Spłonęła część hali magazynowej w Wólce Kosowskiej pod Warszawą. Z pożarem walczyło 30 zastępów straży pożarnej. Nikt nie ucierpiał. W poniedziałek na miejscu rozpocznie pracę grupa dochodzeniowo-śledcza i biegli z zakresu pożarnictwa, którzy mają zbadać, co było przyczyną pożaru. Jak poinformował Mariusz Mrozek ze stołecznej policji, pod uwagę brane są zarówno działanie celowe, jak i przypadkowe zaprószenie ognia.
Pożar wybuchł ok. godziny 5 rano w Europejsko-Azjatyckim Centrum Handlowym przy ul. Nadrzecznej, na powierzchni ok. 5 tys. metrów kwadratowych.
Przyczyny pożaru
Eksperci biorą pod uwagę kilka przyczyn wybuchu pożaru. Mariusz Mrozek ze stołecznej policji pytany, kiedy na miejsce wejdą policyjni eksperci, powiedział, że najpierw pracę musi tam zakończyć straż pożarna. - Musi być informacja, że teren jest dogaszony w takim stopniu, że przebywanie na nim dla innych osób nie stanowi zagrożenia. W nocy teren będzie pilnowany przez policjantów. Grupa dochodzeniowo-śledcza i biegli z zakresu pożarnictwa rozpoczną tam pracę jutro - powiedział Mrozek. Jak dodał, na obecnym etapie policja nie wyklucza żadnej z hipotez. - Każda hipoteza jest do wyjaśnienia - czy było to działanie celowe, przypadkowe zaprószenie ognia albo zwarcie instalacji elektrycznej. Jutro ekipa będzie musiała ustalić najpierw miejsce, gdzie pożar się rozpoczął. Wówczas ustalą, z jakich przyczyn pojawił się ogień - mówił Mrozek.
Biegli zbadają teren
Rzecznik prasowy Państwowej Straży Pożarnej Paweł Frątczak, również podkreślił, że do zbadania przyczyn pożaru powołani zostaną biegli. - Policjanci w zależności od skali pożaru przeprowadzają określone procedury - zabezpieczają materiał dowodowy, spisują świadków. Prokuratura - lub sąd - może powołać biegłych z zakresu pożarnictwa. Jeśli chodzi o takie pożary, jak ten dzisiejszy, to nie znam przypadku, żeby biegli nie zostali powołani - powiedział rzecznik prasowy PSP st. bryg. Paweł Frątczak.
Zawalenie hali, sprzęt AGD
W płonącej hali znajdowały się magazyny, biura oraz kantor. - W hali były głównie tekstylia, ale również sprzęt AGD - mówił podczas akcji st. kpt Mieczysław Pękala. Właścicielami pomieszczeń w hali są głównie Polacy, Wietnamczycy, Hindusi oraz Turcy. Jak relacjonowała reporterka TVN24 z miejsca zdarzenia, ludzie starali się wyciągnąć towar z sąsiednich hal.
Ściana ochroniła resztę hali
Jak powiedział wcześniej kpt. Pękala nadzorujący akcję, paliła się część hali, która łącznie obejmuje powierzchnię 10 tys. metrów.
W pożarze nikt poważnie nie ucierpiał. Jedna kobieta została przewieziona do szpitala z powodu zasłabnięcia.
Wcześniejsze pożary
To kolejny pożar hali w Wólce Kosowskiej w ostatnich latach. Do pożarów doszło tam już w 2009 i 2011 roku. W sierpniu 2009 r. z ogniem przez 17 godzin walczyły 42 jednostki straży pożarnej. Spłonęło ok. 100 boksów, a straty sięgnęły milionów zł. Podczas pożaru nikt nie został poszkodowany. Przyczyną wybuchu ognia było zwarcie instalacji elektrycznej. Z kolei w maju 2011 pożar zajął 10 tysięcy metrów kwadratowych. Z ogniem walczyły wówczas przez wiele godzin 34 jednostki straży pożarnej z Warszawy i okolicznych powiatów. Prokuratura Rejonowa w Piasecznie ws. tego pożaru wszczęła wówczas śledztwo.
Autor: ab/km//kdj / Źródło: tvn24, Kontakt24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Kontakt 24