Prezerwatywy od 18 lat - taką politykę sprzedaży według "Gazety Wyborczej" prowadzi sieć drogerii Rossmann. - To sprawa incydentalne, błąd jednego pracownika - zapewnia w tvn24.pl rzecznik Rossmanna Roman Lewandowski.
Licealista Kacper, który niedawno ukończył 18 rok życia chciał kupić prezerwatywy w jednym z poznańskich Rossmannów - A dowód osobisty jest? - zapytała go przy kasie ekspedientka. - Przecież to nie papierosy ani alkohol! - zaprotestował Kacper i poprosił o rozmowę z kierowniczką sklepu.
- No i pani kierownik pokazała mi pismo, w którym powoływano się na konwencję o prawach dziecka - opowiada "GW" licealista.
"Zwaliło mnie z nóg"
Przypadek Kacpra nie jest jedynym. Gdy wpisze się w wyszukiwarkę internetową hasła "Rossmann" i "prezerwatywy" wyskakuje temat z forum Kafeteria.pl. "Kupiłam dziś w Rossmannie paczkę prezerwatyw. Kobieta za kasą powiedziała, że mam pokazać dowód osobisty. Tłumaczyła to prawami dziecka! Zwaliło mnie z nóg! Mam 21 lat!" czytamy w jednym z wpisów.
To nielegalne!
Poruszony, że potraktowano go "jak dziecko", Kacper zajął się sprawą ograniczeń w handlu środkami zabezpieczającymi. - Prezerwatywy w Rossmannie nie są oznaczone jako zakazane dla osób niepełnoletnich. To wymysł tej sieci. I to nielegalny, bo kodeks wykroczeń przewiduje grzywnę dla przedsiębiorcy, który bez uzasadnionej przyczyny odmawia sprzedaży towaru - przekonuje.
O wytłumaczenie zakazu "GW" poprosiła Romana Lewandowskiego, rzecznika Rossmanna. - Ale w naszych sklepach nie ma takiego zakazu - odpowiada.
Zapytany o dokument, który pokazano Kacprowi Lewandowski przyznał, że sklepy w całym kraju dwa lata temu dostały pismo od ówczesnej rzeczniczki praw dziecka Ewy Sowińska z Ligi Polskich Rodzin. "W opinii rzecznika sprzedaż małoletnim produktów, które przeznaczone są do czynności, które dla osób w tym wieku uznawane są za niemoralne, może przyczynić się do zaburzenia prawidłowego rozwoju dzieci" - napisała rzecznik, znana również z wypowiedzi na temat rzekomego homoseksualizmu Teletubisiów. Sowińska prosiła tym samym Rossmanna o "podjęcie działań mających na celu skuteczne zabezpieczenie prawa dzieci do ochrony przed demoralizacją".
Miało być inaczej
- Ale chodziło o to, by nie sprzedawać prezerwatyw kilkuletnim dzieciom, a nie nastolatkom - broni Lewandowski. - Jeśli nasz sprzedawca w Poznaniu poprosił o dowód nastolatka, to dokonał nadinterpretacji tego pisma. W naszych sklepach nie ma mowy o legitymowaniu kogokolwiek - dodaje. To samo Lewandowski powtórzył też naszemu portalowi.
Obecny rzecznik praw dziecka marek Michalak na prośbę Kacpra zają się problemem listu swojej poprzedniczki. "W Polsce nie ma przepisu, który zabraniałby nabywania prezerwatyw przez osoby niepełnoletnie. Nie ma również obowiązku okazywania dowodu tożsamości podczas kupna prezerwatyw". - Wątpliwości mogłyby powstać ewentualnie w wypadku osoby poniżej trzynastego roku życia, a więc takiej, która nie ma zdolności do czynności prawnych - powiedział gazecie Michalak.
Uczmy odpowiedzialności
Całą sprawę komentuje seksuolog prof. Zbigniew Izdebski. - To kuriozum! Jeśli oczekujemy od młodych ludzi odpowiedzialności, musimy dać im możliwość, by byli odpowiedzialni. Nie wyobrażam sobie, żeby we Francji lub w Niemczech w sklepach Rossmanna ktokolwiek pomyślał o legitymowaniu przy zakupie prezerwatyw.
Rzecznik Rossmanna zapewnia, że wysłał już do wszystkich sklepów drugie pismo tym razem od zarządu firmy. Jest w nim zalecenie, by prezerwatyw nie sprzedawać tylko małym dzieciom.
Źródło: wyborcza.pl
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu