Kolejne samorządy przekonują się, jak na ich finanse wpływa "bezkosztowa reforma oświaty". Częstochowa ogranicza bezpłatną ofertę kulturalną i podnosi cenę biletów komunikacji miejskiej. W powiecie radomszczańskim nie obędzie się bez szeregu oszczędności w starostwie i placówkach oświatowych. W Bydgoszczy nie pojawi się wyczekiwany od dawna basen. Samorządowcy stają na głowie i proszą o pomoc, ale wszystko na nic, bo rząd nie widzi problemu. ["Czarno na białym"]
Wiceprezydent Bydgoszczy Iwona Waszkiewicz zwraca uwagę, że rząd przez cały czas utrzymywał, że wprowadzana reforma oświaty nic nie kosztuje. A nawet gdyby kosztowała, to rząd na dodatkowe wydatki miał być dobrze przygotowany.
Ówczesna premier Beata Szydło zapewniała z mównicy sejmowej, że rząd "ma pieniądze na tę reformę". Z kolei ówczesna minister edukacji Anna Zalewska przekonywała, że jest "to dobrze przygotowana reforma". W tym samym czasie Marzena Michałek z PiS twierdziła, że "samorządy nie muszą więcej dokładać z powodu reformy".
Reporterzy "Czarno na białym" sprawdzili, jak wygląda sytuacja finansowa samorządów po czterech miesiącach nowego roku szkolnego.
"Musimy znacząco ograniczać zakres finansowania"
O tym, jak "bezkosztowa reforma oświaty" wpływa na budżety miast przekonuje się Częstochowa, która jest nie tylko miejscem kultu religijnego milionów Polaków, ale również sceną corocznych imprez kulturalnych.
Z częścią atrakcji mieszkańcy się pożegnają. Włodzimierz Tutaj rzecznik Urzędu Miasta Częstochowy zwraca uwagę na ograniczenie dotacji dla organizacji pozarządowych i ograniczenie bezpłatnej oferty kulturalnej.
- Cykl "Aleje tu się dzieje" praktycznie wylatuje nam z budżetu, a także festiwal hip-hopowy. Dotacje kulturalne i dotacje dla klubów sportowych to jest wszystko to, z czego musimy sukcesywnie rezygnować albo znacząco ograniczać zakres finansowania – mówi.
Częstochowa ma problem z domknięciem budżetu. Po reformie edukacji do oświaty musi dołożyć 15 milionów złotych więcej niż w roku ubiegłym.
"Musieliśmy dostosować nasze obiekty do nowej struktury"
Z podobnymi problemami zmagają się inne samorządy, które już wydały i jeszcze sporo wydadzą na dostosowanie placówek oświatowych do tego, co wymyśliło Ministerstwo Edukacji.
- Musieliśmy dostosować nasze obiekty do nowej struktury. Musieliśmy przygotować szkoły podstawowe, place zabaw, pracownie, przebudować niektóre obiekty – wylicza wiceprezydent Bydgoszczy Iwona Waszkiewicz.
Samorząd na dofinansowanie oświaty musi dołożyć 20 milionów złotych. Do tego z budżetu wyleciała kwota 80 milionów z tytułu podwyższenia płacy minimalnej i zerowego PIT-u dla młodych, a to oznacza nie tylko ograniczenie imprez kulturalnych, ale i wstrzymanie poważnych inwestycji, bo w ten sposób miastu wyparowało w sumie 100 milionów złotych.
W Bydgoszczy w związku z tym nie pojawi się wyczekiwany od dawna nowy basen czy droga, a mieszkańców czekają cięcia w kulturze i sporcie. Tuż przed świętami radni zlikwidowali miejskie becikowe – tłumacząc to między innymi trudną sytuacją finansową.
"Uczniowie nie mieścili się w autobusach"
Duże miasta mają duże problemy, ale nie lepiej jest w mniejszych miejscowościach i powiatach. W powiecie radomszczańskim samorządowcy do zmian organizacyjnych w szkołach musieli dostosować komunikację.
- Często zdarzało się, że uczniowie nie mieścili się w autobusach komunikacji publicznej – mówi Jakub Jędrzejczak, wicestarosta powiatu radomszczańskiego. – Radzili sobie w ten sposób, że zabierali ich przypadkowi podróżni albo w skrajnych przypadkach nie docierali do szkoły – dodaje.
Tu reforma oświaty spowodowała lukę w budżecie na ponad 9 milionów złotych. Władze zdążyły wybudować nowe rondo, ale kolejnych już nie będzie. – Deficyt oświatowy dziewięć milionów dwieście tysięcy złotych spokojnie, by wystarczył na wybudowanie od nowa dziesięć kilometrów najbardziej zniszczonych dróg – zwraca uwagę Jędrzejczak.
Dlatego samorządowcy stają na głowie – piszą pisma i proszą o pomoc, ale wszystko na nic – rząd nie widzi problemu.
"Degraduje się finansowo samorządy"
Podczas expose premier Mateusz Morawiecki mówił, że rząd w 2019 roku subwencję oświatową zwiększył o ponad 3,8 miliarda złotych, a obecny minister edukacji narodowej Dariusz Piontkowski zwracał uwagę, że subwencja na 2019 rok będzie wynosiła prawie 47 miliardów złotych.
Iwona Waszkiewicz przyznaje, że ministerstwo faktycznie przyznaje coraz większe subwencje oświatowe dla samorządów, ale - jak zastrzega - są za małe na wydatki. - My przejmujemy pomału całe finansowanie oświaty – twierdzi.
- Te różnice są tak duże, że efekt jest dla samorządów zabójczy – ostrzega prezes Związku Miast Polskich Zygmunt Frankiewicz. – To wygląda na całkiem intencjonalne niszczenie samorządów, bo mówi się społeczeństwu, że samorządy mają mnóstwo pieniędzy i sobie nie radzą, źle zarządzają tym, co mają, a jednocześnie odbiera się im dochody i dokłada zadań – dodaje.
Z expose premiera cała Polska mogła się dowiedzieć, że dziś samorządy mają więcej pieniędzy niż kiedykolwiek. – W samorządach zarejestrowaliśmy przyrost przez cztery lata w wysokości 20 miliardów złotych – podkreślał Mateusz Morawiecki.
Jak jednak podaje Ministerstwo Finansów wzrost dochodów wyniósł 15,43 miliardów złotych. Jeśli odejmiemy od tego wzrost wydatków na poziomie 19,16 miliardów złotych, który powstał w wyniku polityki Prawa i Sprawiedliwości, to samorządy są prawie cztery miliardy na minusie.
- W ten sposób degraduje się finansowo samorządy i za chwilę będzie można mówić, że one sobie nie radzą, bo sobie nie mają prawa poradzić – mówi Zygmunt Frankiewicz.
"Coraz więcej obowiązków, a wzrostów dochodów brak"
Rzecznik Urzędu Miasta Częstochowy Włodzimierz Tutaj przyznaje, że jego miasto by podreperować budżet podniosło stawki podatku od nieruchomości, wzrosły ceny biletów komunikacji miejskiej i planowane jest podniesienie opłaty w strefie płatnego postoju w centrum miasta.
Również wicestarosta powiatu radomszczańskiego Jakub Jędrzejczak planuje szereg oszczędności w starostwie, w placówkach oświatowych. – Musimy zrewidować zatrudnienie i koszty wszystkich naszych jednostek – dodaje. Pod uwagę brane są również zwolnienia.
W powiecie radomszczańskim to jeden z niewielu pomysłów na znalezienie pieniędzy, bo powiat jak inne w Polsce – nie ma dochodów własnych. – My tylko mamy do dyspozycji środki, które otrzymamy. Jeżeli nie będzie zwiększenia subwencji oświatowej i zwiększenia udziału w podatku dochodowym, nie będziemy mogli wykonać takich inwestycji – twierdzi Jędrzejczak.
Przed wprowadzeniem reformy w powiecie radomszczańskim budżet doskonale się bilansował. – Było rozsądnie i mogliśmy spokojnie planować przyszłość, a dziś przyszłość jest zagrożona, ponieważ mamy coraz więcej obowiązków, a brak jest wzrostów dochodów, który pozwalałby nam to pokryć – dodaje.
"Odebranie funduszy sposobem na osłabienie władzy samorządowej"
Gwoździem do trumny były wrześniowe podwyżki dla nauczycieli, które częściowo musiały pokryć samorządy. Zdaniem wiceprezydent Bydgoszczy Iwony Waszkiewicz "to nie powinno być tak, że babcia kupuje swojemu wnukowi prezent, a rodzice za to płacą". – Tak to dzisiaj wyglądało i to było dla nas bardzo trudne i kosztowne, kiedy dowiedzieliśmy się, że cały koszt operacji podwyższenia wynagrodzeń dla nauczycieli to ponad 13 milionów złotych, a siedem musimy dopłacić ze środków własnych – zwraca uwagę.
Zdaniem prezesa Związku Miast Polskich takie traktowanie samorządów może być batem na niepokornych i rewanżem za przegrane przez PiS wybory samorządowe w większych miastach.
- Samorząd jest postrzegany jako zupełnie niezależna, i słusznie, władza publiczna, która jest poza kontrolą Prawa i Sprawiedliwości. Dla rządzących ta sytuacja jest nie do przyjęcia, że jest jakikolwiek inny niezależny ośrodek władzy - mówi Zygmunt Frankiewicz.
- A sposobem na osłabienie tej władzy jest na przykład odebranie funduszy. Mnie się to składa w logiczną całość – dodaje.
Samorządowcy zgodnie zapewniają, że inwestycje już rozpoczęte na pewno zostaną ukończone – jak przebudowa drogi w centrum Bydgoszczy czy remont starostwa powiatowego w Radomsku.
Niektóre samorządy w związku z zaistniałą sytuacją zastanawiają się nad podjęciem radykalnych kroków. – Jesteśmy skonfundowani tym, że rząd ciągle jakby nie widzi tego problemu i ciągle przekonuje, że subwencja powinna nam na wszystko wystarczać – mówi Włodzimierz Tutaj. Rzecznik Urzędu Miasta Częstochowy nie wyklucza możliwości pozwania rządu do sądu.
Przez prawie tydzień reporterzy "Czarno na białym" próbowali umówić się na rozmowę z przedstawicielami Ministerstwa Finansów lub Ministerstwa Edukacji, ale nikt nie zgodził się na rozmowę przed kamerą. Reporterów odesłano do ostatniej konferencji prasowej ministra edukacji, na której Dariusz Piontkowski mówi, że subwencja systematycznie rośnie i także przewidywany jest poważny jej wzrost na rok 2020.
Autor: asty//kg / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24