Marzec '68 po trosze był wszystkim. W naszej pamięci uniwersyteckiej przede wszystkim buntem młodzieży - tak profesor Andrzej Żbikowski, historyk z Uniwersytetu Warszawskiego oraz członek Centrum Badań nad Zagładą Żydów wspomina protesty sprzed pół wieku. Gość "Tak jest" w TVN24 podkreślił, że "masowość spektakli antysemickich była pozorna".
8 marca minie 50. rocznica rozpoczęcia studenckich protestów w związku ze zdjęciem ze sceny Teatru Narodowego w Warszawie "Dziadów" Mickiewicza w reżyserii Kazimierza Dejmka. Zapoczątkowało to tzw. wydarzenia marcowe, czyli falę studenckich protestów. W odpowiedzi władze PRL rozpoczęły kampanię antysemicką i antyinteligencką. W ich wyniku w latach 1968-69 z Polski wyemigrowało ponad 15 tysięcy osób pochodzenia żydowskiego.
"Protesty miały wymiar patriotyczny"
Prof. Żbikowski na antenie TVN24 wspominał, że w pamięci uniwersyteckiej protesty marcowe zapisały się głównie jako bunt młodzieży. - Takim zjawiskiem, które się zaczęło gdzieś w Ameryce, Europie Zachodniej i też dotarło do nas i miało taki patriotyczny wymiar - mówił gość "Tak jest".
Historyk z UW ocenił, że ówczesne władze komunistyczne ściągając "Dziady" z afiszów "grały na wywołanie protestów".
- Fala protestów studenckich się bardzo rozlała - przypomniał prof. Żbikowski. Dodał, że wystąpienia przeciwko władzom PRL miały miejsce również w mniejszych miastach, takich jak Opole. - Wszędzie te strajki studenckie były solidarnościowe - ocenił.
"Masowość spektakli antysemickich zawsze była pozorna"
W kontekście fali antysemityzmu po protestach Marca '68 prof. Żbikowski przypomniał, że wszystko to odbywało się prawie rok po wojnie sześciodniowej pomiędzy Izraelem a krajami arabskimi.
- Znacznej części społeczeństwa bliższe było zwycięstwo Izraela nad państwami arabskimi, które nie cieszyły się specjalną sympatią - powiedział.
Zdaniem historyka w momencie wybuchu antysemickiej fali wywołanej przez władze PRL w Polsce mieszkało ok. 40 tys. Żydów. - Połowa bardzo zasymilowana - dodał prof. Żbikowski.
Historyk ocenił, że pokazywane przez peerelowską propagandę wiece antysyjonistyczne po protestach studenckich w 1968 roku nie angażowały aż tak społeczeństwa.
- Masowość spektakli antysemickich zawsze była pozorna. Zawsze można było parę agitatorów, którzy krzyczą te hasła, wypatrzyć i sfilmować do kroniki filmowej - ocenił gość "Tak jest".
Historyk powiedział, że masowe wyrzucanie pół wieku temu w różnych instytucjach osób, którym zarzucono pochodzenia żydowskie było "wtórne". - Mi się wydaje, że domorośli antysemici na każdym swoim poziomie chcieli znaleźć jakiegoś Żyda i go wyrzucić - mówił prof. Żbikowski.
Gość "Tak jest" przypomniał, że fala antysemityzmu miała również miejsce ponad dziesięć lat wcześniej, czyli podczas odwilży politycznej w połowie lat 50. - Wtedy przecież do partii na bazie odwilży pisano przecież tysiące listów denuncjujących Żydów, zarzucających im cały stalinizm - dodał.
Autor: PTD / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24