Projekt zmian w Kodeksie wyborczym został w czwartek złożony w Sejmie przez Prawo i Sprawiedliwość. Poseł PiS Marek Ast mówił, że zmiany miałyby działać profrekwencyjnie i likwidować oddzielne komisje wyborcze. Zapowiedzi różnych zmian związanych z przepisami dotyczącymi wyborów pojawiały się ze strony PiS już wcześniej i spotykały z krytyką opozycji.
Przedstawicielem wnioskodawcy jest poseł PiS Marek Ast. - Chcemy wprowadzić zmiany, które będą profrekwencyjne z jednej strony, a z drugiej strony dotyczące większego docenienia mężów zaufania, likwidacji oddzielnych komisji wyborczych: jednych dla przeprowadzenia, drugich dla ustalenia wyników wyborów - powiedział Polskiej Agencji Prasowej poseł Prawa i Sprawiedliwości.
Jak dodał, przepisy wprowadzają też działania komisji w komplecie, a nie liczenia głosów w podgrupach.
Ast: lepiej byłoby, żeby zmiany zostały uchwalone jak najszybciej
Pytany, od kiedy mają obowiązywać proponowane zmiany, odpowiedział, że "jeśli chodzi te dotyczące wyborów parlamentarnych, komisji wyborczych, sposobu ustalania wyniku wyborów - to od tych jesiennych wyborów parlamentarnych (w 2023 roku - red.)". - Dlatego chodzi o to, aby te zmiany weszły w życie na pół roku przed wyborami - powiedział Ast.
Dodał, że do marszałek Sejmu Elżbiety Witek należy decyzja, kiedy projekt będzie procedowany. - Czy pierwsze czytanie odbędzie się już na najbliższym posiedzeniu Sejmu (11-13 stycznia - red.), to trudno mi jest przesądzać, ale też tego nie wykluczam. Takie zmiany wyborcze, jeśli mamy rok wyborczy, lepiej byłoby, żeby zostały uchwalone jak najszybciej - powiedział.
Większa liczba obwodowych komisji wyborczych
Również rzecznik PiS Rafał Bochenek wypowiedział się dla PAP o złożonym przez grupę posłów PiS projekcie nowelizacji. - Złożona ustawa dotycząca zmian w Kodeksie wyborczym jest realizacją naszych zapowiedzi. Proponowane zmiany mają jeszcze bardziej zdemokratyzować wybory w Polsce poprzez podjęcie działań profrekwencyjnych i prodemokratycznych - mówił.
- Ustawa przewiduje na przykład możliwość utworzenia obwodowych komisji wyborczych w mniejszych miejscowościach, liczących 200 lub 300 osób - przekazał. Wcześniej w obwodzie do głosowania musiało mieszkać minimum 500 osób.
Jak mówił Bochenek, "takich małych miejscowości w Polsce są tysiące". - Przez lata osoby te, chcąc zagłosować, musiały jechać do sąsiedniej miejscowości, co nie zawsze było proste. Dlatego ustawa rozwiązuje także kwestie transportu do lokali wyborczych zarówno dla niepełnosprawnych, jak i osób powyżej 60. roku życia, wzmacnia status obserwatorów społecznych oraz mężów zaufania - kontynuował rzecznik PiS.
- Przygotowując te przepisy zależało nam, aby wybory w Polsce jeszcze lepiej urzeczywistniały zasady demokratycznego państwa prawnego i nikt poprzez brak dostępu do lokalu wyborczego nie był wykluczony i pozbawiony prawa do głosowania - dodał.
W uzasadnieniu projektu czytamy, że proponowana ustawa "pozytywnie wpłynie na frekwencję wyborczą oraz świadomość wyborców". "Zwiększy zaangażowanie w proces wyborczy, dzięki poprawie dostępności do lokalów wyborczych (mniejsze obwody, dodatkowy bezpłatny transport). Przepisy mają na celu poprawę sytuacji osób niepełnosprawnych, mieszkańców wsi i małych miast, osób starszych i chorych. Proponowane regulacje ułatwią im partycypację w życiu publicznym i społecznym, zgodnie z zasadą równości" - ocenili autorzy projektu.
