Komisja sprawiedliwości opowiedziała się przeciw uchwale wyrażającej dezaprobatę dla słów Lecha Wałęsy, że homoseksualiści powinni w Sejmie siedzieć w ostatniej ławie. Większość posłów uznała, że wypowiedź nie była nawołaniem do łamania konstytucji.
Za odrzuceniem w pierwszym czytaniu projektu uchwały Ruchu Palikota głosowało 11 posłów; przeciw było 2. Lech Wałęsa na początku marca powiedział w TVN24, że homoseksualiści "muszą wiedzieć, że są mniejszością i do mniejszych rzeczy się przystosować". - Doprowadziliśmy do tego, że ta mniejszość wchodzi na głowę większości - mówił. Dopytywany, czy homoseksualista powinien siedzieć w ostatniej ławie w Sejmie, odparł: - Oczywiście, że tak. Jak sprawiedliwość to sprawiedliwość. (...) A nawet jeszcze za murem. Jestem demokratą w stu procentach, ale nie żeby jeden procent wchodził mi na głowę.
"Słowa Wałęsy naruszają zakaz dyskryminacji"
Zaproponowany przez posłów Ruchu Palikota projekt uchwały wyraża dezaprobatę dla wypowiedzi byłego prezydenta, "sugerującej możliwość dyskryminacji w polskim Sejmie posłów należących do mniejszości, w tym mniejszości seksualnych". "Lech Wałęsa jest legendarnym działaczem Solidarności, sygnatariuszem porozumień gdańskich z 1980 roku, laureatem Pokojowej Nagrody Nobla i wreszcie Prezydentem Rzeczypospolitej Polskiej w latach 1990-1995. Dlatego jego słowa słuchane są zawsze z dużą uwagą w kraju i za granicą" - czytamy w projekcie uchwały. Zdaniem jej autorów słowa Wałęsy naruszają konstytucyjny zakaz dyskryminacji w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny. "Równouprawnienie mniejszości: etnicznych, rasowych, narodowych i także seksualnych jest niepodważalną i niekwestionowaną zasadą obowiązującą zarówno w Rzeczypospolitej Polskiej jak i w polskim Sejmie. Nie wyobrażamy sobie, aby w demokratycznej Polsce, jednym z państw demokratycznej Unii Europejskiej, mogło być inaczej" - napisano w projekcie.
Uchwała mająca pomóc w "ratowaniu autorytetu"
Jak przekonywał poseł RP Robert Biedroń treść uchwały dotyczy nie "homofobicznych wypowiedzi" Wałęsy, ale "nawoływania do łamania porządku konstytucyjnego, do dyskryminacji posłów". - O tej sprawie pisały media na całym świecie. Apeluje do państwa, byśmy nie chowali głowy w piasek i nie udawali, że problemu nie ma, bo problem jest - przekonywał. Według Biedronia uchwała Sejmu może pomóc w "ratowaniu autorytetu" Lecha Wałęsy.
Innego zdania byli posłowie PO, PiS i Solidarnej Polski. Według Borysa Budki (PO) "homofobiczne podejście" Wałęsy "jest niedopuszczalne", ale nie może być mowy o nawoływaniu przez niego do naruszenia ładu konstytucyjnego. - To się dla mnie nie mieści w takiej kategorii. Dlatego jestem przeciwny angażowania Sejmu w tę sprawę - wyjaśnił.
"Absurdalny pomysł"
Poseł PiS Mariusz Kamiński podkreślił z kolei, że wypowiedź byłego prezydenta nie była dla niego zaskoczeniem, a sam pomysł tworzenia uchwały określił jako absurdalny.
- Lech Wałęsa niestety od wielu lat obraża ludzi i środowiska, którym jest nieżyczliwy. Z jakiś względów rzeczywiście jest nastawiony homofobicznie. Ma do tego prawo. Osoby, które są obrażone mogą w różny sposób dochodzić swoich roszczeń wobec Lecha Wałęsy. A na pewno mają prawo krytykować rzeczywiście żenujące wypowiedzi Lecha Wałęsy - przekonywał Kamiński.
Autor: nsz//tka / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24