- Stwierdziliśmy szereg uchybień i niestety, było tam łamane prawo pracy - mówi o warunkach panujących w hotelu "Perła" Jolanta Zedlewska, rzecznik prasowy Okręgowego Inspektoratu Pracy w Gdańsku. Zarzuty nadużyć i łamania prawa pracy brzmią tym poważniej, że "Perła" to hotel związkowy. Reporterowi "Czarno na białym" udało się dotrzeć do sprzątaczek, które opowiedziały o tym, jak pracowało się w hotelu.
Właścicielem hotelu "Perła" w Ustce są zakłady azotowe Anwil, dzierżawi go jednak spółka, w skład której wchodzi NSZZ Solidarność i Międzyzakładowy Związek Zawodowy Pracowników Anwil, podlegający pod OPZZ.
Pracownice, z którymi rozmawiał reporter "Czarno na białym" mają całą listę zastrzeżeń do sposobu, w jaki były zatrudniane. Jak twierdzą, umowy były wystawiane na czas określony, tylko na rok.
- Trzeba było robić przerwę, bo nie chciał dać umowy na stałe. U mnie była dwumiesięczna przerwa, a później byłyśmy przywracane - tłumaczy jedna ze sprzątaczek.
Po dwóch miesiącach pracy na umowy zlecenie, kobiety znowu wracały z nową umową na rok.
Na pytanie, dlaczego godziła się na taką formę zatrudnienia, rozmówczyni TVN24 przyznaje, że potrzebowała pieniędzy na utrzymanie. - Obiecał, że powrócę, no to człowiek robił to, co prezes mówił - wyjaśnia.
- Pracowałyśmy bardzo dużo godzin. Zapłacił nam, ale to już wtedy nie dostałyśmy np. premii. Nadgodziny nam zapłacił, ale premii już w tym nie było - wspomina jedna ze sprzątaczek.
"Chodziło się na każde zawołanie"
Kobiety dodają, że do pracy "chodziło się na każde zawołanie". - Na telefon, na wszystko, gdyby któraś odmówiła, to już by była stracona (...) Nieważne, czy masz dzieci, czy masz rodzinę. Trzeba było jechać i pracować - wspominają.
Pracownice przyznają, że pensje były bardzo niskie, 1200 - 1300 złotych miesięcznie.
Kobiety w tym roku nie wytrzymały. Jedna z nich, kierowniczka, reaktywowała w hotelu związek zawodowy podlegający pod słupską Solidarność. Niedługo potem została zwolniona.
Reporter "Czarno na białym" skontaktował się z nią telefonicznie. - Tam rządzą związkowcy. Nawet ci mniejsi udziałowcy, którzy nie są związkowcami, nie mają nic do powiedzenia - mówi.
Państwowa Inspekcja Pracy po kontroli oceniła, że warunki pogorszyły się, gdy kobiety zaczęły walczyć o swoje prawa we własnym związku zawodowym.
- Od wtedy nasiliły się działania w stosunku do członków związku, pracodawca zdecydował o outsourcingu i rozwiązaniu umowy o pracę z pracownikiem, który był szefem tego koła i panią, która była objęta ochroną związkową - wyjaśnia Jolanta Zedlewska, rzecznik prasowy Okręgowego Inspektoratu Pracy w Gdańsku.
Eugeniusz Tatara, prezes spółki Perła, tłumaczy, że zwolnił kierowniczkę, bo współpraca z nią przestałą się układać. - Była osobą konfliktową i możliwości naszej współpracy się wyczerpały. Została zwolniona za złe wykonywanie obowiązków - dodaje.
Prezes zdecydował o wprowadzeniu do hotelu zewnętrznej firmy sprzątającej, co tłumaczy oszczędnościami.
- Pracodawca sam zmieniał zapisy regulaminu, przyznawał świadczenia bez konsultacji ze związkami, na wielu polach nie współdziałał z organizacją związkową. Były sytuacje, kiedy pracownikom nie gwarantowano 11-godzinnej przerwy - wylicza zarzuty Jolanta Zedlewska.
"Jestem dobrze oceniany przez zarząd i prezesa"
Eugeniusz Tatara zapewnia, że "nigdy w życiu nie stawał przeciwko pracownikom" i dodaje, że "każdy zarzut będzie odpierał na drodze prawnej". - Mam za sobą 21 lat nienagannej pracy, cały czas jestem dobrze oceniany przez zarząd i prezesa - podkreśla.
- To są koledzy, którzy razem pracują w zakładzie pracy. Razem przyjeżdżają do "Perły", razem się bawią na bankietach, przygotowanych dla nich przez prezesa - mówi w rozmowie telefonicznej zwolniona kierowniczka.
Najważniejszą kwestią jest, kto wiedział o warunkach pracy w "Perle" i czy związkowcy przymykali oko na to, co dzieje się w dzierżawionym przez nich hotelu.
Słupska Solidarność, do której należały pokojówki zareagowała, pisząc do Państwowej Inspekcji Pracy. Odpowiedzialność łatwo jest jednak rozmyć, pozostaje jeszcze bowiem solidarność zakładowa z Anwilu.
Kierowniczka twierdzi, że o sytuacji w hotelu "Perła" zawiadamiała Przewodniczącego Piotra Dudę.
W oświadczeniu, które przesłał TVN24 rzecznik przewodniczącego NSZZ Solidarność czytamy: "NSZZ Solidarność składa się z blisko 7,5 tysiąca organizacji zakładowych (...) Wszystkie te struktury są niezależne. Komisja Krajowa i przewodniczący Duda nie ma o nich wiedzy i prawa do kontrolowania nadzoru ani możliwości ingerowania w taką działalność (...) Pierwszą informację uzyskaliśmy w czerwcu tego roku. Pomimo że komisja krajowa nie jest właściwym organem do zajmowania się tą sprawą, zbadaliśmy ją i zwróciliśmy się do regionu o interwencję (...) jako Komisja Krajowa nie będziemy wypowiadać się przed kamerą w tym temacie, bo sprawa nas nie dotyczy".
Autor: kg/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24