Powrót do szkół dzieci w najmłodszych klasach nie spowodował wzrostu zakażeń - ocenił wirusolog, profesor Włodzimierz Gut. Dodał, że dwa tygodnie od przywrócenia edukacji uczniów klas I-III to wystarczający czas, aby to ocenić. Jak stwierdził, w związku z tym "na polu edukacji jest możliwość kolejnych poluźnień", ale "trzeba to jednak robić stopniowo".
Ministerstwo Zdrowia podało we wtorek, że potwierdzono 4326 nowych zakażeń koronawirusem. Najwięcej przypadków w województwie mazowieckim - 596, najmniej w opolskim - 55. Zmarły 253 osoby zakażone wirusem. Siedem dni temu nowych zakażeń było 4604, a zgonów 264.
Wirusolog: Powrót do szkół dzieci nie spowodował wzrostu zakażeń
Obecną sytuację epidemiczną ocenił wirusolog, profesor Włodzimierz Gut. Jego zdaniem powrót do szkół dzieci w klasach I-III, który nastąpił 18 stycznia, nie spowodował wzrostu zakażeń. - Minęły od tego momentu dwa tygodnie, więc można to oceniać. Gdyby przekładało się to na duże ogniska - widzielibyśmy efekt w statystykach. Tak się nie stało - zauważył w rozmowie z Polską Agencją Prasową.
Jak stwierdził, w związku z tym "na polu edukacji jest możliwość kolejnych poluźnień", ale "trzeba to jednak robić stopniowo".
"Jeżeli statystyki się nie pogorszą, można otwierać kolejne branże"
- Mamy stabilizację danych epidemicznych na średnim poziomie dziennym około 5 tysięcy nowych przypadków. Dynamika spadkowa tydzień do tygodnia to około 6-7 procent. W tym tempie też można opanować epidemię, ale zajmie to jeszcze około 2,5 miesiąca. Wówczas zejdziemy do zdecydowanie niższych poziomów - ocenił profesor Gut.
Zastrzegł, że stanie się to oczywiście tylko wtedy, gdy społeczeństwo będzie się zachowywało odpowiedzialnie. Pytany o możliwe znoszenie restrykcji przypomniał, że 1 lutego taki ruch nastąpił. - Musimy przynajmniej 10 dni poczekać i zobaczyć jego efekty. Jeżeli statystyki się nie pogorszą - można otwierać kolejne branże i sprawdzać dalej, co się dzieje - stwierdził.
Profesor Gut: stoki narciarskie i hotele same w sobie nie są problemem, problem polega na czymś innym
Zdaniem wirusologa największy dylemat dotyczy restrykcji związanych z turystyką.
- To nie stoki narciarskie i hotele same w sobie są problemem. I tu, i tu można, zachowując się odpowiedzialnie, uniknąć w łatwy sposób zakażenia - ocenił profesor Gut. - Problem polega jednak na czymś innym - zwrócił uwagę. - Zdecydowanie chętniej skorzystają z tego od razu ci, którzy do restrykcji i zasad zdrowego rozsądku się nie stosują. Wzrośnie też społeczna mobilność. Gdyby udało się zrobić to tak, że stok jest otwarty, rodzina jedzie na cały dzień na narty i wraca do swojego domu - to nie ma problemu. Gdy będzie to wyjazd tygodniowy - z korzystaniem z hotelu i restauracji - sytuacja zmienia się diametralnie - powiedział. - Ta decyzja nie jest więc łatwa do podjęcia - ocenił specjalista.
Szczepienia przeciwko COVID-19. Pytania i odpowiedzi
Źródło: PAP