PiS chce zmian w przepisach dotyczących wyborów, opozycja krytykuje
Zapowiedzi różnych zmian związanych z przepisami dotyczącymi wyborów pojawiały się ze strony PiS już wcześniej. Prezes tej partii Jarosław Kaczyński na listopadowym spotkaniu z sympatykami w Gliwicach mówił między innymi o potrzebie zmian w ordynacji wyborczej. - Tak, żeby było trudniej dokonywać jakiś manipulacji czy fałszerstw, bo dzisiaj ta metoda liczenia głosów nie jest najlepsza - ocenił.
Jego zdaniem "musi być oczywiście centralne biuro Prawa i Sprawiedliwości, Zjednoczonej Prawicy kontroli wyborów". - Musi być kontakt na poziomie okręgowym z wojewódzkimi komisjami państwowymi. A z Państwową Komisją Wyborczą - centralnie - dodał. Kaczyński mówił, że "te zmiany w prawie muszą doprowadzić do tego, żeby wszystko było także nagrywane".
Słowa te spotkały się z krytyką opozycji. - Jedynym zagrożeniem jest to, że PiS nie wygra i tego się Jarosław Kaczyński najbardziej boi. On zrobi absolutnie wszystko. Zmieniłby okręgi wyborcze tak, by tam, gdzie PiS ma większe poparcie było więcej mandatów. Jest w stanie zrobić więcej komisji w okręgach, gdzie PiS jest najczęściej wybieraną partią - mówił Jan Strzeżek z Porozumienia.
- To są te ruchy, które Jarosław Kaczyński może - nawet półlegalnie - zrobić i robi to tylko po to, żeby wygrać wybory - dodał.
- Kaczyński mówi, że wszyscy dookoła mają instrumenty do tego, żeby je sfałszować. To bzdura. Jeżeli dzisiaj ktoś ma w pełni władzę nad instrumentami wyborczymi, to jest to Prawo i Sprawiedliwości. Jeżeli ktoś ma dzisiaj intencje fałszowania wyborów, to jest to Prawo i Sprawiedliwość. Jak widać, po raz kolejny złodziej najgłośniej krzyczy "łapać złodzieja" - komentował zaś Miłosz Motyka, rzecznik PSL.
Cezary Tomczyk z Koalicji Obywatelskiej mówił, że "Kaczyński myśli o tym, że nieważne, kto głosuje, ważne, kto głosy liczy". - Kiedy Kaczyński mówi o uczciwości wyborów, to raczej łapałbym się za długopis i przestrzegał wszystkich, żeby uważali jeszcze bardziej - stwierdził.
Zapowiedź zmian w liczeniu głosów
Wcześniej, we wrześniu w Oleśnicy, lider PiS zapowiedział, że rządząca koalicja przygotuje ustawę, która wprowadzi zmiany w sposobie liczenia głosów, "tak, żeby był on bardziej transparentny" niż obecny. - Wprowadzimy różne rygory, żeby nie można było robić różnych nieładnych rzeczy, bo z pewnym sceptycyzmem patrzymy na wyniki niektórych wyborów, w szczególności samorządowych - mówił.
Tymczasem Wojciech Hermeliński, sędzia Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku i były przewodniczący PKW, mówił później w "Faktach po Faktach" w TVN24, że jego zdaniem w kwestii liczenia głosów w wyborach "nie są potrzebne żadne zmiany". Mecenas Michał Wawrykiewicz z Inicjatywy Wolne Sądy stwierdził zaś, że "wszyscy, którzy myślą w kategoriach demokratycznego państwa prawnego, są mocno zaniepokojeni, co prezes nowego wymyślił".
Jeszcze wcześniej we wrześniu na innym spotkaniu Kaczyński twierdził, że "musimy stworzyć - poza tym, że musimy przeprowadzić pewne zmiany prawne, które pozwolą lepiej kontrolować wyniki wyborów - (...) armię, która będzie strzegła wyborów w każdym okręgu wyborczym". Jego zdaniem "armia" powinna liczyć "kilkadziesiąt tysięcy ludzi".
Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Daniel Jedzura/Shutterstock