Andrzej Bojarczyk został aresztowany na trzy miesiące. Mężczyzna przyznał się do winy, ale prokurator rejonowy z Bartoszyc (warmińsko-mazurskie) i tak zdecydował, że personalia oskarżonego powinny zostać ujawnione.
- Upublicznienie wizerunku i personaliów sprawcy wypadku podyktowane jest w tym przypadku ważnym interesem społecznym. To karygodny przykład tego, jak nie należy postępować - powiedział oficer prasowy policji w Bartoszycach Robert Koniuszy.
43-letni Andrzej Bojarczyk w czwartek wieczorem pod Bartoszycami, jadąc służbowym samochodem, potrącił wracającą rowerem ze szkoły 11-letnią dziewczynkę. Uciekł z miejsca wypadku. Według lekarzy, dziewczynka żyła jeszcze około pół godziny.
Bojarczyk został zatrzymany kilka godzin po zdarzeniu, ponieważ jeden z jego współpasażerów powiadomił policję. W czasie zatrzymania kierowca miał dwa promile alkoholu w wydychanym powietrzu. Przed sądem odpowie za spowodowanie śmiertelnego wypadku, nieudzielenie pomocy i ucieczkę z miejsca wypadku. Grozi mu do 12 lat więzienia.
Dwaj pasażerowie auta Jan A. i Robert M., którzy pozwolili Bojarczykowi na ucieczkę, również usłyszeli zarzuty nieudzielenia pomocy. Sąd orzekł wobec nich dozory policyjne, zakaz opuszczenia kraju i poręczenia majątkowe. Grozi im kara 3 lat pozbawienia wolności.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: KWP w Olsztynie