tego protestu - ocenił. Zdaniem prezydenckiego doradcy, argumenty uczestników protestu były szeroko znane opinii publicznej.
- Ten protest od samego początku był swobodnie relacjonowany przez wszystkie media. Panie udzieliły dziesiątków, jeśli nie setek wypowiedzi. - Żadna kotara, żaden baner nie miały tu żadnego znaczenia, bo nie było sytuacji, w której protestujący nie byli w stanie zakomunikować komukolwiek swoich argumentów - wskazał.
Na uwagę prowadzącej, że jedna z protestujących matek, Iwona Hartwich, pokazała obrażenia ręki, których miała doznać w trakcie próby wywieszenia transparentu, prof. Zybertowicz odparł, że "siniaki prawdopodobnie zadała jej koleżanka".
Autor: ptd,js/adso / Źródło: tvn24,PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24