- Jeśli prezydent zdąży zaprosić mnie na środowy szczyt społeczny, to oczywiście z tego zaproszenia skorzystam, nawet jeśli przyjdzie ono na godzinę przed spotkaniem - zadeklarował premier. Donald Tusk był wyraźnie zaskoczony, gdy podczas konferencji prasowej dziennikarze poinformowali go o - na razie słownym i wyrażonym za pośrednictwem mediów - zaproszeniu od prezydenta.
Szczyt społeczny z udziałem prezydenta poświęcony będzie kryzysowi finansowemu. Wezmą w nim udział przedstawiciele związków zawodowych, pracodawców, samorządowców, ekonomiści. Spotkanie rozpocznie się w środę o godz. 11. - Jeżeli pan premier się będzie dobrze czuł, to zapraszam - mówił wcześniej na konferencji prasowej Lech Kaczyński.
- Do tej pory takiego zaproszenia nie mam - przyznał krótko później premier. Jak dodał, co prawda jest już "trochę późno", ale ze względu na wagę problemu, gotowy jest pominąć brak etykiety. - Jeśli prezydent mnie wpuści to będę - zapewnił.
Powtórka z "wojny o krzesło"?
Premier wspomniał też, że niewykluczone, iż w niedzielę - razem z prezydentem - będzie reprezentował Polskę na nieformalnym szczycie UE w Brukseli, poświęconym kryzysowi gospodarczemu.
Jest jednak pewien problem "techniczny". - Ze względu na nieformalny charakter spotkania, dla każdej delegacji przewidziane jest tylko jedno miejsce przy stole - powiedział Donald Tusk. Dodał szybko, że strona polska poinformowała już delegację czeską, że "pewną tradycją już stał się udział prezydenta w szczytach UE". Nawiązał w ten sposób do słynnej już "wojny o samolot", a następnie "wojny o krzesło" na szczycie UE w ubiegłym roku.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP