Zdecydowany przywódca, bojownik, bezwzględny szeryf, który kończy z polityką miłości i prowadzi partię na wojnę z PiS - w taki sposób prasa komentuje decyzję Donalda Tuska o siedmiu dymisjach w rządzie. Podkreślając, że kampania prezydencka premiera właśnie wystartowała i czeka nas nowa wielka wojna polsko-polska.
Większość gazet chwali kadrowe decyzje szefa rządu. - Donald Tusk po dwóch latach rządów pozytywnie zdał najpoważniejszy egzamin na stanowisku premiera - pisze Paweł Fąfara, redaktor naczelny "Polski". - Wygrał bitwę, ale walka o nasze zaufanie dopiero się rozpoczęła - dodaje.
Tusk musi przekonać Polaków
Na to, że Tusk pokazał odpowiedzialność za własną partię, państwo i porządek prawa wskazuje też naczelny "Dziennika Gazety Prawnej" Michał Kobosko. - Zapowiadając poważne przetasowania w rządzie, w kancelarii i w klubie parlamentarnym, pokazał twarz zdecydowanego (niemal na wszystko) przywódcy, który nie przechodzi do porządku rzeczy nad czymś tak bulwersującym jak afera hazardowa. Nawet jeśli w polu rażenia są jego najbliżsi współpracownicy - pisze Kobosko. Jego zdaniem jednak, szef rządu uzasadniając odejścia był nieprzekonywujący.
- Decyzje premiera są celne, radykalne i ryzykowne - ocenia Piotr Stasiński na łamach "Gazety Wyborczej". I podkreśla jednocześnie, że Tusk chcąc odbudować wiarygodność rządu i wygrać w Sejmie wojnę z PiS, nie zdoła tego zrobić jeśli nie przekona nas, że jego rząd potrafi okiełznać korupcję, a jego partia jest od niej wolna.
Premier traktuje PiS serio
"Rzeczpospolita" wątpi jednak, czy premierowi to się uda. - Dla przejrzystości sprawy byłoby lepiej, żeby Tusk pozostawił na stanowisku Mariusza Kamińskiego. Przecież sam wcześniej wielokrotnie twierdził, że głównym zadaniem szefa CBA miały być działania na rzecz ochrony Polski przed korupcją. Właśnie to zrobił Kamiński, odkrywając aferę hazardową. I teraz ma za to zapłacić dymisją? Podobnie trudno uwierzyć w dobre intencje premiera i chęć wyjaśnienia całej sprawy, skoro głównym winowajcą afery ma być PiS i jego zbrojne ramię, czyli CBA - pisze redaktor naczelny "Rz" Paweł Lisicki.
Jednak zdaniem "GW" Tusk nie mógł tolerować Kamińskiego, gdyż ten - w opinii gazety - postawił się ponad premierem i ponad prawem - w imię swojej politycznej pasji.
Prasa nie ma wątpliwości, że premier decydując się na tak radykalne przetasowania w rządzie ocenił, iż przyszła pora na dramatyczną próbę sił z opozycją, przede wszystkim z PiS. - Premier traktuje PiS skrajnie serio - jako prawdziwe zagrożenie dla rządów PO. Premier najwyraźniej ma przeświadczenie, że istnieje poważne ryzyko powrotu PiS do władzy w Polsce - ocenia Stasiński na łamach "GW".
Bój, bitwa, konfrontacja
I dlatego według naczelnego "Dziennika Gazety Prawnej" to, co się stało, jest początkiem nowej wielkiej wojny polsko-polskiej, która potrwa do wyborów prezydenckich. - Tusk pokazał, że ma racjonalny plan postawienia obozu w Sejmie. Nikt nie zarzuci, że Kancelaria Premiera robi dla niego kampanię. Tusk chce premierować aż do wyborów, a Schetyna, Grupiński, Nowak z offu zadbają o to, by mu wygrać prezydenturę. Czy PiS znajdzie na to jakąś odpowiedź? Ich jedyna szansa to wtłoczenie do głów wyborców, że PO=korupcja i afery. Przed nami niezwykle brutalna kampania wyborcza - ocenia Kobosko.
- Po dwóch latach rządów Tusk całkowicie zmienił retorykę. Z misjonarza miłości przedzierzgnął się w bojownika. Z człowieka kompromisu - w bezwzględnego szeryfa. Przynajmniej w takiej roli wystąpił wczoraj (ogłaszając dymisje w rządzie - red.). Można było odnieść wrażenie, że przemawia nie polityk, ale wódz prowadzący wojsko do ostatecznego starcia - pisze Lisicki. - Co czeka Platformę? Bój, bitwa, konfrontacja. Czego stała się ofiarą? Brutalnego ataku i podstępnej pułapki. Co należy zrobić? Przegrupować siły tak, by na trudnym froncie wygrać w bezwzględnej walce brutalną wojnę polityczną.
Źródło: Gazeta Prawna, Rzeczpospolita, Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: TVN24.pl