Znajomi, rodzina i sąsiedzi - nikt nie wie, gdzie jest matka dwójki dzieci, które wypadły wczoraj z okna mieszkania na jednym z wrocławskich osiedli. Kobieta wyszła tylko po zakupy, w tym czasie rozegrała się tragedia.
Nikt nie ma pojęcia co od ponad doby dzieje się z matką dzieci. Kobieta nie wzięła ze sobą telefonu komórkowego, nie ma z nią żadnego kontaktu. Policja może tylko snuć podejrzenia. - Przypuszczamy, że szybko dowiedziała się, że jej dzieci wypadły z okna i jest w szoku - mówi Wojciech Wybraniec z wrocławskiej policji. Niektórzy obawiają się, że scenariusz mógł być jeszcze gorszy - kobieta mogła nie poradzić sobie z tragedią i targnąć się na własne życie. W poszukiwaniach bierze udział cała wrocławska policja. Czas gra ogromną rolę, bo na swoja mamę czeka w szpitalu siedmiolatka, która przeżyła tragiczny upadek. Dziewczynka jest przytomna.
To normalna, spokojna rodzina Dramat rozegrał się wczoraj około południa. Czterolatek ze starszą o trzy lata siostrą mieli zostać w domu sami tylko na kilkanaście minut. Ojciec był w pracy, matka wyszła do sklepu. Co dokładnie zdarzyło się w mieszkaniu na siódmym piętrze na razie nie wiadomo. Początkowo przypuszczano, że kiedy chłopiec wychylił się i wypadł z okna, siostra próbując go złapać sama wyleciała. Najprawdopodobniej było jednak zupełnie inaczej. Przytomna dziewczynka, tuż po wypadku, powiedziała świadkom zdarzenia, że z okna wypchnął ją brat. Być może próbując się ratować pociągnęła za sobą chłopca. Czterolatek zginął, jego siostra przeżyła najprawdopodobniej dlatego, że spadając, zahaczyła o zamocowaną na trzecim piętrze antenę satelitarną. To zamortyzowało upadek. Życiu dziewczynki nie zagraża niebezpieczeństwo. Jest poobijana, ma złamaną rękę. Dlaczego matka zostawiła dwoje dzieci bez opieki, wyjaśni policja. Prokuratura już wszczęła śledztwo w tej sprawie. Sąsiedzi jednak zgodnie bronią rodziny. Rodzice to normalni, spokojni ludzie - zapewniają. Dodają, że w mieszkaniu na siódmym piętrze nigdy nie było żadnych hałasów czy awantur. - Dzieci zawsze chodziły spać około 21 - mówi jedna z sąsiadek. Nikt nie wierzy w winę rodziców. Ojciec dzieci jest pod opieką policyjnych psychologów.
as
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24