- Proszę nie szukać sensacji tam, gdzie jej nie ma - tak wiceszef MON Bartosz Kownacki odniósł się do zarzutów posłów opozycji, według których samochodem ministra obrony narodowej mogła kierować "nieuprawniona" osoba. Karambol z udziałem limuzyny szefa MON, do jakiego doszło w środę pod Toruniem, skomentowała również premier Beata Szydło.
W środę w Lubiczu k. Torunia zderzyło się osiem pojazdów, w tym dwa należące do Żandarmerii Wojskowej. W jednym z samochodów jechał powracający z Torunia szef MON, nic mu się nie stało.
Premier pytana następnego dnia o wypadek, odpowiedziała, że czeka na ustalenia prowadzonego w tej sprawie dochodzenia i dlatego nie chce komentować sprawy, ani wypowiadać się o przyczynach.
- Natomiast oczywiście jeżeli chodzi o używanie samochodów rządowych, samochodów oznaczonych, poruszanie się w kolumnie, tutaj obowiązują wszystkich te same zasady i te przepisy, które są do takich pojazdów dostosowane i które obowiązują nas wszystkich - powiedziała Szydło.
Kilka godzin później, w czwartek, do sprawy odniósł się również wiceszef MON Bartosz Kownacki. W rozmowie z dziennikarzami odpierał m.in. zarzuty posłów opozycji, według których samochodem Macierewicza mogła kierować osoba nieuprawniona.
- Proszę się nie dać wkręcać przez opozycję, to żenujące insynuacje. Wiem, że wszyscy kierowcy ministra Macierewicza mają pełne uprawnienia - mówił Kownacki. - Proszę nie szukać sensacji tam, gdzie jej nie ma - dodał.
Na pytanie, z jaką prędkością poruszała się rządowa kolumna, wiceszef MON odpowiedział, że z "taką, jaka była dopuszczalna w danych warunkach i taką, jaka była potrzebna".
Zdarzenie pod lupą Żandarmerii
Do kolizji doszło w środę ok. godz. 17.46 na drodze krajowej nr 10. W wypadku brały udział dwa samochody BMW należące do Żandarmerii Wojskowej i sześć pojazdów cywilnych.
Poszkodowane zostały trzy osoby, które po wizycie w szpitalu zostały zwolnione do domów. Ministrowi Macierewiczowi nic się nie stało, zaraz po zdarzeniu pojechał do Warszawy innym samochodem. Przebieg zdarzenia bada Żandarmeria Wojskowa pod nadzorem działu ds. wojskowych Prokuratury Rejonowej Poznań-Grunwald. Czynności na miejscu zdarzenia prowadziła także policja.
Według prokuratury wpływ na zdarzenie mogły mieć trudne warunki panujące na drodze. Zgodnie z wstępnymi ustaleniami, jeden z samochodów w kolumnie z uwagi na trudne warunki drogowe stracił przyczepność z nawierzchnią i uderzył w tył poprzedzającego go pojazdu. Następnie oba pojazdy, wytracając prędkość, uderzyły w samochody stojące przed skrzyżowaniem. Minister Macierewicz wracał z Torunia, z sympozjum zorganizowanego w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej, do Warszawy na galę przyznania prezesowi PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu nagrody Człowiek Wolności tygodnika "wSieci". Jak napisał "Super Express", wykład w Toruniu minister rozpoczął od podziękowań dla kierowcy, który pokonał trasę z Warszawy w godzinę i 45 minut. Prowizoryczne wyliczenia mediów wskazują, że także z miejsca kolizji do Warszawy minister dojechał ze średnią prędkością ok. 120 km/h.
"Totalny skandal i kompromitacja"
Platforma Obywatelska ogłosiła w czwartek, że oczekuje od premier Szydło informacji na temat szczegółów wypadku. Według posłów Platformy działanie Macierewicza na drodze, to "wschodnie standardy".
- To jest totalny skandal i kompromitacja. To wstyd, że na prywatne spotkanie urzędujący minister wykorzystuje samochody służbowe i robi to w tak ordynarny sposób - powiedział szef PO Grzegorz Schetyna. Lider Nowoczesnej Ryszard Petru uważa, że minister Macierewicz "ma jakieś specjalne traktowanie". - Wszyscy dobrze wiemy, że Macierewicz jest drugi po (Jarosławie) Kaczyńskim i nikt mu nie może nic zrobić. To jest chore w tym państwie - powiedział Petru. Natomiast Jacek Sasin (PiS) powiedział, że wypadek szefa MON to był "normalny incydent, których się pewnie wiele zdarza każdego dnia". - Niestety również samochody, którymi się poruszają najważniejsi urzędnicy polskiego państwa, czasami w tego typu zdarzeniach uczestniczą. Nie widzę w tym nic nadzwyczajnego - podkreślił Sasin. Podkreślił, iż "twierdzenie, że to były jakieś prywatne podróże, jest całkowicie nieuzasadnione", bowiem częścią działalności publicznej jest informowanie w różnych gremiach o działaniach, jakie podejmuje rząd.
Autor: tmw,ts/sk / Źródło: PAP