Śmierć ośmioletniego Kamila z Częstochowy pokazuje, jak bezbronne są dzieci doznające przemocy i jak wiele luk ma system - podkreśla Monika Kamińska z Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę. Organizacja ta od wielu lat stara się przekonać polityków do wdrożenia procedury Serious Case Review łatającej luki w systemie ochrony najmłodszych. Na razie bezskutecznie.
Ośmioletni Kamil zmarł 8 maja, po 35 dniach pobytu na szpitalnym oddziale intensywnej opieki medycznej. Nad chłopcem znęcał się jego ojczym, jednak według dotychczasowych ustaleń różne instytucje oraz osoby lekceważyły wcześniej ślady pobicia i inne niepokojące sygnały.
"Tej tragedii można było zapobiec! Zawiodła szkoła, pomoc społeczna, najbliższe otoczenie... Zawiódł też system" - czytamy we wpisie zamieszczonym na facebookowym profilu Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę. - To kolejne dziecko w Polsce, które zmarło w wyniku krzywdzenia. Ta sprawa pokazuje, jak bezbronne są dzieci doznające przemocy, i jak wiele luk ma system - mówi Monika Kamińska, rzeczniczka prasowa FDDS.
Procedura Serious Case Review - analiza przyczyn śmierci dzieci
Fundacja ta od lat apeluje o wprowadzenie rozwiązań, które służyłyby naprawie tego systemu. - Liczymy na to, że ta tragedia otworzy oczy decydentom i przyspieszy wprowadzenie proponowanych przez nas zmian. Po śmierci Kamila słyszałam już kilka wypowiedzi polityków, które sugerują, że jako społeczeństwo możemy wyciągnąć z tej tragedii wnioski - zwraca uwagę rzeczniczka.
Chodzi o wprowadzenie ustawy o analizie śmiertelnych przypadków krzywdzenia dzieci, której FDDS domaga się od polityków. Jej sednem byłoby uruchamianie po śmierci dziecka, do której doszło w wyniku przemocy, procedury Serious Case Review (SCR). - Wdrażano by ją niezależnie od postępowania karnego i dyscyplinarnego. Jej celem nie jest szukanie winnych, tylko namierzanie luk systemu ochrony dzieci, które doprowadziły do tragedii - wyjaśnia Monika Kamińska. - Problemów może być wiele: brak współpracy między poszczególnymi instytucjami, niedostatki prawno-proceduralne, niski poziom przygotowania merytorycznego personelu albo po prostu braki kadrowe - wylicza.
FDDS uruchomiło dotyczącą tej procedury petycję już w 2019 roku, gdy w jednym miesiącu pięcioro dzieci zginęło z rąk rodziców lub opiekunów. Dokument podpisało wtedy ponad 22 tysiące obywateli. - Na początku rozmawialiśmy o tym z Kancelarią Prezydenta. W sierpniu 2021 roku otrzymaliśmy oficjalną deklarację, że ustawa trafi do Sejmu. Temat jednak ucichł - tłumaczy Kamińska.
Dodaje, że w kolejnych miesiącach fundacja współpracowała w tej sprawie z Rzecznikiem Praw Dziecka. - Powstało nawet wewnętrzne zarządzenie, które mówiło, że gdy dojdzie do śmierci dziecka w wyniku krzywdzenia, Rzecznik niezwłocznie otrzyma informację o zdarzeniu i powoła zespół roboczy mający przeanalizować dany przypadek. W jego skład weszłyby osoby znające się na przeciwdziałaniu przemocy. Wskazaliśmy ekspertów, uznanych profesjonalistów z różnych instytucji, którzy byli gotowi podjąć się tego zadania. Niestety nie mamy informacji, jakie są losy zarządzenia, bo od lipca 2022 roku nie dostaliśmy żadnej odpowiedzi na nasze zapytania w tej sprawie - zauważa rzeczniczka.
Śmierć ośmioletniego Kamilka i zła komunikacja między instytucjami
Ustawa tym samym wciąż nie weszła dotąd w życie. Tymczasem z obserwacji fundacji wynika, że w tej chwili największą bolączką systemu ochrony dzieci przed przemocą jest niewłaściwa komunikacja między instytucjami. - Często występują trudności w przekazywaniu informacji. Taka sytuacja miała miejsce również w przypadku Kamila. Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w Olkuszu, gdzie wcześniej mieszkał chłopiec, założył rodzinie Niebieską Kartę i przekazał dokumentację MOPS-owi w Częstochowie. Tam Niebieska Karta nie została jednak założona - mówi Kamińska.
Rzeczniczka FDDS wyjaśnia, że częstochowski MOPS podjął decyzję inną niż oddział w Olkuszu, ponieważ jego pracownicy nie dopatrzyli się w rodzinie przemocy fizycznej. - W Polsce cały czas identyfikujemy przemoc wyłącznie z działaniami fizycznymi. W przypadku Kamila przez długi czas dochodziło też do licznych zaniedbań, co zresztą wykazała również kontrola pomocy społecznej w Częstochowie. Przez brak komunikacji i złą ocenę sytuacji nie zostały one jednak zakwalifikowane jako przejaw przemocy. W tej sprawie naprawdę można było zrobić zdecydowanie więcej - ocenia Kamińska.
Fundacja podkreśla, że wprowadzenie procedury Serious Case Reviews właśnie w takich przypadkach mogłoby być być skuteczne. - Podobna procedura funkcjonuje między innymi w Wielkiej Brytanii. W ciągu 50 lat od jej wprowadzenia liczba przypadków śmierci dzieci w wyniku przemocy spadła w tym kraju aż o 96 procent - podkreśla pracowniczka FDDS.
Standardy Ochrony Dzieci
Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę stara się jednocześnie nakłonić polityków także do podjęcia innych działań związanych z ochroną najmłodszych przed przemocą. - Pod koniec kwietnia złożyliśmy apel do partii politycznych, które planują start w zbliżających się wyborach parlamentarnych, by zawarły w swoich programach wyborczych kwestie dotyczące bezpieczeństwa dzieci. Chodzi nam przede wszystkim o to, aby we wszystkich placówkach, w których małoletni przebywają bez opieki rodziców lub prawnych opiekunów, wdrożyć Standardy Ochrony Dzieci - tłumaczy rzeczniczka.
Jakie wymagania nakładałyby na instytucje takie standardy? - Zgodnie z nimi personel placówek opiekuńczo-edukacyjnych, takich jak żłobki, przedszkola i szkoły, ale również klubów sportowych, musiałby zostać przeszkolony w zakresie rozpoznawania syndromów krzywdzenia - mówi Kamińska. - Takie placówki otrzymałyby też konkretne wytyczne, co zrobić w przypadku podejrzenia przemocy, do kogo się zgłosić i czego oczekiwać od poszczególnych instytucji - dodaje.
Źródło: tvn24.pl, Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę
Źródło zdjęcia głównego: facebook.com/DajemyDzieciomSile