- Gdyby nie daj Boże odwołano panią prezydent, to 14 października należałoby godzinę "W" ogłosić, bo do Warszawy chce wejść okupant. Tym okupantem jest PiS - powiedział w "Kawie na Ławę" w TVN24 Adam Szejnfeld z PO. - Jeśli nie daj Boże Hanna Gronkiewicz-Waltz zostanie odwołana, to będzie naprawdę ostatni dzwonek dla premiera i Platformy Obywatelskiej na obudzenie się - mówił z kolei Marek Sawicki z PSL.
- Mam wątpliwości co do tego, czy Platforma przyjęła dobre założenie namawiając warszawiaków do tego, żeby nie poszli do wyborów. Lepsze byłoby założenie: pójść i pokazać, że się z honorem tej prezydent obroni. Teraz to już trudno - ocenił Włodzimierz Czarzasty z SLD. I dodał: - Myślę, że już wszyscy wiemy, że nie chodzi o panią Hannę Gronkiewicz-Waltz; że nie chodzi o wspólnotę, tylko tak naprawdę chodzi o walkę PiS-u z Platformą, czyli walkę polityczną, która ma się przełożyć na cały kraj. - Ten kto idzie (na referendum) uznaje instytucję demokracji. Tu nie ma kwestii tendencyjności, tylko kwestie obywatelskości - stwierdził z kolei Adam Hofman z PiS. Wskazywał przy tym, że zadaniem jego partii jest zmobilizowanie około. 300 tys. osób. - My to zrobimy. To są nasi wyborcy, to ludzie, do których docieramy - dodał.
Z kolei zdaniem Roberta Biedronia z Ruchu Palikota dyskusja o referendum w Warszawie obnaża hipokryzję polityków. - Co innego mówicie w Łodzi, kiedy się odwołuje prezydenta, co innego w Słupsku, co innego w Warszawie - krytykował. Referendum jest świętością demokracji - wtórował Hofmanowi.
Okupacja 14 października?
Adam Szejnfeld z PO przekonywał, że nie ma powodów do odwoływania Gronkiewicz-Waltz. - Polski nie okupuje żadna obca armia, w stolicy, polskiej Warszawie nie stoją żołnierze pod bagnetami obcych mocarstw. Nie ma więc żadnego powodu, by za tydzień ogłaszać jakąś godzinę "W" - powiedział nawiązując do referendalnych plakatów PiS. - Jeśli w takiej konwencji mielibyśmy rozmawiać, to jestem absolutnie przekonany, że gdyby nie daj Boże odwołano panią prezydent, to 14 października należałoby godzinę "W" ogłosić, bo do Warszawy - a poprzez Warszawę do Polski - chce wejść okupant. Okupant, który chce okupować sumienia polskich obywateli, który chce decydować za polskich obywateli, jak mają się zachowywać, który chce narzucać swoją wolę wszystkim. Tym okupantem jest PiS - kontynuował.
"To będzie ostatni dzwonek"
Marek Sawicki z PSL zwracał uwagę, że obecnie nie mamy do czynienia z merytoryczną oceną prezydent Warszawy, a plebiscytem politycznym. Przyznał jednak: - PO za mocno zagoniła się w zniechęceniu do brania udziału w referendum. - Jeśli nie daj Boże Hanna Gronkiewicz-Waltz zostanie odwołana, to będzie naprawdę ostatni dzwonek dla premiera i Platformy Obywatelskiej na obudzenie się i głęboką przebudowę - podsumował.
Za tydzień referendum
Referendum w sprawie odwołania Gronkiewicz-Waltz odbędzie się 13 października. Będzie ważne, jeśli weźmie w nim udział 3/5 liczby wyborców, którzy uczestniczyli w wyborach prezydenta w Warszawie w 2010 roku, czyli co najmniej 389 430 osób. Inicjatywę zapoczątkowaną przez szefa Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej, burmistrza Ursynowa Piotra Guziała, poparły m.in.: PiS, Ruch Palikota i Solidarna Polska, których działacze włączyli się w zbiórkę podpisów pod wnioskiem o odwołanie prezydent Warszawy. SLD nie podjęło jeszcze decyzji ws. poparcia.
Autor: nsz\mtom / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24